Zasady randkowania w sieci, czyli tego się nie robi!
Panowie, pewnych rzeczy po prostu się nie robi! Wiem, że media społecznościowe są pełne pokus, ale przez to łatwo też tu o gafę! Obserwując ewolucję internetowego podrywu mam czasem wrażenie, że niektórzy nigdy się nie nauczą, że aby uskutecznić podryw i zwrócić na siebie uwagę, trzeba mieć umiejętności i orientować się we wciąż zmieniających się meandrach sieciowych miejsc, w których można wejść w interakcje!
Nie ma nic gorszego niż facet, który zaczyna szeroko zakrojoną ofensywę zwrócenia na siebie uwagi. Zaczyna się od jednej sieci społecznościowej - dodaje do znajomych czy zaczyna obserwować - a potem znajduje swoją wybrankę w innych miejscach. Wszędzie. Gdzie tylko się da. Potem zaczyna komentować pod niemal każdą aktywnością, starając się być zabawny czy intrygujący. A potem robi największe faux pas delikatnych internetowych interakcji. Włazi na profil na Instagramie czy otwiera folder ze zdjęciami Facebooka i lajkuje każde selfie, każde jej zdjęcie z wakacji, dochodząc do tych sprzed kilku lat.
Dla przeciętnie rozgarniętej kobiety w tym momencie jest już spalony. W głowie zapala się czerwona lampka "uwaga, stalker bez wyczucia, unikać!".
To nie tak, że odrzuca nas sam fakt przeglądania zdjęć. My wiemy, że każdy to robi, każdy przegląda czasem zdjęcia osób, które go intrygują czy się podobają. Jednak ten fakt powinien zostać w sferze niedopowiedzeń. Tak samo, jak nie mówisz dziewczynie przy pierwszym spotkaniu, że obserwujesz ją od pół roku, wiesz gdzie mieszka i podoba ci się na tyle, że dowiedziałeś się jaka jest jej ulubiona pomadka, tak samo nie lajkujesz zdjęć sprzed 3 lat z wakacji! Oznacza to mniej więcej tyle, że nie masz wyczucia, jesteś jak słoń w składzie porcelany i nie potrafisz wczuć się w rolę drugiej strony. Nie. Nigdy.
Jeśli chcesz zacząć aktywnie zwracać na siebie uwagę nie rób tego komentując pod wpływem emocji każdy post i każde zdjęcie. Tym bardziej nie samymi superlatywami. Szanse na to, że twoje komentarze będą od czapy są wysokie - nie znasz dobrze wybranki, a już pchasz się między jej znajomych. Poświęć kilka chwil na przejrzenie jej wcześniejszej aktywności (NIE LAJKUJ NIC!), zobacz co lubi, czego nie lubi, a przede wszystkim w jaki sposób się wypowiada. Być może zobaczysz, że większość jej postów do emoji przy fociach z psiapsiółami, może to ochłodzi twój entuzjazm.
Jeśli nie, postaraj się przemyśleć to, co piszesz. Słowo pisane może mieć większą moc niż komentarz rzucony od niechcenia gdzieś w rzeczywistości. Będzie wisiało tak i wisiało i przypominało o sobie wielokrotnie. Zasada "jeśli nie masz nic ciekawego do powiedzenia, to nie mów nic" też jest w tym miejscu przydatna. Warto też być cierpliwym.
Jako doświadczona stalkerka muszę też przypomnieć, że dobry stalker nigdy - przenigdy - nie zdradza się ze swoimi aktywnościami! Musisz być jak cień! Przemykać przez internety jak duch, który zbiera co potrzebuje i idzie dalej, jakby nigdy go tam nie było!
Pamiętaj też, że skoro Ty możesz google'ować obiekt swoich westchnień, to obiekt może wygoogle'ować też ciebie. A gdy to zrobi, być może znajdzie kompromitujące zdjęcia z imprez, dziwne statusy, zobaczy czym się interesujesz, że za dużo czasu spędzasz czytając głupie teksty o randkowaniu w internecie. Zadbaj więc o to, by twoja prywatność była prywatna chociaż powierzchnownie. I pochowaj zdjęcia z mocno zakrapianych imprez!
A gdy już uda ci się zwrócić na siebie uwagę, gdy odważysz się zagadać na czacie, gdy odpowie, pamiętaj, by używać całych zdań i nie pisać "już" jako "jusz".
Pamiętaj, żeby uśmiechać się intrygująco na wszystkich zdjęciach. Żeby wpisać jakiś ładny, romantyczny cytat w polu “o sobie” na fejsie. Pamiętaj, żeby nie być sobą!
Chwila. Co ja piszę? Czym podryw w sieci różni się od podrywu w “rzeczywistości”? I dlaczego zachęcam do szpiegowania obiektów westchnień?
Pewnie dlatego, że kogoś, kogo znam spotkała ostatnio dosyć nieprzyjemna sytuacja. Niezgrana para na Tinderze, lekka kłótnia i nazwanie faceta “dupkiem” za niewybredne komentarze przekształciły się w szpiegowanie dziewczyny na praktycznie każdej sieci społecznościowej, z chamskimi komentarzami pod postami. Widocznie “absztyfikant” zrobił screenshota profilu i wrzucił zdjęcie dziewczyny w wyszukiwarkę grafik Google i tak dotarł do jej profilu i poznał więcej danych.
Internet to taki trochę dziki zachód relacji damsko-męskich. To, co w tak zwanym realu nie miało by miejsca, uskutecznia się w sieci. Z nowymi narzędziami łatwo jest poznać publiczny wizerunek innej osoby, łatwo też się z nią skontaktować i… wystraszyć.
A wszystkie poradniki jak podrywać w sieci można rozbić o kant tyłka. Trzeba pamiętać o jednym: po drugiej stronie siedzi osoba, która ma własny zestaw doświadczeń, własne oczekiwania i może zareagować inaczej, niż oczekujemy. I dlatego jedyną radą na temat randek w sieci jest ta mówiąca, że trzeba brać pod uwagę uczucia drugiej osoby. I nie być dupkiem.