Kumulacja problemów - BlackBerry w desperacji, a CEO firmy ma pomysły z kosmosu
Ze względu na pierwszy pokaz medialny nowych funkcji systemu Windows 10 bez echa przeszła bardzo ciekawa wypowiedź szefa BlackBerry. John Chen wypowiadał się w środę na temat gorącego tematu, jakim jest tzw. Net Neutrality. Niestety przy okazji CEO kanadyjskiej firmy nieco popłynął postulując o stworzenie ruchu App Neutrality. Zupełnie przypadkiem mówi o tym dopiero w momencie, w którym udziały jego firmy na rynku smartfonów spadły do mizernego poziomu.
Swego czasu kanadyjska firma, funkcjonująca jeszcze jako Research in Motion, robiła jedne z najbardziej pożądanych smartfonów świata. Terminale z rodziny BlackBerry z fizycznymi klawiaturami i kompletem usług ułatwiających pracę były hitem.
Potem nastała era iPhone’a i Androida, a potęga BlackBerry gdzieś uciekła.
Kanadyjczycy podobnie jak Finowie z Nokii przespali smartfonową rewolucję i z jednego z liderów stali się zaledwie ciekawostką przyrodniczą. Kanadyjczycy co prawda uratowali swój biznes skupiając się na oferowaniu usług zamiast sprzętu, ale smartfony z BlackBerry OS 10 nie przypadły do gustu klientom.
Szef firmy, chociaż wyprowadził ją z kryzysu, nie może się pogodzić z tym, że dostawcy usług nie chcą pisać na BB OS aplikacji. W obszernej wypowiedzi skupiającej się na temacie Net Neutrality - poglądu, że nikt nie powinien decydować, której usłudze przyznać szybsze pasmo połączenia internetowego - zawarł bardzo kontrowersyjną tezę.
Wiele osób będzie mogło mu zarzucić hipokryzję.
Z pełną wypowiedzią szefa kanadyjskiej firmy można zapoznać się w serwisie n4bb.com. Najciekawsze jej fragment dotyczy pomysłu na tzw. App Neutrality, który ma być pochodną Net Neutrality. W ramach tego poglądu dostawcy oprogramowania nie powinni ignorować żadnej platformy. Jako przykład podawany jest Netflix, który odmówił wykonania aplikacji na system BlackBerry.
John Chen się strasznie obruszył na tę decyzję, ale w swoim pomyśle wymagania od prywatnych firm tworzenia aplikacji na jego niszowy i niedochodowy system się nieco zagalopował. Rozumiem, że stara się walczyć o swoje i tchnąć życie w trupa, ale czemu prywatna firma miała by poświęcać czas i środki na aplikację, która nie przyniesie zysku?
Nie chcę też szefa BlackBerry przesadnie krytykować.
Z jednej strony aż się prosi powiedzieć “zróbcie wreszcie dobry produkt, to deweloperzy sami przyjdą”, a z drugiej strony John Chen ma trochę racji - duopol Apple i Google jest nie do przełamania. Nie jest w stanie tutaj zdziałać nic nawet Microsoft z olbrzymimi zapasami gotówki. Tylko czy można zmusić deweloperów do przygotowania aplikacji na wszystkie platformy? Czy App Neutrality nie ograniczałoby wolności dewelopera?
Tu nie chodzi o dyskryminację, tylko o biznes i pieniądze. Komunikator BlackBerry Messenger był zamknięty, póki cieszył się popularnością i skłaniał do zakupu urządzeń konkretnej marki. Z tego samego powodu Apple nie zrobi iMessege do Androida - nie ze złośliwości! Po prostu Tim Cook nie zarabia na usługach, a na sprzęcie i sprzedawanym razem ze sprzętem oprogramowaniu.
Google zaś olewa Windows Phone, bo ten ma małe udziały w rynku i chce tym pokazać “kupcie Androida, tutaj wszystko działa” i… ma do tego pełne prawo.
Przytyk w stronę Netfliksa, który ignoruje platformę BlackBerry, jest tutaj nie na miejscu. Google i Apple latami pracowały na swoją pozycję. To prędzej dostawca systemu operacyjnego nie powinien dyskryminować dostawcy usług, który chce zamieścić w jego sklepie aplikację. Szukając analogii Net Neutrality do postulowanej filozofii App Neutrality, to właśnie producenta porównałbym do dostawcy usług internetowych, który powinien dbać o neutralność.
Twórcy i dystrybutorzy treści powinni zatrzymać prawo do decyzji, gdzie przygotują aplikację i wybrać sklep z aplikacjami w oparciu o kryteria biznesowe. Takich decyzji nikt za firmę nie powinien podejmować i tego zdania się trzymam, mimo że… sam doświadczam niedogodności z tego powodu. Szef BlackBerry jednak tak jak ja może co najwyżej potupać nogą. Nie można wymagać od prywatnych firm, by działały pod czyjekolwiek dyktando i widzimisię.
Problemów z dystrybucją treści jest zresztą cała masa. Twórcy gier komputerowych wydają produkcje ekskluzywnie na jedną z konsol lub pecety, mój Office na Maka jest przestarzały względem wersji z Windows, a iMessege nie mogą zainstalować moi znajomi. Do tego właściciele praw autorskich nie chcą sprzedać mi dostępu do treści w Netfliksie gdy łączę się z Polski i zamykają mnie za barierą geofencingu.
Czy mamy teraz postulować App i Content Neutrality i domagać się, by wszystko było dostępne tu i teraz, dla każdego po równo? W sumie możemy, tylko mało kto to by wziął na poważnie. Pytanie też, czy nie znajdziemy się wtedy bardzo blisko kuriozalnych ekranów wyboru przeglądarki i Socjalizmu 2.0…
Część grafik pochodzi z serwisu Shutterstock.