Overmax Vertis Braver, czyli telefon nieśmiertelny - recenzja Spider's Web
"Wszystkoodporność" współczesnych smartfonów jest kwestią co najmniej dyskusyjną. Owszem, wersje specjalnie wzmacniane, lub nawet czasem "cywilne" potrafią wytrzymać sporo, ale nadal żal zabierać je na szalony górski wypad, budowę, czy nawet trzymać przy sobie w trakcie remontu domu. Wciąż powstają jednak urządzenia, których priorytetem jest nic innego, jak sprostać wszelkim możliwym warunkom. I nie muszą być wcale przerażająco drogie.
Overmax Vertis Braver, bohater tego testu, trafił w moje ręce jeszcze w zeszłym roku, ale z recenzją zwlekałem dość długo. Powód był dość prosty - producent obiecywał niesamowitą wytrzymałość w absolutnie każdych warunkach i trzeba to było rzetelnie sprawdzić, a niektóre próby zabierały nawet po tydzień lub dwa. W końcu każdemu z nas zdarza się zakopać telefon w ogródku, a potem zapomnieć o nim na kilka, albo kilkanaście dni i chciałby, żeby potem działał. Takich rzeczy nie można przyspieszać.
Ale po kolei...
Budowa i zestaw
Trudno ukryć, że wzmacniane telefony, w tym Braver, są w pewnym stopniu fascynującymi produktami. Szczególnie w dzisiejszych czasach, kiedy smartfony potrafią mierzyć 5 mm grubości i mieć zatrważająco dobry stosunek powierzchni wyświetlacza do powierzchni frontu urządzenia. Tu nie ma bowiem miejsca na żadną subtelność, na żadne wyścigi na grubość czy efektowne wykończenie obudowy - każdy element jest zaprojektowany z myślą o wytrzymałości.
Skutkiem tego, trudno uznać propozycję Overmaxa za zwycięzcę konkursu piękności, cienkości czy efektywnego wykorzystania miejsca. Sporo pustej przestrzeni dookoła ekranu i mięsiste połacie twardej gumy z przetłoczeniami i żłobieniami ułatwiającymi pewny chwyt nawet w grubych rękawicach sprawiają, że telefon jest wręcz nieproporcjonalnie duży. 133 mm x 74 mm x 19 mm przy zaledwie 4-calowym wyświetlaczu to wynik w klasyfikacji normalnych telefonów wręcz straszny. Dla porównania, HTC w niezbyt nowym już One M7 zmieściło ekran 4,7" przy wymiarach 137,4 x 68,2 x 9,3 mm.
Tak, Braver jest tak gruby, że równowartość tego parametru uzyskalibyśmy dopiero dwoma One M7 (a i tak by nie starczyło!) albo prawie czterema AllView X2 Soul! Jest też nadzwyaczaj wręcz ciężki. Na tyle, że producent nie podaje tej wartości na swojej stronie, ani na pudełku z telefonem.
W tej kategorii niewielka grubość obudowy rzadko jednak uznawana jest za jakąkolwiek zaletę, a wartość telefonu zależy nie od jak najmniejszych ramek, ale od tego, ile upadków czy utopień będzie w stanie przeżyć. Szczególnie, jeśli wszystkie te dodatki pozwalają na spełnienie kryteriów normy IP-68, czym może pochwalić się naprawdę niewiele smartfonów.
A Braver naprawdę ma się czym chwalić - każdy element obudowy sprawia bowiem wrażenie niesamowicie pancernego, każda wystająca śrubka podkreśla odczucie solidności, a niemal każdy otwór został przesłonięty zaślepką tak grubą i tak szczelnie przylegającą, że przy pierwszym kontakcie można zwątpić w to, czy faktycznie znajduje się ona w tym miejscu i czy w ogóle da się ją otworzyć. O jakichkolwiek przypadkowych otwarciach, np. gdy telefon znajduje się pod wodą, nie ma oczywiście mowy. Inaczej niż celowo i to przy dużym wysiłki, po prostu nie da się ich otworzyć.
Jedyne częściowo odsłonięte otwory to te, których niestety zakryć się nie da - głośnik i mikrofon, co jednak w żaden sposób nie wpływa na wodoodporność zestawu. Po kąpielach w błocie trzeba jednak poświęcić chwilę czasu na ich oczyszczenie - inaczej dźwięki mogą być odrobinę przytłumione. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, aby i przed odpowiednimi zabiegami pielęgnacyjnymi swobodnie prowadzić rozmowy, mówiąc po prostu odrobinę głośniej i ustawiając poziom głośności nieznacznie wyżej niż normalnie.
Masywność gumowej osłony możemy niemal w pełni podziwiać w momencie, gdy uporamy się z otwarciem jednej z zaślepek (oczywiście solidnie przymocowanej do telefonu - urwanie nie wchodzi raczej w grę). Jest ona tak gruba i tak szczelnie wypełnia wszystkie przestrzenie, że niemożliwe jest chociażby... włożenie standardowej wtyczki USB - metalowa końcówka okazuje się po prostu zbyt krótka, a jej obudowa blokuje dalsze wkładanie. Warto więc zawsze mieć przy sobie dołączany do zestawu przewód, bo inaczej możemy mieć spore problemy.
Dobrze jest mieć przy sobie także... płaski śrubokręt. To właśnie on jest jedynym sposobem na zakładanie i zdejmowanie również wzmacnianej, profilowanej i ozdobionej metalową plakietką pokrywy akumulatora, pod którą znajduje się także złącze na dwie karty SIM i kartę pamięci microSD. Przyznam się, że początkowo nie byłem pewny, dlaczego obudowa nie chce zamknąć się normalnie - na wcisk czy zatrzask. Dopiero odnalezienie reszty gadżetów rozwiało moje wątpliwości i muszę przyznać, że całość robi to ogromne wrażenie. Nie tylko jako coś względnie nowego, ale jako coś bezwzględnie solidnego.
Ekran i przyciski
Jak łatwo się domyślić patrząc na cenę, Braver nie ma dla nas pod tym względem zbyt wiele ciekawego do zaoferowania. Wyświetlacz nie dość, że mały (4") i z "zaledwie" pięciopunktowym wielodotykiem, to jeszcze z rozdzielczością, która standardem była co najmniej kilka lat temu (800x480 pikseli). Nie biorąc jednak na razie pod uwagę jego wytrzymałości (omówione później), jest co najmniej kilka parametrów, które sprawiają, że mimo wszystko nie można go określić jako złego.
Przede wszystkim, pomimo przeciętnego zagęszczenia pikseli, treści wyświetlane na tak małym ekranie są jak najbardziej czytelne i klarowne. Owszem, nie jest to Retina, nie mówiąc już o rozdzielczości 2K, ale w tym segmencie i przy tej cenie nie można przesadzać z oczekiwaniami. Wyświetlacz po prostu jest i wyświetla to, co powinien - nie jest to ani specjalnie pięknie, ani specjalnie brzydkie. Po prostu jest.
Spora pochwała należy się natomiast za moc podświetlenia, nawet pomijając fakt, że nie jest ono równomierne i wyraźnie "wycieka" z okolic dolnej, krótszej krawędzi. Biorąc pod uwagę miejsca, w które trafi Braver, o wiele ważniejsze od tego będzie to, czy w pełnym słońcu będzie się dało cokolwiek zobaczyć. Odpowiedź jest prosta - jak najbardziej. Bez większych problemów odczytamy też informacje z ekranu patrząc pod różnymi kątami, a ekran da się wygodnie obsługiwać nawet wtedy, kiedy jest niemal w całości pokryty wodą, błotem i trawą.
Nieco mniej ciepłych słów można powiedzieć o przyciskach pojemnościowych umieszczonych pod ekranem. Z jednej strony dobrze, że nie zdecydowano się na przyciski całkowicie wirtualne, umieszczane bezpośrednio na wyświetlaczu, ale z drugiej strony nie jest to wyjście idealne. Ich obsługa w grubych rękawicach jest bowiem po prostu praktycznie niemożliwa. Owszem, niewiele zrobimy też w takim przypadku z samym ekranem, ale wystarczyłyby chociaż sprzętowe klawisze odbierania i odrzucania połączeń. W obecnym stanie musimy po prostu zdjąć rękawice, żeby zrobić cokolwiek - trochę kłóci się to z pojęciem telefonu "do każdych warunków".
Złego słowa nie można natomiast powiedzieć o klawiszach umieszczonych po bokach telefonu. Grube, z wyraźnym skokiem i oporem, łatwe do wciśnięcia, a jednocześnie odporne na przypadkowe dotknięcia. Czego chcieć więcej? Być może tylko tego, by przycisk zasilania był odrobinę niżej - w obecnym układnie czasem trzeba niewygodnie przechylić telefon, co może przyczynić się do jego upadku. W tym przypadku nie jest to jednak raczej nic strasznego.
W kwestii przycisków czy złącz nie mogło zabraknąć jeszcze jednego - uchwytu na smycz. I mimo, że wygląda dość wątło (przynajmniej na tle całego telefonu), bez problemu można za jego pomocą zamienić Bravera w siejący spustoszenie ciężar na końcu sznura. Albo, jeśli ktoś jest ciekawy, przywiązać z jednej strony do drzewa, wrzucić smartfon do stawu i wrócić po niego za kilka dni.
Dzielność
Jedynym poważnym rozczarowaniem jakie spotkało mnie w trakcie testów Bravera był... brak w pudełku informacji na temat tego, co telefon może tak naprawdę znieść. Jedynie niewielka ulotka, rozmiarami przypominająca wizytówkę, dawała do zrozumienia, że liczne upadki mogą negatywnie wpłynąć na wodoodporność konstrukcji. Dzięki temu przynajmniej wiedziałem, że żeby było ciekawie, należy najpierw obić Bravera tak, jak tylko się da, a dopiero potem wrzucać do wody. W końcu raczej pewne jest, że fabrycznie nowy telefon spełni obietnice producenta.
Zaczęło się od prostych, ale jakże zabawnych testów, polegających na rzucaniu telefonu w kierunku gości i krzyczeniu przy okazji "łap!". Niestety zabawa musiała zostać dość szybko przerwana - nie dlatego, że zrobiło mi się przykro z powodu przerażonych min nieświadomych testerów, ale ze względu na fakt, że podłoga wykończona kaflami poddałaby się prawdopodobnie prędzej, niż Braver. Tak samo szybko zaniechane zostały testy "nudy", polegające na rzucaniu telefonem z łóżka w ścianę. W odkurzaniu skruszonego tynku nie ma bowiem nic zabawnego, ani tym bardziej przyjemnego.
Jednocześnie telefon od Overmaxa wyglądał, jakby przed chwilą został wyciągnięty z pudełka, nawet pomimo tego, że z ekranu zdjęcia została folia ochronna. W końcu nie testujemy jej wytrzymałości.
Rozrabiający Braver i ja zostaliśmy więc szybko wyproszeni z domu, mając do dyspozycji dziesiątki, jeśli nie setki, doskonałych narzędzi pomiarowych. Zamarznięty staw, błotnista, ale wciąż dość twarda ziemia, stosy drewna i pełen wachlarz ogrodowych narzędzi.
Pierwszym pomysłem było oczywiście rzucanie i kopanie Bravera tak daleko, jak to tylko możliwe. I o ile ten pierwszy pomysł przyniósł całkiem dobre rezultaty (choć bez widocznych szkód u Bravera), o tyle kopanie go w miękkim obuwiu zdecydowanie nie jest wskazane. Tak czy inaczej, ani jedna, ani druga aktywność nie zrobiła na telefonie większego wrażenia. Trzeba było sięgnąć po mocniejsze argumenty.
Tymi okazał się m.in. słusznych rozmiarów młotek, który posłużył do... wbicia Bravera pionowo w ziemię, co okazało się być zadaniem zaskakująco łatwym, a i telefon nie poniósł najmniejszych obrażeń. Okazało się jednak, że dość trudno jest go jednak z ziemi wyciągnąć, więc po prostu... zostawiłem go tam na tydzień. Tydzień, kiedy akurat zrobiło się zimniej i zaczął padać deszcz czy nawet śnieg z deszczem, więc tym bardziej nikt nie miał ochoty wydłubywać go z jego tymczasowego miejsca spoczynku.
Prawdę mówiąc, o Braverze trochę... zapomniałem, przez co zamiast planowanych 2 dni przeleżał tak w ziemi odrobinę (a może nawet dwukrotnie) dłużej. Wykopanie go i podłączenie do ładowarki pokazało jednak, że ani trochę mu to nie zaszkodziło. Ekran działał jak działał, głośniki po opłukaniu w umywalce i pozostawieniu do wyschnięcia działały jak po wyjęciu z pudełku, a na wyświetlaczu nie pojawiły się żadne niepokojące rysy.
Czas było więc pokazać tak wytrwałemu osobnikowi kawałek świata. Od razu więc pojawiła się okazja do dwóch testów. Pierwszy test ("zapominalskiego") polegał na pozostawieniu Bravera na dachu i krótkiej przejażdżce, w trakcie której spadnie na asfalt pomieszany ze żwirem. Zakończyło się to jednak podobnie jak wcześniej - całość wyglądała przerażająco, ale tylko, gdybyśmy na dachu zostawili inny telefon. Overmax spadł, odbił się, wskoczył na pobocze, gdzie został odnaleziony cały i zdrowy.
Ośmielony tym testem wybrałem odcinek nieużywanej drogi, rozpędziłem się do całych 50 km/h (potwierdzona laboratoryjnie prędkość maksymalna Skody) i... wyrzuciłem go za siebie przez okno. Cofając wprawdzie nie zdecydowałem się celowo go rozjechać, ale właściwie pewnie i tak nie byłoby to dla niego większym wyzwaniem. Tym bardziej, że skok z pędzącego auta nie zrobił na nim żadnego widocznego wrażenia. Na wyświetlaczu pojawiły się wprawdzie niewielkie ryski, widoczne przy białym tle, ale to samo miałem już w kilku telefonach od... wkładania do kieszeni.
Trudno przy tym jednoznacznie stwierdzić, czy każdy taki wyrzut Braver przetrwałby bez szwanku. Być może odpowiednio upadł, być może szczęśliwie nie zahaczył o żaden kamień, ale wniosek jest prosty - jest szansa, że w takiej sytuacji przeżyje. Spróbujcie tego samego z One, iP6 czy Galaxy S5.
Skoro więc Overmax trochę sobie pojeździł, czas było spróbować, czy da się pojeździć po nim. Może i nie samochodem, ale czymś, czego nie wytrzymałby praktycznie żaden zwykły smartfon - sporą taczką pełną drewna. Również i tutaj jednak nie udało mi się Bravera pokonać. Po godzinie takiego "układu" taczka została usunięta, a jedyne widoczne ślady były śladami opony od taczki, odciśnięte w błocie. Żeby było weselej, telefon oczywiście nie wyłączył się, nie przełączył żadnej funkcji i dało się z niego korzystać, nawet jeśli przy okazji trzeba było zeskrobywać z niego cały czas zaschnięte błoto.
Żeby nie wyjść na zbyt delikatnego, pozostałości błota - po wytarzaniu Bravera w świeżym popiele - zostały z strząśnięte z obudowy poprzez rzucanie telefonem w stertę drewna. Efekt - ponownie żaden. Oprócz błota nic nie chciało odpaść od telefonu. Jedyny element, który faktycznie wydawał się odrobinę zmęczony, to osłona obiektywu aparatu. Na tak małej powierzchni pojawiło się o wiele więcej drobnych zarysowań niż na warstwie chroniącej ekran, ale nie przeszkadzało to w wykonywaniu zdjęć.
Przyszedł więc w końcu czas na przetestowanie wodoodporności. Telefon najpierw został wykorzystany do przebicia całkiem grubej warstwy lodu, do czego nadaje się - ze względu na gumowe wykończenia - niezbyt dobrze, a następnie na sznurku zanurzony w lodowato zimnej wodzie na głębokość kilkudziesięciu centymetrów i pozostawiony tak na 48 godzin - oczywiście cały czas włączony.
I, jak można się domyślić po wcześniejszych testach, Braver po wyciągnięciu z odmętów i ogrzaniu się... działał tak samo, jak wcześniej. W tym momencie praktycznie całkowicie poddałem się, z rozpaczy kilkukrotnie wyrzucając go przez okno z całej siły, ale dobrze wiedziałem, że nie przyniesie to żadnego rezultatu.
Na wszelki wypadek wszystkie te eksperymenty (choć bez kilkudniowych pozostawień) zostały powtórzone jeszcze dwa razy i właśnie z trzeciej zabawy pochodzą zamieszczone w tekście zdjęcia. Jak widać, o stanu fabrycznego Braver po takich doświadczeniach specjalnie nie odbiega, choć oczywiście tu i ówdzie pojawiły się mikroskopijne ryski, a z niektórych szczelin po prostu nie chciało mi się wyciągać błota. Jako że jednak nie jest to konkurs piękności, a wytrzymałości, produkt Overmax nie zasługuje na ocenę inną, niż doskonałą.
Warto przy tym wspomnieć, że testy były wykonywane metodą absolutnie byle jaką, tj. nie miało w ich trakcie znaczenia, czy młotek trafia dokładnie w szczyt telefonu, czy może w ekran, czy skaczę po wyświetlaczu, czy trochę po krawędzi, albo czy uderzam w drewno mocniejszą stroną, czy może tylną klapką. Panował tutaj chaos, furia i radość niszczenia, zakończona rozczarowaniem, że zniszczyć nic się niestety nie udało.
Wygoda użytkowania
Jeśli szukamy poręcznego i kompaktowego telefonu do użytkowania na co dzień, a jedynym wymagającym terenem, w którym przeważnie się znajdujemy jest dżungla, ale ta miejska, Braver niekoniecznie sprawdzi się idealnie. Jego rozmiary i masa powodują, że nie tylko przy długiej rozmowie potrafi zmęczyć, ale też niekoniecznie zmieści się do każdej kieszeni spodni. Dodatkowo, czy włożymy go właśnie do kieszeni, czy do torby, zawsze będziemy czuć jego obecność. Mówiąc wprost - to cegła i trudno jest przejść obok tej ceglastości obojętnie.
Gdy jednak szukamy albo telefonu zastępczego na ekstremalne sytuacje, albo np. pracujemy w takich warunkach, w których zwykłe telefony nie wytrzymują więcej niż kilku dni, akceptacja tych niedogodności przyjdzie nam z pewnością dość łatwo. Tak, da się z niego jak najbardziej korzystać tak, jak ze zwykłego smartfonu, ale jeśli nie topimy codziennie smartfonu, a potem nie rozjeżdżamy go taczką, nie będzie to najlepszy wybór. Szczególnie, że rezygnujemy tu nie tylko z wygodnej obsługi.
Parametry i wydajność
Gdyby bowiem wydłubać Bravera z jego pancernej obudowy i przeanalizować jego możliwości, można łatwo dojść do wniosku, że jest to telefon w najlepszym przypadku przeciętny. Poza ekranem o niewielkiej powierzchni i rozdzielczości, otrzymujemy tutaj tylko 1 GB RAM (gdzie 2 GB stają się powoli standardem w świecie Androida), tylko 4 GB pamięci multimedialnej (choć to można jeszcze poprawić kartą pamięci do 32 GB), nieprzesadnie wydajny dwurdzeniowy procesor 1,2 GHz, starego Androida 4.2 (na szczęście praktycznie czysty, z kilkoma dodatkowymi aplikacjami), aparaty 8 MPX i 0,3 MPX oraz podstawowy zestaw modułów łączności - WiFi, GPS, Bluetooth i 3G. Zabrakło nawet kompasu, który przecież może przydać się tym bardziej aktywnym.
Nawet cena nie potrafi więc zamaskować tego, że Braver pod względem parametrów technicznych ledwo łapie się na średnią półkę - o ile w ogóle się tam łapie. Na szczęście jego praca jest co najmniej poprawna. Większość systemowych akcji odbywa się w akceptowalnym czasie, uruchamianie aplikacji nie zajmuje go zbyt długo, a nawet możemy sobie pozwolić na uruchomienie kilku z nich jednocześnie. W przerwach w ciężkiej pracy będziemy mogli natomiast niemal swobodnie pograć w kilka prostszych lub starszych gier. W końcu dwa rdzenie i kilka gigaherców potrafią coś więcej, niż tylko uruchomić telefon.
Nie ma jednak najmniejszego powodu, aby próbować przekonać kogokolwiek, że Braver jest telefonem wydajnym. Odpowiemy na nim na maila, przejrzymy PDF-a, zrobimy zdjęcie, pogramy w Angry Birds, naniesiemy kilka poprawek w office'owym dokumencie czy przejrzymy kilka stron w sieci. A jeśli stanie się powolny do tego stopnia, że będziemy chcieli rzucić nim w ścianę - proszę, droga wolna.
Za sporą wadę można natomiast uznać starą wersję Androida, zerowe zainteresowanie ze strony tzw. społeczności i nikłe szanse na to, że kiedykolwiek telefon doczeka się jakiejkolwiek nowszej odsłony systemu.
Mikrofon i głośniki
O obydwu tych elementach można powiedzieć właściwie tyle, że są. Żaden z nich wyróżnia się szczególnie pod żadnym względem i mimo ostrzeżeń producenta, jak najbardziej nadają się do użytkowania nawet przy niesamowicie zabrudzonym telefonie. Nie można jedynie oczekiwać od nich jakichkolwiek rewelacji, niesamowitej mocy czy nieprzeciętnej jakości przenoszonego dźwięku. Po prostu wystarczą, niezależnie od tego, czy znajdujemy się aktualnie sami w pokoju, czy na hałaśliwej budowie.
Jedyny problem wynika prawdopodobnie ze sposobu, w jaki uszczelniono mikrofon, przez co przenosi on odrobinę mniej dźwięku, niż powinien. Dyskretne szeptanie nie wchodzi więc w grę - czasem trzeba powiedzieć coś nieco głośniej.
Kamera
Ponownie, o tym elemencie można powiedzieć tyle, że producent zdecydował się na jego umieszczenie wewnątrz urządzenia, tyle że tym razem z odrobinę gorszym skutkiem. Czy mówimy o przedniej kamerze o bardzo niskiej rozdzielczości, czy o tylnej, efekt końcowy jest niezmiennie przeciętny. Zdecydowanie bardziej nadaje się ona np. do dokumentacji elementów budowy, niż do artystycznych zdjęć z górskiego spływu kajakowego czy szczytu góry, na którą właśnie się wspięliśmy.
Od sprzętu z tak określoną grupą docelową można byłoby także wymagać lepszej diody doświetlającej, która przecież często będzie stanowić alternatywę dla latarki. Niestety ta jest nawet słabsza, lub w najlepszy stopniu porównywalna do konkurencyjnych modeli cywilnych.
Akumulator
2400 mAh brzmi raczej rozsądnie niż imponująco, ale trzeba brać pod uwagę również to, z jakimi podzespołami taki akumulator musi sobie radzić, a te są zdecydowanie niezbyt wymagające. Niewielki ekran o niedużej rozdzielczości, niezbyt potężny procesor, brak LTE i przede wszystkim profil użytkownika, który raczej nie spędza całego dnia na YouTube czy graniu.
Efekt jest bardziej niż zadowalający - w momentach, kiedy Braver nie leży zakopany pod ziemią, tylko jest aktywnie wykorzystany, rzadko kiedy wymaga ponownego ładowania wcześniej niż po 2 dniach. Mniej intensywny weekend w górach może wytrzymać nawet od wyjazdu w piątek, aż do powrotu późną niedzielą.
Podsumowanie
W rzeczywistości w Braverze w trakcie testów denerwowały mnie tylko dwie rzeczy. Po pierwsze, pomimo uciekania się do różnych metod, nie udało mi się go popsuć, a to, co przeszedł, z całą pewnością wykończyłoby niejeden smartfon. Po drugie, planowałem w okresie świątecznym rozdać rodzinie kilka zalegających u mnie telefonów - nie były to może iPhone'y 6 Plus, ale dobre, sprawne, prawie nie używane telefony z dobrymi podzespołami. Każda z osób, która miała być obdarowana, uprzejmie dziękowała, jednocześnie pytając się o to, czy przypadkiem na wydaniu nie jest... Braver.
I nie pytały o to wyłącznie osoby, które niszczą jeden telefon po drugim. Pytały głównie takie, które chciałyby zachować wszystkie możliwości smartfona, jednocześnie nie musząc na niego chuchać i dmuchać na każdym kroku i płakać nad każdą nową ryską. Bez wątpienia ten telefon Overmaxa przetrwa nawet w damskiej torebce.
Trudno jest jednak powiedzieć o nim, że jest idealny, co patrząc na cenę nie wydaje się być zresztą zaskoczeniem. Jest skierowany do bardzo konkretnej grupy odbiorców, dla których ponadprzeciętna wydajność czy świetne zdjęcia liczą się mniej niż długi czas pracy na baterii, możliwość utopienia go bez żadnego ryzyka, czy tłuczenia lodu, kiedy zajdzie taka konieczność.
Zalety:
- Niesamowita wytrzymałość
- Precyzyjne, solidne wykonanie obudowy
- Bardzo rozsądna cena: 559 zł
- Podstawowe moduły łączności bezprzewodowej
- Wymienny akumulator i długi czas pracy bez ładowania
- Złącze na dwie karty SIM
- Śrubki i śrubokręt w komplecie!
Wady:
- Niezbyt współczesne podzespoły (choć dają radę!)
- Słaba dioda doświetlająca
- Przeciętna kamera
- Do mikrofonu trzeba czasem mówić głośniej
- Pojemnościowe przyciski pod ekranem