Właśnie stoimy na skraju potężnej walki o reklamy mobilne pomiędzy Apple a Google. Rykoszetem oberwą wydawcy
We wrześniu, najpóźniej z nowymi iPhone’ami, zadebiutuje nowa wersja iOS oznaczona cyfrą 9. Wraz z nią rozpocznie się bezprecedensowa walka pomiędzy Apple’em a Google’em o kształt mobilnego rynku reklamy.
Najważniejszą nowością w iOS9 nie będą nowe wersje systemowych aplikacji od Apple, nie będzie też split-view na iPadzie - będzie nią systemowa możliwość blokowania mobilnych reklam na urządzeniach mobilnych produkcji firmy z Cupertino.
Do tej pory blokowanie reklam, mimo iż na papierze wygląda na niezwykle prężnie rosnący fenomen w Sieci, nie stanowiło rynkowego mainstreamu. Według raportu PageFair, w sierpniu 2015 r. nie więcej niż 6 proc. globalnej internetowej populacji użyło adblocka. Mówimy więc o ok 200 mln ludzi blokujących reklamy w internecie, co oczywiście jest wielkim, 40-proc. wzrostem w stosunku do sytuacji rok wcześniej, ale to wciąż domena najbardziej zaawansowanych użytkowników internetu. Nie tych zwykłych, codziennych przeglądaczy Sieci.
To się wkrótce może zmienić za sprawą Apple’a.
W iOS 9 zostanie umożliwiona systemowa opcja „blokowania kontentu” w mobilnej przeglądarce Safari, czyli zdjęcia, aktywne hiperłącze i inne elementy stron internetowych będą mogły być kasowane zanim zostaną wyświetlone. Oczywiście nikt w Apple nie mówi konkretnie o blokowaniu reklam, ale właśnie o to chodzi - teraz jednym przyciskiem w ustawieniach iPhone’a, będzie można wykasować większość form reklamowych w przeglądarce.
To nie tylko problem dla wydawców, którzy w jednym momencie mogą stracić potężny kanał komercjalizacji swoich medialnych biznesów, ale także dla Google’a, który przecież prawie w całości żyje z reklam, w tym także tych wyświetlanych na iPhonie.
A nie mówimy o małym rynku - biznes reklamy mobilnej to dziś 70 mld dol. rocznie, z czego spora część generowana jest na urządzeniach z iOS, bo ta grupa użytkowników należy do najaktywniejszych w mobilnym internecie.
Trudno zresztą nie odbierać tego ruchu Apple’a jako elementu walki z Google’em, z którym od wielu lat ma nie po drodze.
Tak się bowiem składa, że Apple nie będzie blokował reklam wewnątrz innych aplikacji, gdyż - jak tłumaczy - „nie wpływają one negatywnie na doświadczenie z korzystania z aplikacji mobilnych”. Tak się jednak składa, że Apple wspiera swój własny system reklamowy, w którym pobiera 30 proc. prowizji. Przychody z reklam wyświetlanych na stronach internetowych via przeglądarka Safari, wpadają prawie w całości do Google’a. Ba, Apple nie będzie też blokował reklam wyświetlanych przy treściach mobilnych w swojej nowej aplikacji News. Oczywiście tam też pobierze 30-proc. prowizję od przychodów z reklam.
Trudno, naprawdę trudno wierzyć w bajki o działaniu na rzecz użytkowników iPhone’ów, czy iPadów, gdy kasuje się reklamy, na których zarabia ktoś inny, a wspiera się własny system reklamowy. Trudno też zaakceptować inny argument, który podają fani Apple’a oczywiście przyklaskujący działaniom hegemona z Cupertino - że na iPhonie Apple może robić sobie wszystko, a jak się komuś nie podoba, to może z iPhone’a spadać. Otóż nie. Wyobraźmy sobie co by było, gdyby każdy z producentów komputerów PC decydował o tym, czy reklamy wyświetlane w przeglądarce na ich komputerach miałyby być kasowane. Absurd.
To wszystko pokazuje jedno - to walka pomiędzy gigantami współczesnego świata technologii. Celem wcale nie jest dobro użytkowników, lecz potężne pieniądze. W tej walce oberwą inni - wydawcy, bo ich przychody drastycznie się zmniejszą i czytelnicy - bo, tnąc koszty ze względu na niższe wpływy, wydawcy ograniczą cykl powstawania świetnych treści.