Pierwsze głośne oskarżenie dla „żartownisia” nasyłającego SWAT na graczy. W końcu
Siedzisz wygodnie przed konsolą bądź komputerem. Grasz w ulubiony tytuł, jednocześnie strumieniując obraz na serwisie Twitch. Nagle z przedpokoju dobiegają do ciebie dziwne szmery. Nim zdążysz podnieść się z krzesła następuje wielki huk, po czym z krzykiem do pomieszczenia wpadają uzbrojeni mężczyźni. Zostajesz obezwładniony i skuty, podczas gdy operatorzy przeszukują twoje mieszkanie. To właśnie „swatting”.
„Swatting” to niebezpieczna moda wśród znudzonej, zblazowanej, amerykańskiej młodzieży. Pierwsze udokumentowane przykłady nasyłania specjalnych oddziałów na niczego nieświadome osoby miały miejsce jeszcze w 2008 roku. Jednak dopiero od dwóch lat zjawisko przybrało na sile. „Żartownisie” najpierw wzięli za cel celebrytów, z kolei ostatnio ofiarami „swattingu” stali się popularni gracze i producenci gier.
Aston Kutcher, Puff Daddy, Tom Cruise, Chris Brown, Miley Cyrus, Justin Bieber czy Clint Eastwood – to wszystko ofiary pozornie anonimowego „swattingu”.
Na przestrzeni miesięcy amerykańskie służby zdołały udoskonalić procedury zgłaszania potencjalnych przestępstw. Dzisiaj gwiazdy oraz celebryci nie są już narażeni na interwencje operatorów SWAT, jak miało to miejsce jakiś czas temu. Amerykański system jest jednak bezsilny, kiedy zgłoszenie o potencjalnym zagrożeniu terrorystycznym pada na jedno z milionów anonimowych mieszkań w olbrzymich metropoliach. Walczące z globalnym terroryzmem mocarstwo musi reagować na każdy z takich sygnałów.
Zagrożenie terrorystyczne, broń chemiczna, handel narkotykami oraz ludźmi, czy w końcu porywanie zakładników i strzelanina wewnątrz budynków – to najczęstsze zgłoszenia, jakie otrzymują dyspozytorzy. Dzwoniąc pod 911 żartownisie opowiadają fikcyjne historie, niejednokrotnie wcielając się w ofiary dramatycznych zdarzeń. W zależności od treści zgłoszenia pod podanym adresem pojawiają się oficerowie lokalnej policji bądź operatorzy SWAT. Jak łatwo się domyślić, w sytuacji domniemanego zagrożenia życia i zdrowia uzbrojeni mężczyźni nie są skorzy do tłumaczeń.
Od 2014 roku „swatting” stał się zjawiskiem charakterystycznym dla branży gier. Ofiarami są zarówno gracze jak i producenci.
W sierpniu minionego roku popularny YouTuber Jordan Mathewson został „odwiedzony” przez oddział SWAT podczas rozgrywki w Counter Strike: Global Offensive. Zdarzenie widziały setki tysięcy innych osób, ponieważ podczas interwencji Jordan strumieniował obraz ze swojej kamery za pomocą platformy Twitch. Zgłoszenia na 911 dokonał jeden z widzów Mathewsona, natomiast przebieg samej akcji możecie zobaczyć poniżej:
W październiku 2014 roku „swatting” dotknął jednego z twórców Bukkita – specjalnego serwera przeznaczonego dla Minecrafta. Wesley’a Wolfe’a policja odwiedziła zaraz po tym, jak dowiedziała się, że programista "zastrzelił" swoich rodziców i może być groźny dla innych ludzi. Twórca serwera zgaduje, że nalot miał związek z groźbami od sfrustrowanych wielbicieli Minecrafta.
Grudzień tego samego roku to kolejny głośny nalot – tym razem na studio Bungie odpowiedzialne za gry takiego kalibru jak Halo czy Destiny. „Żartowniś” zadzwonił na policję i zażądał 20 000 dolarów twierdząc, że wziął programistów za zakładników i otoczył cały teren minami. Tym razem służby bezpieczeństwa szczegółowo przeanalizowały nagranie rozmowy i doszły do wniosku, że telefon nie został wykonany z wewnątrz opisywanego budynku. Mimo wszystko funkcjonariusze i tak pojawili się w studiu ze względów bezpieczeństwa.
„Swatting” jest niezwykle szkodliwym zjawiskiem na kilku płaszczyznach i jestem przekonany, że wcześniej czy później dojdzie do jakiejś tragedii.
Musimy pamiętać, że jadące na miejsce potencjalnego zdarzenia oddziały SWAT przygotowują się do prawdziwego odbijania zakładników bądź walki z terrorystami. Operatorzy są wyposażeni w prawdziwą broń, której mogą użyć w każdej chwili. Gdyby więc zdarzyło się, że wkraczający do domu gracza oficerowie napotykają opór zszokowanego i zdezorientowanego młodzieńca, mogłoby dojść do tragedii. Internauci doskonale znają zdecydowanie oraz brutalność amerykańskiej policji. Co dopiero mówić o specjalnych oddziałach.
„Swatting” generuje również olbrzymie koszty. Jedno wezwanie wyspecjalizowanych służb przekłada się na wydatek rzędu 100 tys. dol. Biorąc pod uwagę skalę zjawiska, wystawia to organy USA na nieprzewidziane wydatki. Te mogą odbić się negatywnie na kondycji samego oddziału, który w sytuacji prawdziwego zagrożenia może nie być tak sprawny i profesjonalny jak powinien. Oczywiście operatorzy SWAT każde wezwanie biorą śmiertelnie poważnie. Czy jednak dokładnie tak samo będzie za kilka lat, o ile zjawisko „swattingu” jeszcze bardziej przybierze na sile?
Sądy Stanów Zjednoczonych nie powinny wahać się przed wydawaniem popisowych, odstraszających wyroków za „swatting”.
Właśnie rozpoczyna się pierwsza głośna sprawa sądowa za „swatting” gracza na graczu. Jak pisze Chicago Sun Times, Brandon „Farmer God” Willson zostanie skazany na pięć lat pozbawienia wolności za „swatting” na innym graczu. Dziewiętnastolatek nie tylko nasłał na innego człowieka operatorów SWAT, ale również wysyłał mu pogróżki oraz próbował włamać się na jego oraz jego rodziny konta bankowe. Chociaż wyrok jeszcze nie zapadł, przedstawiciele FBI oraz policji twierdzą, ze mają niezbite dowody na winę Willsona.
Jeżeli amerykański sąd przychyli się do opinii oskarżycieli, „Farmer God” spędzi za kratkami pięć lat ze swojego życia. Do czasu wyroku Brandon pozostanie w areszcie. Jest to pierwsza tak nagłośniona medialnie sprawa, w której bierze udział gracz. Wiszący nad głową oskarżonego wyrok będzie więc szczególny, pełniąc rolę dyscyplinującą oraz odstraszającą. Nie zdziwię się, jeżeli sąd będzie chciał zrobić z Willsona przestrogę dla innych młodych ludzi. Biorąc pod uwagę realne zagrożenia wynikające ze „swattingu”, byłby to odpowiedni ruch.
*Zdjęcia pochodzą z serwisu Shutterstock