Dobra gra platformowa na smartfonie JEST możliwa. Pokazało to Castle of Illusion
Gekon Gex, fioletowy smok Spyro, legendarny Crash czy będąca stale w formie Lara Croft – to za sprawą tych postaci doskonaliłem swoje manualne umiejętności. Z kontrolerem w ręku skakałem nad ciemnymi rozpadlinami bez dna, przeskakiwałem przez kolczaste pułapki, unikałem rozpędzonych, ogromnych kul czy wspinałem się na górskie szczyty. Co prawda wcześniej był Mario, Contra, Alladyn i inne klasyki NESa, lecz dopiero z kontrolerem PlayStation poznałem, czym są prawdziwie platformowe krew, pot i łzy. Dzisiaj odkryłem jednak, ze pad wcale nie jest potrzebny doskonałej grze zręcznościowej. Ta może się obronić nawet przy użyciu dotykowego ekranu. Szok?
Nad mobilnym Castle of Illusion krążyłem już od dłuższego czasu. Niczym sęp nad swoją ofiarą, doglądałem odpowiedniego momentu do ataku. Czekałem na jakąś ofertę promocyjną, aby zaoszczędzić nieco z tych 30 złotych, jakie za produkt życzy sobie Disney. Odstraszała mnie również część z komentarzy. Osoby, które odważyły się na zakup, raportowały o licznych błędach i problemach z aplikacją. Cierpliwie czekając na kolejne aktualizacje, postanowiłem w końcu dać aplikacji szansę. Przystąpiłem do zakupu i muszę się przyznać – nie wiem, co jest we mnie silniejsze – szok czy uznanie dla producenta.
Castle of Illusion to remake produkcji niemal tak starej, jak wspomniany Nintendo Entertainment System
Pierwowzór omawianej gry platformowej zadebiutował na kartridżu jeszcze w 1990 roku. Docelowymi platformami dla Castle of Illusion Starring Mickey Mouse była Sega Genesis, Mega Drive i Master System. Dwuwymiarowa produkcja posiadała naprawdę miłą dla oka oprawę graficzną, szczegółowe i zróżnicowane poziomy, ale także naprawdę rozwinięte animacje i muzykę, która nie raniła uszu. Pozytywnie przyjęte przez ówczesnych krytyków dzieło SEGI zostało ponownie wskrzeszone do życia na potrzeby graczy posiadających PlayStation 3 i Xboksa 360.
Po pół roku od debiutu nowej, trójwymiarowej Myszki Miki okazało się, że gryzoń zmieści się również wewnątrz smartfona. Właśnie tę edycję ogrywałem się przez ostatnie dni korzystając z komunikacji miejskiej. Gra jest na tyle dobra, że coraz częściej nie odrywam się od niej również wewnątrz mieszkania, kilka razy dziennie starając się ratować wraz z Myszką Miki biedną Minnie. Tę porwała zła czarownica Mizrabel i to dzięki jej nikczemnym knowaniom mogłem odkryć jedną z najlepszych gier platformowych, w jakie grałem na przestrzeni ostatnich miesięcy. Naprawdę nie przesadzam.
Mobilne Castle of Illusion to wspaniała wycieczka do czasów pierwszych trójwymiarowych gier platformowych i towarzyszących im rozwiązań
Nie macie pojęcia, jak się ucieszyłem, kiedy przede mną wyrosły drzwi, które otwierały się jedynie po zebraniu określonej liczby diamentów. Ileż to godzin spędziłem na tym, aby zbierać wszystkie maski liskiem Crashem, nie wspominając już o statuetkach w drugiej odsłonie przygód Lary Croft. Castle of Illusion nie jest tak casualowe, jak większość współczesnych gier zręcznościowych. Wręcz przeciwnie. Twórcy nie widzą niczego niegodziwego w cofnięciu gracza na sam początek poziomu, jeżeli ten zbyt często wpada w szczeliny i ciemne odmęty. Chwała im za to.
Byłem już naprawdę zmęczony tym trzymaniem gracza za rękę i nieustannym głaskaniem go, aby ten czuł się komfortowo. Caste of Illusion potrafi być naprawdę ciężkie. To grając właśnie w ten tytuł złapałem się na tym, że poczułem dziką ekscytację z powodu stawianego przede mną wyzwania. Jeszcze jedno podejście. I jeszcze jedno. I jeszcze. Wszyscy gracze wychowani na klasykach z pierwszego PlayStation i nie-do-końca legalnego Pegasusa na pewno doskonale znają to uczucie.
Gra z Myszką Miki posiada w sobie to „coś”, co zmusza to jeszcze jednej rundy, przy okazji doskonale bawiąc nieco już zapomnianymi w branży, archaicznymi rozwiązaniami. Dawno już nie skakałem tak zwanym „bossom” po głowie, ucząc się na pamięć sekwencji ich ruchów. Huśtanie się na lianach, wspinanie się po linach, odbijanie się od przeciwników – wszystko to daje dokładnie tę samą frajdę, co kilkanaście lat temu na pierwszych konsolach do gier oferujących trójwymiarowe produkcje.
Gra z Myszką Miki jest przy tym niezwykle atrakcyjna wizualnie oraz klimatyczna
Ma się wrażenie, że każda z lokacji żyje własnym życiem, za sprawą miłych dla oka teł, na których bardzo często rozgrywa się jakaś akcja. Przeciwnicy są bogato animowani, natomiast trójwymiarowe środowisko niezwykle obfite w szczegóły. Tak rozbudowanych graficznie tytułów nie powstydziłby się żaden handheld. Co więcej, gra jest bardzo dobrze zoptymalizowana. Na Note 3 nie odnotowałem ani jednego zacięcia, pomimo wielu obiektów na ekranie. Niestety, jak raportują posiadacze Windows Phone'a, na Lumii 920 nie jest już tak kolorowo.
Castle of Illusion spaja niezwykle sympatyczny głos narratora. Ten w czasie rzeczywistym opowiada w języku angielskim o wydarzeniach na ekranie. Ma się wrażenie jak gdyby męski głos snuł opowieść przy ognisku. To, w połączeniu z kolorową i bardzo przyjazną oprawą sprawia, że omawiany tytuł jest doskonałym wyborem dla nieco starszych dzieci. Wymagający poziom trudności nie pozwoli im pokonać tego tytułu w jeden wieczór, z kolei opiekun ma pewność, że oddaje w ręce swojej pociechy produkcję wartościową i odpowiednią. Tutaj nawet zła czarownica wygląda sympatycznie, podobnie jak latające duszki czy leśne chochliki.
No dobrze, ale jak można grać w grę platformową za pomocą dotykowego ekranu?
Chociaż wielu może w to nie uwierzyć, Castle of Illusion jest grywalne nawet bez dedykowanego smartfonowi fizycznego kontrolera. Oczywiście nie zamierzam się z nikim wykłócać – granie w zręcznościowe produkcje za pomocą palców nigdy nie będzie tak komfortowe, co przy wykorzystaniu myszki i klawiatury, co dopiero fizycznych przycisków i analogów.
Z drugiej strony, sympatyczne przygody Myszki Miki to w zasadzie paleta trzech ruchów – poruszania się, skakania i rzucania przedmiotami. Dzięki temu macie gwarancję, że na małym ekranie nie będziecie przez przypadek wciskać innych, przypadkowych poleceń dla popularnego gryzonia. Oczywiście przy cięższych fragmentach rozgrywki ekran dotykowy diametralnie obniża komfort zabawy, lecz w ostatecznym rozrachunku Caste of Illusion jest nie tylko grywalne, ale również satysfakcjonujące.
Muszę przyznać, że jestem niezwykle pozytywnie zaskoczony. Dawno już żadna gra nie wywołała we mnie tak wielu pozytywnych wspomnień. Castle of Illusion to nostalgiczna wycieczka do czasów klasyków gatunku z konsoli PSX, przy zachowaniu naprawdę atrakcyjnej oprawy wizualnej. Oczywiście sterowanie przy użyciu dotykowego ekranu wciąż jest mankamentem, lecz nie tak dużym, aby przysłonić naprawdę udaną produkcję. Co w tym najlepsze, ta nadaje się zarówno dla młodszych graczy, jak i platformowych wyjadaczy.
Castle of Illusion w sklepie Windows Phone, Google Play oraz iTunes App Store