Zobaczyłem o czym pisze “magazyn zaprogramowany dla nowoczesnej szkoły” i ręce mi opadły. Promocja AdBlocka w szkołach? Kogo wy chcecie wychować?
Kwartalnik "IT w Edukacji" szkoli nauczycieli, aby potrafili blokować reklamy w Sieci. Do cholery, czy tacy ludzie naprawdę mają wychowywać przyszłe pokolenie?
Kwartalnik “IT w Edukacji” dedykowany jest nauczycielom, opiekunom pracowni komputerowych, administratorom, dyrektorom szkół, pracownikom ośrodków metodyczno-szkoleniowych oraz urzędnikom związanym z oświatą. Czyli - w skrócie - wszystkim tym, którzy mają aktywny wpływ na to, jak wygląda proces edukacji w polskich szkołach.
Są to osoby odpowiedzialne za to, jak będą postrzegać świat uczniowie, przyszli obywatele i konsumenci, przyszli czytelnicy i internauci. Dlatego tak bardzo dziwi fakt, że w magazynie, który podaje “sprawdzone, zgodne z podstawą programową pomysły na lekcje z wykorzystaniem nowych technologii” oraz “sprawdzone rozwiązania sprzętowe i aplikacyjne do wykorzystania w szkole” pojawia się poradnik o tym, jak wyłączyć reklamy w Internecie.
Poradnik, który ma wyszkolić nauczyciela w tym, jak blokować źródło dochodów w serwisach internetowych, z których ten korzysta. Jak odcinać od zysków, czyli działać na szkodę, wydawców, właścicieli serwisów, redakcji, blogerów i wszystkich innych twórców internetowych.
Ja wiem, że w szkołach i na uczelniach wiele rzeczy rządzi się własnymi prawami. Kserowanie materiałów bez kupowania do nich licencji, powielanie treści nierzadko na użytek komercyjny - to standardy.
“Jeśli używasz AdBlocka, to jesteś darmozjadem i głupkiem. Prawdopodobnie głupi są też twoi rodzice…” - komentuje ostro Krzysztof Gonciarz
Tymczasem redakcja “IT w Edukacji” idzie jeszcze o krok dalej. Przedstawia poradnik, w którym szkoli nauczycieli w blokowaniu reklam w Sieci. Co taki nauczyciel ma zrobić z tą wiedzą? Zapewne pomysł mu się spodoba i przedstawi go uczniom na zajęciach lub wdroży go w szkolnych pracowniach komputerowych.
W ten sposób wychowamy ograniczonych odbiorców, którzy będą hołubili zasadzie, że wszystko jest za darmo. No bo przecież już płacą za Internet, i to nie mało, a jeszcze komputer trzeba kupić! W takich okolicznościach wszystkie dobra kultury powinny być już za darmo.
I to nie żart. Na takie głosy już dzisiaj można natrafić. A co dopiero będzie, jak za edukację uczniów zabiorą się nauczyciele, którzy “znajomość Internetu” będą kojarzyli już nie tylko z e-mailem i www, ale również z AdBlockiem?
Jeśli strony internetowe mogą być za darmo, to pewnie książki, muzyka i filmy też. No bo czemu nie? Jasne, bierzmy wszystko za darmo, czerpmy z dobrodziejstwa Internetu pełnymi garściami. Kradnijmy aplikacje mobilne, crackujmy gry, ściągajmy filmy z torrentów, ale może znajdźmy jeszcze chwilę, żeby się zastanowić nad tym, do czego takie zachowanie może prowadzić.
Bo jeśli zaczniemy na masową skalę korzystać z AdBlocka, to czekają nas dwa scenariusze. Jest jeszcze trzeci, wynikający z połączenia dwóch pierwszych.
Pierwszy scenariusz: wszystko będzie płatne. Tak, jeśli nadal będziemy bezkarnie blokować reklamy oraz skrypty analityczne na stronach, to wydawcy się wkurzą i zamkną treści za paywallem. A bez wielkich agencji newsowych, bez wielkich mediów, te mniejsze również spowolnią swój rozwój. Ucieczką będzie skupienie się na płacących użytkownikach i zamknięcie serwisów przed dostępem zwykłych, niezarejestrowanych internautów.
Do czego to może prowadzić? Trudno przewidzieć, ale możliwe, że doczekamy czasów, w których na torrentach będziemy sobie nielegalnie udostępniać pirackie wersje artykułów i felietonów, analiz, recenzji, a nawet całych magazynów. Brzmi debilnie? I takie właśnie jest.
Drugi scenariusz: znikną reklamy, nie będzie paywalla, bo społeczeństwo nie będzie wychowane tak, aby było skore do płacenia, więc będą wpisy sponsorowane, opłacone i przepełnione lokowaniem produktów. W pewnym sensie w takich akcjach nie ma nic złego, ale tylko wtedy, gdy czytelnik jest poinformowany, że ma do czynienia z materiałem, który powstał we współpracy z partnerem wydawcy.
A prawda jest taka, że już dzisiaj trafiają się tego typu akcje, które wydawcy wpuszczają do Sieci bez oznaczenia. Chcecie tego więcej w Internecie? Proszę bardzo, włączajcie dalej AdBlocki.
Tak, wiem, że niektóre strony przeginają
Wysuwające się reklamy, które przeszkadzają w czytaniu tekstu? Migające banery zasłaniające treść? Reklamy w oknach, których nie da się zamknąć? Automatycznie odtwarzane wideo? Tak, to wszystko wkurza.
Ale rozwiązanie jest proste - omijać tego typu witryny.
Osobiście nie korzystam z AdBlocka od wielu, wielu lat. Wydaje mi się, że z tego wyrosłem, tak samo jak wyrosłem z pobierania empetrójek z Sieci i młodzieńczej buńczuczności.
Uważam, że jeśli ktoś robi dobrą robotę, a ja odwiedzam daną stronę bardziej lub mniej regularnie, to należy mu się za to zapłata. Zapłata w takiej postaci, w jakiej dany wydawca zdecydował się ją pobierać.
Wybrał model reklamowy? Szanuję to i ich nie blokuję. Wybrał paywalla, a treści są mocne? Opłacam go. Ma aplikacje mobilne, które oferują płatne treści? Płacę.
Wychowanie to podstawa!
Często płacę za aplikacje mobilne, które są dostępne w wersjach darmowych tylko dlatego, że doceniam pracę twórców. Myślę, że to kwestia odpowiedniego wychowania i podejścia do życia. Moi rodzice prowadzili własny biznes i nauczyli mnie szacunku do pieniądza oraz do czyjejś pracy.
Nie każdy miał takie fajne wzorce. Być może twoja mama przynosiła do domu papier do drukarki i długopisy, których było za dużo w zakładzie, w którym pracowała. Być może twój tata z zajezdni wywoził paliwo, które wlewał do waszego poloneza. Tego nie wiem, ale wiem, że również w otoczeniu moich znajomych takie praktyki był powszechnie stosowane.
Teraz dzieci takich rodziców, dzisiaj już stare konie, mają w swoich smartfonach 5 aplikacji do nawigacji. Wszystkie kradzione z netu. Dlaczego nie kupią, albo nie skorzystają z świetniej, darmowej nawigacji Here? Bo mogą pobierać z netu za darmo, więc korzystają. Nie myślą nad tym. Nie zastanawiają się. Nie mają wewnętrznych oporów. Tak ich wychowano. Pobrali januszowe wychowanie i pewnie będą już cebulakami do końca swoich dni.
Dlatego boli mnie to, że magazyn “IT w Edukacji”, który mówi o sobie, że jest “zaprogramowany dla nowoczesnej szkoły” wypuszcza poradnik, w którym radzi jak oskubać wydawców. Poradnik, z którego mają korzystać nauczyciele odpowiedzialni za wychowanie przyszłego pokolenia.
* Zdjęcie: Shutterstock