Pełnoklatkowe lustrzanki wymrą do 2025 roku
Odważna teza, prawda? Tak właśnie uważa dr Rajiv Laroia, który stworzył rewolucyjny startup Light.
Słowa Rajiva Laroia o rychłej śmierci lustrzanek padły w wywiadzie dla serwisu Imaging Resources. Laroia twierdzi, że jego technologia jest tak dobra, że lustrzanka stanie się niepotrzebna. Smartfony w niedalekiej przyszłości mają dawać tak wysoką jakość obrazka, że zastąpią już nie tylko kompakt, ale także aparaty z wymienną optyką.
Wszystko za sprawą szeregu obiektywów o różnych ogniskowych, które mają mieścić się w jednym smartfonie.
Kto stoi za Light?
Założyciel i współzałożyciel Light (odpowiednio: Rajiv Laroia i Dave Grannan) nie wzięli się znikąd i obaj mają duże sukcesy na rynku nowoczesnych technologii. Laroia bezpośrednio tworzył technologię 4G/LTE w swojej firmie Flarion Technologies, którą później przejął Qualcomm. Z kolei Grannan jest od dawna związany z rynkiem mobile. Jest także CEO firmy Vlingo, która stworzyła technologie rozpoznawania mowy stosowane dziś w Siri i Samsung S Voice.
A czym właściwie jest Light?
Na dzień dzisiejszy jest przede wszystkim obietnicą. Jest to młody startup, który chce zrewolucjonizować aparaty w smartfonach. Pomysł opiera się na wprowadzeniu do smartfonów zoomu optycznego o dobrej jakości… choć słowo „zoom” nie jest może najtrafniejsze.
Cała koncepcja opiera się bowiem o szereg obiektywów i matryc, które mają być zamontowane wewnątrz smartfona. Każdy taki zestaw ma dawać inną ogniskową, a więc pozwoli na rejestrowanie różnych kątów widzenia. Szkopuł polega na tym, że jest to szereg obiektywów stałoogniskowych, a nie jedno szkło z płynnym zoomem.
Oczywiście będzie możliwość płynnego zoomowania korzystając z kombinacji zoomu cyfrowego i automatycznego przełączania się między kolejnymi aparatami, ale najlepsza jakość będzie uzyskiwana dla natywnych ogniskowych.
Drugą innowacją jest zmiana głębi ostrości. Aparat Light dzięki temu, że może korzystać z wielu obiektywów o różnych ogniskowych, może rozmywać tło za obiektem. Co więcej, to użytkownik może wybrać stopień i charakter rozmycia tła.
Trzecią nowością jest zerwanie z szerokim kątem. Aparaty w technologii Light są zbudowane nieco inaczej, niż w tradycyjnym smartfonie. Light zakłada, że na matrycę nie pada bezpośrednio światło przechodzące przez obiektyw. Zamiast tego, w aparacie jest stosowane lustro, a więc tor światła jest zakrzywiony. Matryca jest umieszczona prostopadle do obiektywu i może być od niego odsunięta na znaczną odległość. A to przekłada się na możliwość uzyskania długich ogniskowych. Mówi się o ogniskowych nawet do 150 mm.
Tego typu eksperymentalne aparaty były już na rynku. Najsłynniejszym przykładem jest Minolta Dimage X z 2002 roku, w której tor optyczny biegł prostopadle do obiektywu. Nawet Apple jakiś czas temu kupiło patent na takie rozwiązanie. Tyle tylko, że w pomyśle Light ma być nie jeden, a wiele takich modułów optycznych. Na przykład 16, tak jak na powyższym prototypie.
Jestem mocno sceptyczny
Stali czytelnicy Spider’s Web pewnie wiedzą, że słowa Rajiva Laroia traktuję z dużą dozą… dystansu. Wielu już zapowiadało śmierć lustrzanek. Miały być bezlusterkowce, miało być Lytro, a do dziś lustrzanki mają się bardzo dobrze i w wielu zastosowaniach są po prostu niezastąpione. Nie wyobrażam sobie profesjonalisty, który wykonuje płatne zlecenie smartfonem. Jeszcze nie dziś, ani nawet nie za wspomniane 10 lat. Skoro nawet bezlusterkowce nie są w stanie wygryźć lustrzanek, dlaczego miałoby się to udać smartfonom?
Lustrzanki być może mają zadyszkę i nie rozwijają się tak szybko, jak młodsze gałęzie rynku, ale nie dajmy się zwariować. Jeśli nie zostanie opracowana zupełnie nowa technologia, w fotografii nadal będzie się liczyć duża matryca i jasny obiektyw. Tak jest od samego początku (choć wcześniej zamiast matrycy był inny materiał światłoczuły) i mimo wielkich ambicji młodych startupów, nie zapowiada się, by taki stan rzeczy miał się zmienić.