iOS 9 beta na iPhonie. Sprawdzamy, co nowego ma dla nas Apple
Po świetnych, pierwszych wrażeniach związanych z użytkowaniem najnowszej bety OS X, nie mogłem podarować sobie próby podratowania innego mojego urządzenia Apple, które też jest już dosyć wiekowe - iPhone’a 4S. iOS 9 ma być bowiem nie tylko bogatszy w funkcje, ale też przede wszystkim wydajniejszy. Jak wyszło?
Publiczna beta iOS 9 dostępna jest dla wszystkich zainteresowanych (i posiadających odpowiednie urządzenia) od końcówki zeszłego tygodnia. Po kilku problemach związanych ze zbyt dużym zainteresowaniem i przeciążeniem serwerów, udało mi się zainstalować ją na moim podstawowym smartfonie praktycznie od razu.
I od tego momentu ani razu nie pomyślałem o tym, żeby wrócić na iOS 8.4.
Ale po kolei.
Z zewnątrz
Wizualnie, na pierwszy rzut oka, iOS 9 nie różni się specjalnie od swojego poprzednika, a i każda postronna osoba bez chwili zastanowienia rozpozna, że jest to system od Apple. Użytkownicy poprzednich wydań iOS-a będą jednak przez cały czas czuli, że coś tu jest nie tak. I słusznie.
Apple zdecydowało się bowiem na conajmniej kilkanaście, a prawdopodobnie kilkadziesiąt lub nawet więcej, drobnych zmian w wyglądzie swojego systemu. Największą i najbardziej widoczną, choć z punktu użytkownika niemal zupełnie nieistotną, jest zmiana kroju liter.
Dotychczasowy, Helvetica Neue, który stał się standardem wraz z premierą iOS 8, nie miał u Apple zbyt długiego życia. Zastąpił go krój San Francisco, wykorzystywany w zegarku Apple, a także, od wersji 10.11, w OS X.
Trudno jednoznacznie ocenić, czy jest to zmiana na lepsze, gorsze i czy w ogóle ma jakąkolwiek wartość. Każdy zresztą prawdopodobnie sam będzie musiał ocenić, czy dla niego wygląda atrakcyjniej, czy wolałby wrócić do poprzedniego kroju. Początkowo wprawdzie należałem do tej drugiej grupy, ale po tych kilku dniach jest mi to… zupełnie obojętne. Wygląda ok, nie przeszkadza, jest wystarczająco czytelna i tyle. Kwestia przyzwyczajenia.
O wiele ciekawsze zmiany kryją się w nieco głębiej. Tu i tam Apple dodał nowe lub większe ikonki (jak np. w aplikacji pocztowej), tu i tam nieco zaokrąglił krawędzie, a gdzie indziej zwiększył rozmiar przycisków. Przez to ostatnie na małym ekranie 4S niektóre menu wyglądają karykaturalnie, zasłaniając większość ekranu. Owszem, dużo łatwiej trafić w poszczególne „belki”, ale nadmiar wolnej przestrzeni dookoła napisów jest po prostu rażący. Estetycznie więc tak sobie, za to użytkowo prawdopodobnie na plus.
Sporej wizualnej zmiany doczekał się także ekran wielozadaniowości. Wywoływany w ten sam sposób co poprzednio, nie prezentuje teraz kart aplikacji oddzielonych od siebie sporą przestrzenią, a nałożone jedna na drugą. Dzięki temu od razu po podwójnym kliknięciu przycisku Home widać więcej - cztery, zamiast trzech aplikacji, ale jednocześnie wszystko wydaje się trochę bardziej chaotyczne i nałożone na siebie.
Przy okazji zniknęły ikony ulubionych kontaktów - prawdopodobnie dlatego, że mało kto korzystał z tej opcji. Zamiast tego mamy pustą przestrzeń.
Sama zasada obsługi wielozadaniowości jest oczywiście dokładnie taka sama - kliknięcie na kartę powoduje uruchomienie programu, natomiast przesunięcie jej w górę - całkowite zamknięcie. Można było nawet złośliwie dodać, że wielozadaniowość w iOS 9 wizualnie przestała przypominać tę z Windows Phone i zaczęła przypominać tę z… Androida. A może nawet tę z WebOS.
Z wielozadaniowością związany jest też inny mały, ale świetny dodatek, który trudno jednak uznać za nowość w skali całego rynku. W momencie, kiedy pracujemy w jednej aplikacji, ale otrzymamy powiadomienie (lub skorzystamy z odnośnika wewnątrz programu) i zdecydujemy się do niego przejść, w lewym górnym rogu wyświetlany jest przycisk powrotu do poprzednio używanej aplikacji. Dodatek mikroskopijny, ale likwiduje konieczność wywoływania ponownie menu wielozadaniowości i oszczędza nam kilka sekund.
Jedyne co można mu zarzucić, nawet poza tym, co pisał dziś Przemek, to fakt, że wydaje się być tam, z czysto estetycznego punktu widzenia, doklejony niejako na siłę. Funkcjonalnie jest świetny i na pewno będę z niego korzystał, ale sprawia po prostu wrażenie ciała obcego.
Siri i wyszukiwanie
Niestety dla osób mieszkających w Polsce zdecydowana większość nowości w iOS 9 jest niedostępna. Praktycznie wszystkie dodatki, które pojawiły się w Siri i systemie wyszukiwania, są nieobecne, przez co po aktualizacji może się wydawać, że… nic się nie zmieniło. Przyznam szczerze, że aż sprawdziłem, czy na pewno mam iOS 9.
Wywołanie menu wyszukiwania (przesunięcie na ekranie głównym w lewo lub jak dotychczasowo - z góry na dół) wywołuje bowiem ekran niemal identyczny z tym, jaki widzieliśmy wcześniej. Nie ma tu (co zrozumiałe) żadnych wiadomości z naszej okolicy, żadnych polecanych lokalizacji. Nic - po prostu standardowe „Wpisz tekst i czekaj na rezultaty”. Nie ma, przynajmniej w moim przypadku, nawet żadnych sugestii od Siri.
I niestety nic nie wskazuje na to, żeby w najbliższym czasie miało się to zmienić. To nawet nie jest problem z wersją beta - to problem z obsługą naszego rynku przez Apple, choć przy „naszych” udziałach iOS trudno jest się temu dziwić.
Cieszy natomiast dodanie wyszukiwarki do menu ustawień. Dobrze pamiętam, jak po aktualizacji do iOS 5 nie mogłem odnaleźć sporej części nowości. Opcja wyszukiwania świetnie rozwiązuje ten problem, choć też trudno uznać ją za coś faktycznie niesamowitego.
Oczywiście można jeszcze wspomnieć o tym, że Siri potrafi teraz więcej, lepiej nas rozumie, a do tego przystrojono ją w odświeżone szaty, ale co z tego, skoro i tak w naszym języku niespecjalnie z nią porozmawiamy?
Notatki
Nie otrzymaliśmy więc sporej części najważniejszych zmian, ale na szczęście możemy skorzystać z praktycznie zupełnie nowej aplikacji Notatek. „Zupełnie nowej” jest tutaj dobrym określeniem, bo zmieniło się w kwestii funkcjonalności niemal wszystko. Co zresztą, patrząc na możliwości poprzedniego programu, nie było specjalnie trudne.
Aplikacja „Notatki” w poprzednich wydaniach iOS była, delikatnie mówiąc, bardzo prosta, co zresztą wielu traktowało jako jej główną zaletę. Na szczęście nowa odsłona nadal pozostaje z pozoru tak samo łatwa w obsłudze i wygodna, ale rozbudowano ją o funkcje, których brak wiele osób mógł zmuszać do szukania zewnętrznej alternatywy.
Do naszych notatek możemy więc teraz dodawać, poza prostym tekstem, filmy, zdjęcia, listy (w tym i z opcją odznaczania wykonanych pozycji), niemal dowolnie formatowany tekst, a dzięki głębszej integracji z systemem łatwiej dodamy do niej treści z zewnętrznych aplikacji.
Akumulator
Ocenianie samej wydajności akumulatora przy wersji beta, z wieloma niedostosowanymi do iOS 9 aplikacjami całkowicie mija się z celem, bo i wyniki w wersji finalnej będą prawdopodobnie zupełnie inne. Starczy tylko napisać, że iP 4S zachowuje się na pierwszej konsumenckiej becie tylko odrobinę gorzej, niż na iOS 8.4, choć niestety od czasu do czasu zdarzają się potężne, niczym nieuzasadnione spadki poziomu naładowania.
Jak już jednak napisałem, to nie jest jeszcze system, który można pod tym kątem oceniać.
Warto natomiast wspomnieć o tym, że Apple zdecydowało się wprowadzić tryb oszczędzania energii, który błyskawicznie polubiłem. Nie, nie dlatego, że brakowało mojej starej 4S-ce energii na cały dzień (choć tak czasem niestety było), ale dlatego, że jest to bardzo dobry… tryb weekendowy. Wyłączone odświeżanie programów w tle, wyłączone automatyczne pobieranie, ograniczenie niektórych efektów systemowych i przestawienie poczty w tryb fetch.
Idealnie rozwiązanie na chwilowe odklejenie się od telefonu bez uruchamiania trybu „Nie przeszkadzać”.
Wydajność
Przyznaję, po nowym OS X, wydajność na starych urządzeniach była dla mnie główna motywacją do instalacji bety iOS 9. Niestety nie było tu aż tak wielkie różnicy, jak w przypadku systemu komputerowego.
Owszem, w wielu miejscach, szczególnie przy aplikacjach Apple (od reszty trudno wymagać natychmiastowej optymalizacji) czas oczekiwania na uruchomienie jest zdecydowanie krótszy. Nawet menu ustawień, kalendarz czy aplikacja telefonu nie straszy już tak często białą planszą, przeważnie ładując dane niemal natychmiast.
Niestety tutaj bardziej niż w OS X 10.11 czuć, że jest to wersja beta. Niektóre kliknięcia na ikony nie wywołują przez pewien czas żadnej reakcji poza animacją wciśnięcia ikony, niektóre elementy czasem „zachrupią”. Jest lepiej niż w iOS 8, może nawet dużo lepiej, co jest sporym osiągnięciem przy urządzeniu tak starym, jak iPhone 4S. Ba, może będzie można powiedzieć przy premierze finalnego iOS 9, że ten system dał staremu smartfonowi drugie życie.
Z takimi stwierdzeniami wolałbym się jednak jeszcze trochę powstrzymać. O ile bowiem w przypadku mojego starego Maka Mini jestem tego pewny już teraz, o tyle w przypadku 4S-a warto poczekać do oficjalnego debiutu wersji końcowej.
Masa drobnostek
Oczywiście Apple nie byłby sobą, gdyby delikatnie nie pozmieniał dziesiątek innych drobnostek, które jednak mają przeważnie minimalny wpływ na użytkowanie. Nowa klawiatura z kilkoma poprawkami, "Znajdź" i "Moi znajomi" jako osobne, preinstalowane aplikacje, dedykowane "inteligentne" foldery dla selfie i zrzutów ekranu, próby rozpoznawania nieznanych numerów, sześciocyfrowy PIN, lepsza aplikacja Wallet, lepsze Mapy (choć tutaj nowości nas akurat nie dotyczą), poprawione zarządzanie pamięcią i aktualizacjami, bardziej rozbudowany Health App, to wszystko ważne i pewnie przez wiele osób wyczekiwane zmiany.
Tak czy inaczej iOS 9, przynajmniej w obecnej wersji i przy naszej lokalizacji, posiadacze iPhone'ów mogą traktować jedynie jako ciekawostkę. Zbyt wiele nowości do nas nie dotarło, a i te, które zawitały w Polsce, raczej nie wpłyną w znaczący sposób na to, jak korzystamy z telefonu. W przypadku najnowszych iPadów jest zupełnie inaczej, ale w przypadku iPhone'a ta wersja - przynajmniej w kwestii tego, co widać na pierwszy rzut oka - mogłaby spokojnie nazywać się np. 8.7 albo 8.8.
Instalować czy nie?
Pozostaje nam jedynie cieszyć się z drobniejszych udogodnień i dwóch rzeczy. Po pierwsze, tryb oszczędzania baterii może nam niejednokrotnie uratować skórę, choć trudno uznać go za jakąkolwiek innowację. Po prostu coś, czego potrzebowali klienci.
Po drugie, posiadacze wszystkich urządzeń, w tym tych najstarszych (jak mój 4S) mogą liczyć na to, że finalna wersja iOS 9 przyniesie im sporą poprawę wydajności. Już teraz widać, że coś jest na rzeczy i że można oczekiwać w tej kwestii całkiem dobrych rezultatów.
Na razie jednak, mając świadomość ryzyka, jakie wiąże się z instalacją wersji beta na telefonie głównym (choć u mnie, pomimo trudnych początków, zbyt wielu problemów nie było) trudno jest tak naprawdę polecać betę komukolwiek innemu, niż entuzjastom i ciekawskim. Nie ma tu, po zaledwie kilku godzinach zabawy, żadnych emocji związanych z nowymi, niesamowitymi dodatkami. Są poprawki dla prawdopodobnie najczęściej wymienianych problemów, są usprawnienia w miejscach, gdzie iOS kulał, są nowe opcje aplikacji, których wcześniej brakowało, ale absolutnie nie ma tutaj "wow" i wewnętrznego przymusu, żeby iOS 9 w wersji beta instalować.
Ja z nią na razie zostanę, z prostego powodu - nie korzystam ze zbyt wielu aplikacji zewnętrznych, a te, z których korzystam, po prostu działają. Kilka ewentualnych wysypań czy zawieszeń jestem też w stanie przeżyć, czekając na poprawioną wersję. Jeśli jednak nie musisz koniecznie instalować każdego, nawet testowego wydania iOS-a, to możesz sobie spokojnie odpuścić.