Jak wykorzystano lustrzankę Nikon F3 do nagrania jednej z najlepszych scen Indiany Jonesa
Choć lustrzanki potrafią nagrywać filmy dopiero od 2008 roku, to pierwsze nagrania z tych urządzeń powstawały znacznie, znacznie wcześniej. Jednym z najbardziej spektakularnych przykładów jest scena pościgu kolejką górską w filmie Indiana Jones i Świątynia Zagłady. Twórcy do jej nagrania wykorzystali analogową lustrzankę Nikon F3. Zobacz, jak to zrobili.
Pierwszą w historii lustrzanką wyposażoną w tryb filmowania był pamiętny Nikon D90, który pojawił się na rynku w 2008 roku. Na początku możliwość nagrywania aparatem była traktowana przez fotografów z przymrużeniem oka, a słowa „lustrzanka do zdjęć, kamera do filmów” powtarzano jak mantrę.
Usta malkontentom zamknął dopiero Canon EOS 5D mk II, który pokazał, co potrafi nowoczesna lustrzanka. Na tym sprzęcie powstała niezliczona liczba teledysków i filmów krótkometrażowych. Niektóre materiały trafiały też do telewizji, jak np. finałowy odcinek szóstego sezonu serialu Doktor House, który został w całości nagrany wspomnianym Canonem.
Indiana Jones i królestwo analogowego Nikona
Okazuje się jednak, że lustrzankami z powodzeniem nagrywano filmy już znacznie wcześniej, bo jeszcze przed erą cyfrową. George Lucas i Steve Spielberg z powodzeniem wykorzystali Nikona F3 podczas nagrywania filmu Indiana Jones i Świątynia Zagłady, który miał premierę w 1984 roku.
Mowa tu o scenie dynamicznego pościgu kolejką górską w ciasnych korytarzach kopalni. Mógłbym przysiąc, że scena była nagrywana w prawdziwej kopalni, a tymczasem ekipa filmowa wykonała nagrania na specjalnie przygotowanej makiecie. To właśnie niewielkie rozmiary makiety uniemożliwiły zastosowanie zwykłej kamery, która była po prostu za duża. Z tego względu postawiono na lustrzankę.
Z perspektywy czasu brzmi to zabawnie, bo dziś to właśnie duże lustrzanki zastępuje się w trudnych scenach mniejszymi aparatami.
Jako kamera posłużył specjalnie zmodyfikowany Nikon F3. Filmowcy posłużyli się winderem, czyli silnikiem służącym do automatycznego przesuwania w korpusie analogowej kliszy. Standardowy winder Nikon MD-4 nie nadawał się do użytku w filmie, wiec ekipa filmowa musiała spowolnić o 1/3 mechanizm przesuwania filmu.
Dzięki tym zmianom filmowcy mogli nagrać film w technice poklatkowej. Aparat wykonywał kolejne zdjęcia co sekundę, a całość nagrań zajęła aż cztery miesiące. Każda sekunda nagrania zawierała 24 klatki. Do piętnastosekundowej sceny wykorzystano aż 15 metrów taśmy filmowej.
W przerwach pomiędzy kolejnymi klatkami ekipa zdjęciowa przestawiała wagoniki oraz modele postaci, co dawało wrażenie płynnego ruchu. Sama lustrzanka także się przesuwała, i to nie tylko do przodu. Ekipa filmowa postanowiła wprowadzić do filmu przechyły i pochylenia, co dawało jeszcze ciekawszy efekt. Materiał zza kulis przedstawiający te nietypowe sceny możecie obejrzeć na poniższym filmie.
Po raz kolejny okazuje się, że potrzeba jest matką wynalazków, a dla chcącego nic trudnego.