Sony amputuje kolejne organy, a fotografowie zacierają ręce
Czytając ostatnie doniesienia o kondycji finansowej Sony, można odnieść wrażenie, że firma ledwo utrzymuje się na powierzchni. Tymczasem problemy finansowe mogą być doskonałą informacją dla osób zainteresowanych fotografią, bowiem po amputacji chorych organów to właśnie biznes foto ma być wyniesiony na piedestał.
Można odnieść wrażenie, że w ostatnich tygodniach nazwa Sony pojawia się w mediach głównie w kontekście skandali, przecieków danych, ataków hakerów i problemów finansowych. Sporo pisze się o „wyprzedaży” poszczególnych marek. W 2014 roku marka VAIO została sprzedana, a podobny los może spotkać dział smartfonów Xperia i telewizorów Bravia. Mówi się, że nawet marka Walkman nie ma przed sobą różowej przyszłości, a przynajmniej nie pod sterami Sony.
I choć strategia „One Sony” lansowana przez CEO firmy Kazuo Hirai coraz mocniej się rozmywa, to wcale mnie to nie martwi.
Silna fotografia
Sony obiąc porządek w swoim portfolio zamierza postawić na rozwój produktów, o których niewiele mówi się w branży technologicznej. Mam na myśli dział aparatów, który najprawdopodobniej w nadchodzących latach jeszcze mocniej rozkwitnie.
Sony opublikowało swoją najnowszą strategię finansową na lata podatkowe 2015-2017. Znajdziemy tam trzy główne punkty, na których skupi się Sony. Firma zamierza skupić się na zwiększeniu zysków bez konieczności zwiększania produkcji. Ponadto każdy dział Sony ma zyskać większą autonomię i skupić się na podniesieniu wartości dla akcjonariuszy. Dodatkowo Sony zamierza jasno sprecyzować pozycjonowanie każdego działu w szerszej perspektywie biznesowej. Te dość lakoniczne punkty mogą oznaczać niemal wszystko, ale dalsza część oświadczenia Sony przynosi więcej konkretów.
Jako pierwszy motor wzrostu, który ma poprawić kondycję firmy, jest wymieniony biznes matryc CMOS. Firma zamierza zarówno zwiększyć produkcję sensorów, jak i nakłady finansowe na dział badawczo-rozwojowy. Jest to świetna wiadomość dla całego rynku foto.
Być może nie wszyscy o tym wiedzą, ale Sony produkuje matryce dla wielu swoich konkurentów
W mediach technologicznych koronnym przykładem wspierania konkurencji jest toksyczny związek Apple i Samsunga. Mimo licznych pozwów między firmami, koreański producent zapewnia wiele podzespołów do iPhone’ów, w tym procesory i pamięci RAM oraz flash. Obie firmy siłą rzeczy muszą więc żyć w symbiozie.
Nie inaczej jest w przypadku Sony, które produkuje matryce do aparatów stosowanych w iPhone’ach. Mówi się, że Apple stosuje najlepsze aparaty w mobilnym świecie, natomiast nie miałoby to miejsca, gdyby nie przetworniki Sony. Apple robi świetną robotę w oprogramowaniu tych układów, ale sprzęt ma kluczowe znaczenie.
Jeśli dziś ktoś wygłasza opinię, że Sony to aparaty dla amatorów, wykazuje się wielką ignorancją
Nie inaczej jest na „dużym” rynku fotograficznym. Tutaj Sony jest niekwestionowanym liderem w produkcji matryc. Od wielu lat ogromna większość lustrzanek Nikona ma w środku matrycę Sony. Niektóre nowe modele mają sensory produkcji Toshiby, ale to nieliczne wyjątki, bowiem wszystkie półki aparatów (w tym sztandarowe lustrzanki) działają głównie w oparciu o matryce Sony. Ostatnio coraz głośniej mówi się o tym, że również Canon ma przejść na sensory Sony, gdyż sam nie jest w stanie dłużej konkurować na tym polu. Nie można też zapomnieć o własnej marce aparatów Sony, czyli lustrzankach i bezlusterkowcach Alfa.
To jedynie konsumenckie ujęcie tego rynku, bowiem produkcja matryc CMOS sięga znacznie dalej i w praktyce duża część dotyczy np. rynku nowoczesnej medycyny. Jednak właśnie ten konsumencki wymiar cieszy mnie najmocniej, bo już od kilku lat Sony zaskakuje branżę foto coraz śmielszymi konstrukcjami.
Sony jako pierwsze pokazało mały kompakt z matrycą pełnoklatkową (rewelacyjny RX1), a także pierwsze bezlusterkowce z pełną klatką (rodzina A7). Modele tej serii łamią kolejne ograniczenia – Sony A7S jest zasadniczo „noktowizorem”, bo trudno inaczej nazwać użyteczne ISO na poziomie 51200. Z kolei A7 II to pierwszy pełnoklatkowy aparat z pięcioosiową stabilizacją. Są to realne innowacje, które do dziś nie doczekały się jakiejkolwiek konkurencji. Nie sposób pominąć także nowych informacji o pracy nad zakrzywionymi sensorami, które mogą mocno namieszać na rynku foto.
Gdyby tylko optyka nadążała za matrycami...
I choć branża matryc (i generalnie aparatów) to bardzo mocna strona Sony, to trudno mi wystawić podobną laurkę dla optyki firmy. Gdyby Sony z równym impetem rozwijało swoje linie obiektywów, pozostałe firmy fotograficzne mogłyby powoli zacząć zwijać interes. Niestety nie jest tak dobrze. Świetne nowości sprzętowe są zbyt często ograniczane poprzez braki systemowej optyki. Wystarczy powiedzieć, że pełnoklatkowy system Sony E ma już niemal tyle samo korpusów, co obiektywów, a to prawdziwe kuriozum.
Branża foto może być w dłuższej perspektywie mocną stroną Sony, ale dobrze by było, gdyby poszła za tym również optyka. No chyba, że Sony chce być wychwalane jago poddostawca części Nikona i Apple.