Google zrobił to dobrze, czyli jak powinna wyglądać edukacja w polskich szkołach
Dla niektórych kilka tygodni temu rozpoczął się rok szkolny, dla innych - za tydzień rozpocznie się rok akademicki. Znów przyjdzie nam spędzać długie godziny w salach wykładowych, robić notatki, pamiętać o terminach kolokwiów i tematach prac zaliczeniowych. A gdyby można było to wszystko nieco uprościć?
Z perspektywy studenta czy ucznia, kwestia organizacji jest względnie prosta. Wystarczy regularnie notować, prowadzić kalendarz i pilnować terminów. Nic trudnego, wymaga tylko odrobiny samozaparcia.
Zupełnie inaczej rzecz wygląda po drugiej stronie biurka, gdzie wykładowca/nauczyciel prowadzi zajęcia dla wielu różnych grup, często też na różnych kierunkach i profilach. Tutaj organizacja zajęć i utrzymanie w ryzach zadań domowych sfory uczniów czy studentów staje się nieco bardziej skomplikowane, a z pewnością wymaga niebagatelnych zdolności logistyczno-organizacyjnych.
Na szczęście nowe technologie przychodzą z pomocą, pozwalając wprowadzić organizację do naszego życia, czy to w formie zaawansowanych kalendarzy, czy też list To-Do. Często uczelnie posiadają też własne rozwiązania, mające na celu organizację zajęć, lecz… zazwyczaj nie należą one do intuicyjnych.
Zupełnie inaczej rzecz się ma z usługą Google Classroom.
Classroom to w zasadzie zbiór usług zorganizowanych w jeden, potężny projekt, mający na celu wspomagać instytucje edukacyjne, ułatwiając pracę zarówno nauczycielom, jak i uczniom. Założenie jest bardzo proste - nauczyciel/wykładowca może organizować zajęcia lub też zadania domowe poprzez aplikację, a następnie w jednym miejscu gromadzić efekty pracy od swoich uczniów i na bieżąco oceniać, poprawiać, etc.
Do tego dochodzi bogate portfolio dodatków od Google, sprzężonych z projektem. Są to chociażby takie, zazwyczaj rzadko używane, perełki jak Google Cultural Institute czy Art Project, dedykowane poznawaniu sztuki z całego świata. World Wonders Project to tak jakby „Street View” dla niezwykłych miejsc na świecie. Do tego dochodzą specjalnie przystosowane wersje Google Maps i faktycznego Street View, nastawione specjalnie na edukację, pozwalające na wirtualne zwiedzanie nie tylko Ziemi, ale też kosmosu.
Mamy tu również nieco bardziej zaawansowane narzędzia takie jak Trimble SketchUp do prostych projektów 3D czy Google Maps Engine, do tworzenia własnych, wirtualnych map.
Oprócz wyżej wymienionych i kilku pomniejszych usług nie sposób nie wspomnieć o dwóch, potężnych bazach wiedzy, dostępnych poprzez Google Classroom - YouTube Edu oraz Google Scholar. Ten pierwszy to nic innego, jak nastawione na edukację kanały YouTube, natomiast Scholar jest ogromnym zapleczem prac naukowych i rozlicznych publikacji.
Oczywiście nie są to narzędzia, które mogłyby zastąpić specjalistyczne programy na kierunkach ścisłych, czy też np. zaawansowane narzędzia translatoryczne dla kierunków lingwistycznych. Należy traktować je raczej jako uzupełnienie dedykowanych konkretnemu kierunkowi narzędzi, które dzięki ścisłemu połączeniu ze sobą i wykorzystaniu chmury, idealnie sprawdzą się w pracy grupowej.
Praca grupowa to największa zaleta Google Classroom.
Nawet w swoim podstawowym wymiarze wygoda pracy grupowej jest w tym przypadku nie do przecenienia. Wykorzystanie pakietu biurowego Google'a, który jest dostępny w chmurze, kompletnie niweluje też problem braku narzędzi, bądź też różnic w wykorzystywanych przez uczniów narzędziach. Cała klasa/kierunek korzystają z pakietu biurowego Google, udostępniając efekty swojej pracy nauczycielowi/wykładowcy, lub też innym uczniom.
Classroom jest też naturalnie połączony z innymi usługami Google, przede wszystkim z… kalendarzem. Jest to ogromna zaleta, zarówno dla ucznia jak i nauczyciela, bo z jednej strony ten drugi nie będzie musiał już słuchać wymówek „nie wiedziałem/zapomniałem”, natomiast ten pierwszy zawsze będzie wiedział i pamiętał. Ponieważ informacja o zadaniu domowym, nadchodzącym kolokwium czy oczekującym projekcie będzie nieustannie widoczna w kalendarzu, który każdy ma obecnie w swojej kieszeni.
W moim odczuciu właśnie w tym prostym zastosowaniu tkwi największy potencjał edukacyjnego projektu Google’a i tutaj może on znaleźć najszersze zastosowanie. Co najbardziej istotne dla nas, usługa Google Classroom od niedawna jest dostępna także w Polsce. Nie wszystkie jej elementy są już dostępne w naszym języku, ale z wyżej opisanych, podstawowych funkcji już w tej chwili można korzystać.
Pozostaje tylko problem posiadania konta edukacyjnego, gdyż aby wykorzystać Classroom, takie konto musi posiadać nasza szkoła czy też uczelnia. A tutaj, jak wiadomo, często można natrafić na ścianę w postaci miniaturowej biurokracji połączonej z czystą niewiedzą.
Skoro tak wiele instytucji naukowych do dziś ma problemy z przyłączeniem się do programu Microsoftu, aby korzystać z oferty edukacyjnej, to co dopiero powiedzą zarządy szkół, gdyby przedstawić im inny program, nawet darmowy?
Tutaj potrzeba entuzjastów, którzy przekażą pomysł dalej.
Google Classroom to stosunkowo świeży projekt, działający de facto dopiero od roku, ale jest już sukcesywnie wdrażany przez wielu nauczycieli w różnych częściach świata. Z biegiem czasu jego możliwości z pewnością będą rosły, dając więcej opcji nauczycielom, instytucjom naukowym, czy też osobom udzielającym korepetycji, gdyż niewykluczone, że i do takich celów będzie można stosować Classroom. Niemniej jednak, żeby wprowadzić tak świeżą usługę do szkół, trzeba przede wszystkim ludzi, którzy wiedzą o jej istnieniu i zdają sobie sprawę z jej potencjału.
Pani Krysia z dziekanatu ma pełne prawo nie wiedzieć, czym jest usługa Google Classroom, podobnie jak wykładowca, nauczyciel, czy rektor uczelni. Nic nie stoi jednak na przeszkodzie, by zaproponować nauczycielowi wypróbowanie projektu. Jestem więcej niż pewien, że trafiając do odpowiedniej osoby z ciała pedagogicznego, można się przebić także do tzw. „góry” i ugrać wdrożenie nowego, ciekawego narzędzia.
Taki przynajmniej mam plan samemu wracając na studia. Biorąc pod uwagę prostotę i dostępność tego narzędzia, trudno mi sobie wyobrazić jakiekolwiek sensowne argumenty przeciwko jego wdrożeniu, chociażby jako narzędzia komunikacji i pilnowania zadań, oraz terminów.
I niech nikt nie próbuje mi wmówić, że mail grupowy jest wygodniejszy w obsłudze.