Feedly jako płatny portal społecznościowy? Nie kupuję tego, ale kibicuję twórcom
Feedly to dziś najpopularniejszy czytnik RSS, który zajął pozycję Google Readera. To podstawowe narzędzie konsumpcji treści dla milionów ludzi na całym świecie, które sprawdza się świetnie w roli agregatora newsów i publicystyki z portali i blogów. Jego twórcy chcą jednak, żeby stał się czymś więcej niż tylko czytnikiem wiadomości i szukają nowych sposobów na monetyzację usługi.
Narzędzie RSS to dla mnie jedno z podstawowych narzędzi pracy, ale z Google Readera i tak aktywnie korzystałem zanim zacząłem pracę w mediach. Nie znam lepszego sposobu na śledzenie treści na portalach i blogach. Facebook ze względu na Edgerank się do tego nie nadaje, a na Twitterze wolę obserwować ludzi, a nie boty zaciągające informacje z kanałów RSS.
Elementu społecznościowego wcale mi tu nie brakuje.
Od czytnika newsów wymagam dostarczania nieprzefiltrowanych informacji ze źródeł, które uznałem za interesujące. Prasówkę z Feedly na podstawie tytułów i leadów przenoszę do Pocket za pomocą rozszerzenia lub odpowiedniej funkcji aplikacji mobilnej, a najciekawsze znaleziska wrzucam na portale społecznościowe.
Twórcy Feedly mają nadzieję, że zmienię swoje nawyki. Czytnik RSS ma służyć mi od teraz nie tylko do przeczesywania odmętów sieci w poszukiwaniu ciekawych artykułów, ale też do dzielenia się nimi ze znajomymi. Podobny system wysyłania tekstów do innych użytkowników wprowadził zresztą już wcześniej Pocket.
Pytanie kto tego bardziej potrzebuje - użytkownik, czy twórcy Feedly i Pocketa?
Na to pytanie odpowiedź jest prosta: usługodawcy. Feedly i Pocket to dwa bardzo podobne pod względem założeń serwisy, które się idealnie uzupełniają i podobnie nie mają jeszcze sprawdzonego pomysłu na to, jak zarabiać. Obie usługi opierają się o treści z innych źródeł i oferują praktycznie wszystko co potrzebne w bezpłatnej edycji.
Twórcy Feedly i Pocketa nie działają jednak charytatywnie i wprowadzili wersje premium swoich usług. W przypadku czytnika RSS, płacący klienci otrzymają niedługo zupełnie nową funkcję, która ma zachęcić ich do spędzania czasu w serwisie i aplikacji. Nie mam wątpliwości, że to o to tak naprawdę w tym chodzi.
Ciekawe czy ktoś pamięta, że podobnie działał... Google Reader.
Już wiele lat temu użytkownicy Google Readera mogli kontaktować się ze znajomymi i z poziomu samego czytnika wymieniać się newsami i linkami do ciekawych treści. Feedly chce wdrożyć identyczne rozwiązanie u siebie. Każdy użytkownik Feedly w przyszłości będzie mógł stworzyć swój publiczny profil, na którym będzie mógł dzielić się ciekawymi znaleziskami.
Nowa funkcja o nazwie Współdzielone Kolekcje (z ang. Shared Collections) ma pozwolić na docieranie przez feedly do treści z kanałów, których nie obserwujemy, ale które polecają liderzy opinii i nasi znajomi. Tak przynajmniej ma to wyglądać w teorii. Pytanie, czy znajdzie się odpowiednia baza użytkowników, swoista masa krytyczna, żeby ten społecznościowy charakter Feedly pociągnąć.
Obawiam się, że użytkownikom nie starczy na to czasu.
Nie mogę się wypowiadać w imieniu wszystkich użytkowników czytników RSS, ale dla mnie to narzędzie ma w pierwszej kolejności oszczędzać czas. Dodawanie funkcji prosto z serwisu social media to daje zupełnie inny efekt: ma zachęcić nas do spędzania w Feedly jeszcze więcej czasu.
To gryzie się zupełnie z moim postrzeganiem czytnika RSS. Jeśli chcę podyskutować ze znajomymi na jakiś temat, to wrzucam do na swojego facebookowego walla, na Twittera, na Google Plus - już te trzy serwisy pożerają mi za dużo czasu. Dokładać do tego kolejny feed informacji udostępnianych przez tych kilku znajomych, co korzystają z Feedly? Nie widzę tego.
Feedly jest jednak ostrożne we wprowadzaniu nowości i za to lubię tę usługę.
Czytnik RSS pozostanie czytnikiem RSS, a funkcje społecznościowe będą całkowicie opcjonalne. Dla użytkowników nic się nie zmieni. Z początku nowość będzie zresztą dostępna tylko dla tzw. poweruserów płacących za konto premium, a dopiero w przyszłym roku profile publiczne i współdzielone kolekcje mają trafić do wszystkich zainteresowanych użytkowników usługi. Jak na razie można zgłosić się jako tester tego rozwiązania.
To bardzo rozsądny kompromis. Kibicuję Feedly, bo to moja ulubiona usługa do czytania newsów. Obawiam się też, że jeśli ten startup nie wypali, to na zawsze pożegnamy się z czytnikami RSS. Jednocześnie twórcy dodając nowe elementy dla młodszych stażem internautów, którzy wychowali się w społecznościowej sieci, nie odstraszają użytkowników, którzy szukają prostoty, wygody i prywatności.
Dlaczego chociaż nie mam w planach zakładać takiego publicznego profilu, będę kibicował twórcom, żeby nowy projekt się przyjął.
* Grafika: Shutterstock.