Parrot Rolling Spider - mały dron, ale zdecydowanie wariat - recenzja Spider's Web
Dron który lata, jeździ, robi zdjęcia, jest banalny w obsłudze i odporny na nieudane próby początkujących użytkowników, a do tego nie kosztuje fortuny? Oto on – Parrot Rolling Spider.
Hasło „dron”, o ile nie przywodzi nam na myśl wielkiej wojskowej maszyny, kojarzy się raczej z i tak całkiem sporymi sprzętami, których pod żadnym pozorem nie powinno się testować w domu. Rolling Spider jest jednak inny – jest propozycją dla tych, którzy chcą spróbować tej zabawy czy to w mieszkaniu czy to np. na niewielkim ogródku przed domem.
Nie lekceważ miniaturki
Dla kogoś, kto kiedykolwiek miał styczność z pełnowymiarową wersją AR.Drone, Rolling Spider nie będzie niczym innym, niż prawdziwym maleństwem. Ze zdjętymi kołami ma zaledwie kilkanaście centymetrów długości oraz szerokości i nieco ponad 2 cm grubości. Centralną część wykonano z względnie twardej, ale i elastycznej gumy (do wyboru trzy opcje kolorystyczne) i zakończono z jednej strony otworem na baterię oraz wejściem microUSB do ładowania, z drugiej… agresywną twarzą, z oczami podświetlanymi diodami LED (informują o stanie akumulatora).
Ciekawostką jest wygospodarowanie specjalnego miejsca na… naklejkę, na której znajdują się różne rodzaje „ust” dla naszego drona. Wąsy, zęby, demoniczny uśmiech – co tylko zechcemy. W zestawie jest pod dostatkiem różnych opcji.
Spód RS to natomiast nieco inna bajka i dwa ciekawe dodatki. Pierwszym z nich jest kamera, której rozdzielczość (0,3 MPX) niestety nie powala, natomiast drugim – zestaw czujników, w tym czujnik ultradźwiękowy i czujnik ciśnienia. W połączeniu z trzyosiowym żyroskopem i trzyosiowym akcelerometrem pozwala to m.in. na automatyczne utrzymywanie wysokości lotu, o wiele łatwiejszą obsługę czy nawet skorzystanie z autopilota. Wszystkie te podzespoły dodatkowo wspiera wbudowana kamera i prawdopodobnie dlatego głównie znalazła się w zestawie – rejestruje ona do 60 zdjęć na sekundę i na tej podstawie oblicza prędkość poruszania się drona.
Niestety takie a nie inne umiejscowienie obiektywu kamery powoduje, że RS nieszczególnie nadaje się do wykonywania efektownych selfie (czy też dronie). Żeby uchwycić siebie na zdjęciu, trzeba po prostu ustawić się dokładnie pod dronem. Nie liczmy też na możliwość wykonywania zdjęć seryjnych i np. łączenia ich potem w GIFy - pomiędzy pierwszym a kolejnym wciśnięciem wirtualnego spustu migawki mija dobrych kilka, jeśli nie kilkanaście sekund.
Wypadkoodporny (uważajcie na śmigiełka!)
Komplet uzupełniają oczywiście cztery śmigiełka osadzone w metalowych tubach, które z kolei umieszczono w plastikowym rusztowaniu. Z pozoru wygląda ono niezwykle delikatnie, ale nawet kilka wyglądających poważnie wypadków nie zdołało zrobić na Rolling Spiderze specjalnego wrażenia.
Nieco gorzej jest natomiast ze śmigiełkami – te wprawdzie nie połamały się (choć mogły) po zderzeniu z sufitem, szafą, lampą i drzewem, ale dość wyraźnie wyszczerbiły się na końcach. Dodatkowo ich mechanizm bezpieczeństwa można uznać jednocześnie za zaletę, jak i wadę. Zamontowano je bowiem w taki sposób, że przy kontakcie z przeszkodą nie starają się jej przewiercić, a po prostu… odpadają. Pozwala to uniknąć całkowitego zniszczenia, ale też ich późniejsze odnalezienie wcale nie musi być takie proste.
Nie należy ich jednak pod żadnym pozorem lekceważyć. Wyglądają wprawdzie niepozornie, są miękkie, ale kontakt z nimi (nie pytajcie o szczegóły) w trakcie pracy RS kończy się dość nieprzyjemnymi obrażeniami.
Gdyby tego było mało, w zestawie firmowym nie odnajdziemy ani jednego zapasowego śmigiełka. Szkoda. Zdecydowanie jest to pierwsza rzecz jaką należy zamówić po zakupie Rolling Spidera.
Lata i jeździ
Dołożenie względnie sporych, wykonanych z odpornego tworzywa sztucznego kół niespecjalnie wpływa na masę (55 vs 65 gramów) urządzenia, a pod względem rozmiarów sprzęt nadal klasyfikuje się w lidze ultrakompaktowej.
Zalety kół? Poza samą opcją jazdy, przede wszystkim dodatkowa ochrona. Koła zostały tak skonstruowane, że nie ma praktycznie szansy, aby śmigła jako pierwsze dotknęły przeszkody (zwłaszcza w pokoju). I choć założenie tego dodatku negatywnie wpływa na czas pracy na pojedynczym ładowaniu, prawdopodobnie i tak będziecie mieć je zawsze założone.
Nie da się bowiem ukryć, że choć dron wykonany jest naprawdę z ciekawych, elastycznych i odpornych materiałów, ze względu na masę i rozmiary sprawia wrażenie raczej kruchego. Dołożenie kół pełniących rolę odbijaczy zdecydowanie pozytywnie wpływa na spokój ducha podczas latania. Także, jeśli chodzi o ewentualne zniszczenia w domu – po prosu odbija się od większości przedmiotów, nie czyniąc im specjalnej krzywdy. Zderzenia z lampami, abażurami, kloszami i żyrandolami przeważnie kończą się bez ofiar.
Ściany czy sufity są natomiast dla tego pająka naturalnym środowiskiem. Bez problemu wjedzie na wszystko pod właściwie każdym kątem i jeśli zechcemy - zostanie tam.
Latam smartfonem!
Najprzyjemniejsze w RS jest to, że nadaje się do zabawy prawie od razu po wyjęciu z pudełka. Nie ma żadnych dodatkowych urządzeń sterujących, których obsługi musimy się uczyć przez pół nocy, nie ma godzin konfiguracji. Pobieramy tylko aplikację na smartfona, upewniamy się, że dron jest naładowany, włączamy Bluetooth, włączamy aplikację i już możemy być pilotami.
Nie musimy nawet wprowadzać żadnego kodu, ani hasła, co z drugiej strony może okazać się wadą. Jeśli wiemy, że sąsiad sprawił sobie właśnie nowego mini drona od Parrota, możemy go bez problemu „przejąć”. Szczególnie, że RS nie da się w ogóle wyłączyć – można wyjąć z niego baterię albo zostawić go do momentu, aż całkowicie się rozładuje. Żadnych przycisków na obudowie.
Kolejną rzeczą, która imponuje, jest prostota obsługi na dalszych etapach. Ile kliknięć potrzeba, żeby nasz dron wzniósł się w powietrze i zawisł nieruchomo na określonej wysokości? Dokładnie jednego. Ile trzeba, żeby bezpiecznie i stabilnie wylądował? Także jednego. Efektowna sztuczka? Dwa szybkie kliknięcia w ekran. Jeśli ktoś chce się bawić albo popisać przed innymi, nie ma chyba łatwiejszego sposobu, a już na pewno trudno o łatwiejszego w obsłudze drona.
Poruszanie się również nie będzie stanowić większego problemu dla nikogo, nawet dla absolutnych nowicjuszy. Do wyboru mamy aż trzy tryby sterowania, w zależności od tego jak chcemy się dziś bawić naszym dronem. Z całą pewnością jednak większość z użytkowników wybierze ten z wirtualnymi joystickami i aktywną kamerą telefonu („na przestrzał”), pozwalającą robić nam zdjęcia naszemu dronowi w trakcie sterowania. Jest po prostu najwygodniejszy i najłatwiejszy do pojęcia.
Wznosimy się więc w górę i co dalej? Przede wszystkim wrażenie robi niesamowita zwinność drona, choć lepiej nie wynosić go na dwóch w wietrzny dzień – kontrolowanie go może okazać się wtedy mocno utrudnione przez wzgląd na jego niewielką masę. Dalej jest już tak, jak w prostych komputerowych symulatorach lotu (tych tak prostych, że trudno je nazwać symulatorami) - do przodu to do przodu, w górę to w górę, a w bok to w bok. Nie ma tutaj żadnej zbędnej filozofii, nie trzeba godzinami siedzieć nad instrukcją i nikt nie padnie na widok "panelu" sterowania. Proste, jak prosta gra komputerowa.
Hałaśliwy domownik
Ci, którzy potraktują Rolling Spidera jako drona na każde warunki i każdą pogodę, mogą się jednak nieco rozczarować. Poza wspomnianym już znoszeniem przy mocnym wietrze, Rolling Spider jest dość wybredny, jeśli chodzi o podłoże startowe czy teren do jazdy. Chociażby wysoka trawa potrafi po prostu wkręcić się w śmigiełka i spowodować spore zamieszanie. Warto więc wcześniej odpowiednio przygotować lub wybrać sobie teren do zabawy. Ewentualnie skorzystać z jego możliwości w domu.
Tutaj jednak pojawia się inny problem - Rolling Spider jest bardzo, bardzo głośny i to w dość nieprzyjemny sposób. Dźwięk, jaki wydobywa się z niego po uruchomieniu jest połączeniem świstu z buczeniem wielkiego owada. Jeśli mamy w domu zwierzęta, to prawdopodobnie natychmiast czmychną byle daleko od RS'a i przez kilka najbliższych chwil będą bały się wyjść z ukrycia. Na szczęście, nawet jeśli chcemy polatać/pojeździć w mieszkaniu w bloku, sąsiedzi raczej nie zaczną walić w ściany. Tak przynajmniej nie stało się w trakcie dość długich testów i zabaw.
Krótkodystansowiec
Niestety częsta zabawa wiąże się z koniecznością częstego ładowania zabawki. Czas ładowania? Pełne 90 minut. Czas pracy po cierpliwym czekaniu na naładowanie? Z kołami zaledwie 6 minut, bez kół minimalnie więcej, bo aż 8. Oczywiście jest to dość zrozumiałe, biorąc pod uwagę ile energii potrzebują wszystkie mechanizmy i systemy, a także kompaktowe wymiary drona, ale te kilka minut latania to trochę niewiele - po prostu chciałoby się więcej.
Rozwiązaniem może być fakt, że w zestawie producent dołącza dwa akumulatory. Niestety nie ma do nich żadnej ładowarki, więc żeby skorzystać z oferowanego zapasu, trzeba i tak zostawić Rolling Spidera na 3 godziny, w zamian za co otrzymamy do 16 minut zabawy. Wyobraźmy sobie więc sytuację, kiedy kupujemy RS dla naszej dwójki dzieci. Najpierw trzeba je uspokoić na czas ładowania, tylko po to, aby mogły sobie polatać przez kilka krótkich minut. Szkoda.
Dodając do tego zasięg sterowania, ograniczony do zasięgu Bluetooth, otrzymujemy świetną zabawkę, ale raczej na polatanie właśnie w domu czy po ogródku, niż zabieranie na dłuższe trasy.
Wszystko to nie zmienia jednak jednego - zabawa z Rolling Spiderem, nawet po kilku tygodniach, cieszy tak samo jak na początku. Skonfigurowane domyślnie sztuczki wprawdzie nudzą się dość szybko, ale możemy je zachować jako "wow-factor" dla znajomych. Nas prawdopodobnie bez przerwy będzie cieszyć fakt, że możemy bez wielkich nakładów finansowych i żmudnej nauki pokierować czymś co lata i to lata całkiem efektownie. Jeśli więc chodzi o czystą frajdę, to jest jej pod dostatkiem, a może nawet jeszcze więcej.
Z drugiej strony, choć RS jest w porównaniu do dużych dronów względnie tani, to obiektywnie rzecz biorąc kosztuje swoje. W końcu nie każdy lubi wydawać ponad 400 zł na zabawkę, której funkcjonalność jest dość ograniczona. Jeśli jednak przymkniemy oko na cenę, kiepską kamerę i krótki czas pracy na baterii, przygodę z dronami można zacząć właśnie od Rolling Spidera. Na pewno nie będziemy rozczarowani.
Zalety:
- Banalna konfiguracja i obsługa
- Skonfigurowane sztuczki
- Sterowanie z poziomu telefonu
- Jeździ, lata, a do tego koła chronią całą konstrukcję
- Wytrzymała obudowa
- Nadaje się do latania w domu
- Ma wszystko co niezbędne, wliczając w to kamerę
- Masa zabawy
- Cena (jak na drona)
Wady:
- Brak zapasowych śmigiełek w zestawie
- Krótki czas pracy na baterii i długi czas ładowania
- Brak zabezpieczeń przy parowaniu
- Słaba i kiepsko ulokowana kamera, bez możliwości podglądu obrazu na żywo
- Szybko możemy się wciągnąć i poszukać czegoś bardziej rozbudowanego
- Cena (jak na zabawkę)