Wrocław szykuje się do sporej inwestycji technologicznej. Miasto chce mieć metro
Chcesz pojeździć metrem w Polsce? Nie masz wyjścia: musisz mieszkać w Warszawie, lub wybrać się do niej na wycieczkę. Wiele wskazuje na to, że to się zmieni: prezydent Dutkiewicz korzysta z końca powyborczego zamieszania i myśli o istotnym dla Wrocławian referendum.
Wszystko wskazuje na to, że Wrocławianie już pod koniec lata będą mieli okazję wziąć udział w bardzo ciekawym referendum. Jak informuje serwis Transport Publiczny, mieszkańcy miasta najprawdopodobniej, poprzez referendum, będą mieli okazję wypowiedzieć się na temat, czy życzą sobie tego, by władze miasta zainwestowały w budowę swojej pierwszej linii metra.
Według Polskiej Akademii Nauk, z punktu widzenia architektury miasta i warunków geologicznych, budowa podziemnej kolei we Wrocławiu jest możliwa. Choć ocenia się, że ewentualna budowa napotka pewne problemy w postaci licznych cieków wodnych, tak nowoczesne technologie budowy powinny temu zaradzić bez większych problemów.
Problemem jednak, jak zawsze, są aspekty ekonomiczne i polityczne. Największym wyzwanie będzie bowiem pozyskanie miejsca i przestrzeni do budowy stacji metra i samej linii. Te najczęściej są w rękach prywatnych, co oznacza duże koszty wykupu. Na dodatek niedawno zakończono remont Dworca Głównego PKP, gdzie mogłaby znajdować się jedna ze stacji. Niestety, tego w planach remontu nie przewidziano.
Wyniki referendum są teoretycznie dość proste do przewidzenia: nie ma nic złego w dodatkowej, wydajnej formie komunikacji, nieprawdaż? Wrocławianie mogą czuć się jednak zmęczeni ciągłymi remontami miasta, które choć niezbędne i przyjęte ze zrozumieniem, utrudniały na długie miesiące komunikację po mieście. Na dodatek inwestycja ta dokonana będzie ze środków publicznych i będzie dość kosztowna, a to oznacza, że by dać na metro trzeba będzie najpierw komuś zabrać.
Nie tylko Wrocław
Wrocław nie jest jedynym polskim miastem, które poważnie rozważa budowę swojego metra, choć jako pierwsze deklaruje realne kroki w tym kierunku. O swojej własnej kolei podziemnej myślą również Poznań i Kraków. Drugie z miast uczciwie deklaruje jednak, że nie widzi możliwości „zmieszczenia” w swoim budżecie tak dużej inwestycji. Poznań za to dużo chętniej skłania się do zbudowania odpowiednika warszawskiej SKM przy wykorzystaniu częściowym istniejącej już infrastruktury.
Tymczasem Warszawa, choć z kompromitującym opóźnieniem, uruchomiła drugą nitkę swojego Metra. Była to największa samorządowa inwestycja w Polsce o wartości prawie sześciu miliardów złotych. Długość nowej linii to 6,1 kilometra, na której składają się stacje Rondo Daszyńskiego, Rondo ONZ, Świętokrzyska (stacja przesiadkowa między liniami metra), Nowy Świat - Uniwersytet (najgłębiej położona stacja metra, zlokalizowana 6 pięter pod ziemią), Centrum Nauki Kopernik, Stadion i Dworzec Wileński. Na drugą linię składa się sześć podwójnych tuneli łączących stacje, tunel łącznikowy o długości 0,5 km, łączący obie nitki metra oraz tunel biegnący około 7,5 metra pod dnem Wisły.
Wiele wskazuje na to, że mimo wszystko inwestycja była dobrym pomysłem a zapotrzebowanie było ogromne. Dzienna linia pasażerów na jeden kilometr na drugiej linii metra to 16 384 osób (pierwsza linia: 19 021 osób). Dla porównania, w Budapeszcie to 28 125 osób, Bukareszcie 5125 osób, Hamburgu 5709 osób, w Monachium 11 790 osób a w Wiedniu 22 297 osób.
* Zdjęcie: Shutterstock