Wygląda na to, że doczekaliśmy się drugiego Internetu. Nazywa się Facebook
Potęga ponad miliarda użytkowników najbardziej popularnego serwisu społecznościowego jest przytłaczająca, co do tego chyba nikt nie może mieć wątpliwości. Dominacja giganta staje się jeszcze bardziej widoczna, gdy zostanie ukazana w liczbach, a te wskazują jednoznacznie, że Facebook najzwyczajniej w świecie zdominował Internet.
Jeśli chodzi o amerykańskie media, Facebook stanowi 25% CAŁEGO ruchu sieciowego. Jak wykazują analizy w raporcie State of the News Media wykonanego przez Pew Research Center, ta tendencja jest globalna, a wytłumaczenia stanu rzeczy należy szukać w tym, że istniejący od 11 lat portal nie tylko uzależnia od siebie użytkowników. On ich niemalże zniewala, oferując na tyle dużo możliwości, żeby przeciętny internauta nie widział powodu, by go opuszczać.
Facebook drugim Internetem?
Badania przeprowadzone przez quartz.com wykazały, że w rejonach Indonezji, Nigerii, Brazylii oraz Indii zatrważająca ilość respondentów korzystająca z Facebooka nie zdaje sobie sprawy z tego, że w istocie korzysta z Internetu. Co więcej, podobne badania przeprowadzone w USA wykazały, że aż 5% ankietowanych nie uważa Facebooka za część Internetu.
I szczerze mówiąc, im więcej o tym myślę, tym bardziej nie dziwię się takim osądom. Portal Marka Zuckerberga ciężko zapracował na swoją (niemalże) autonomię.
Widać to chociażby w wynikach raportu Pew w zakresie generowanego przychodu z reklam w mediach internetowych. Aż 61% tego przychodu generuje zaledwie pięć firm: Facebook, Google, Microsoft, Yahoo oraz AOL. Portal społecznościowy na przestrzeni ostatnich dwóch lat podwoił swoje przychody płynące z reklam, co w zeszłym roku poskutkowało wynikiem na poziomie pięciu miliardów dol. czyli więcej niż 10% całego przychodu z reklam sieciowych.
Facebook również zręcznie dostosowuje się do trendów i zmieniających się potrzeb użytkowników. Raport wykazał, że firma wyszła naprzeciw przeniesieniu ciężaru przeglądania portalu na urządzeniach mobilnych z urządzeń stacjonarnych. W porównaniu do ubiegłego roku przychody z reklam na tych ostatnich zmalały aż o 20%, za to wzrosły o taki sam procent na urządzeniach mobilnych.
Jeśli wierzyć słowom Marka Zuckerberga, co piąta spędzana przez nas minuta na urządzeniach mobilnych poświęcana jest przeglądaniu Facebooka. Patrząc ile czasu sam spędzam na tym portalu (choć zajmuję się tam tylko prowadzeniem własnej strony) nie śmiem polemizować.
Rozumiem też, dlaczego Facebook stał się dla milionów ludzi takim Internetem w pigułce. Jeżeli nawet nie światem w pigułce.
Tam jest po prostu wszystko.
Chcesz pograć w niezobowiązującą grę? Proszę bardzo. Pogadać ze znajomymi? Bez problemu. Założyć własny biznes? Facebook sprawił, że to naprawdę dziecinnie proste z wykorzystaniem stron FB. Doczekaliśmy się czasów, kiedy taki np. bloger nie potrzebuje już defacto swojego bloga. Obejdzie się bez niego. Ma przecież Facebooka. Nie wspominam tu nawet o wprowadzeniu funkcji wideo, nowych usługach wewnątrz Messengera... Już chyba tylko kawy Facebook nie robi.
Według raportu Pew za 2014 rok ponad 50% respondentów używa Facebooka jako głównego źródła informacji, czy to w formie agregatora treści, czy poprzez liczne strony newsowe.
Dostawcy treści zdają sobie sprawę z potęgi portalu. Szacuje się, że w przypadku większości największych platform informacyjnych, aż 25% ruchu pochodzi właśnie z tej sieci społecznościowej. Dla wielu stron ten procent jest wielokrotnie wyższy.
Biorąc to wszystko pod uwagę, nic dziwnego, że Facebook dąży ku stworzeniu własnej platformy informacyjnej we współpracy z wydawcami, o czym pisaliśmy już na łamach Spider's Web. Według zamysłu portalu, artykuły mają otwierać się bezpośrednio z poziomu tablicy użytkownika, a zatem bez zbytecznego czekania, otwierania linków w przeglądarce i przekierowań.
Oprócz oczywistego pogłębienia hegemonii Facebooka, nowe rozwiązanie kazało nam się zastanowić nad jeszcze jedną rzeczą - w jaki sposób rozliczane będą przychody z reklam, podczas gdy treść portalu informacyjnego będzie wyświetlać się poza nim?
Dziś już wiemy, że Facebook rozważa kompletną zmianę swojego modelu biznesowego, na użytek New York Times, National Geographic, BuzzFeed oraz innych partnerów, którzy dołączą do projektu. Otóż ci wydawcy mają otrzymywać pełną kwotę przychodów w przypadku reklam wykupionych na stronie hostowanej przez Facebooka, a w przypadku reklam wykupionych przez portal społecznościowy, do kieszeni wydawcy trafi 30% przychodu z reklam.
Czy to wystarczy, żeby przekonać wydawców? Nie jestem przekonany.
Zyski z reklam to jedno, ale nie sposób oszacować, jak bardzo ucierpi ruch na natywnych stronach wydawców, kiedy oddadzą swoje treści we władanie Facebookowi. Skoro już teraz miliony ludzi niechętnie opuszcza portal, to co dopiero wtedy, kiedy zaoferować im naprawdę wartościową treść, bez konieczności opuszczania przytulnych kątów newsfeedu?
Rozmowy Facebooka z wydawcami nadal trwają i nie jest pewne, jaki będzie ich finał, lecz obawiam się, że jeśli to obecnej potęgi firmy dojdą jeszcze treści od szanowanych dostawców treści, określenie "drugi Internet" wcale nie będzie na wyrost.
Portal Marka Zuckerberga oczywiście doskonale sobie poradzi bez ich pomocy. Osobiście jestem bardzo zdziwiony, że firma już dawno nie zdecydowała się na stworzenie własnej platformy newsowej - dysponując tak potężnym zapleczem finansowym i tak ogromną bazą potencjalnych czytelników, Facebook mógłby spokojnie pokusić się o stworzenie czegoś więcej, niż tylko agregatora treści.
Jak już wspominałem, sam z Facebooka korzystam już praktycznie tylko po to, by prowadzić fanpage swojego prywatnego bloga, ale wiem, że jestem niewiele znaczącym wyjątkiem. Badania w różnych źródłach dość wyraźnie pokazują, że liczba ludzi dla których Internet=Facebook z roku na rok nie maleje, a pozycja giganta na rynku umacnia się do niewyobrażalnego stopnia.
Osobiście znam osoby, które nie wyobrażają sobie życia bez tego portalu. A patrząc na kierunek, w którym ta społecznościówka zmierza, niedługo nie będą sobie mogli wyobrazić również życia poza nim.
I chciałbym, żeby to było tylko moje czarnowidzenie. Przesada. Niestety jednak, na to mi nie wygląda. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że Facebook będzie jeszcze bardziej widoczny w internetowym krajobrazie.
Szkoda tylko, że dla niektórych użytkowników również jedynym, co będą w stanie w tym krajobrazie dostrzec.
* Grafiki pochodzą z serwisu Shutterstock