Po co Apple'owi dwa nowe iPhone'y 6?
Medialnych spekulacji na temat dwóch iPhone'ów 6 jest już tak dużo, że trudno je uznać za mało wiarygodne. Wygląda na to, że we wrześniu rzeczywiście będziemy mieli iPhone'a 6 z z 4,7" ekranem, i drugiego iPhone'a 6 z 5,5". Rodzi się więc naturalne pytanie - po co?
Odpowiedź na tak postawione pytanie wcale nie jest łatwa. Spójrzmy bowiem na poniższy obrazek (źródło: Business Insider):
Jeśli Apple nie wycofa iPhone'a 4S ze sprzedaży, to nagle będziemy mieli cztery różne wielkości ekranów w iPhonie: 3,5 cala, 4 cale, 4,7 cala i 5,5 cali. Różnica pomiędzy iPhone'em 4S a dużą szóstką wynosiłaby całe 2 cale, a jeśli przyjmiemy, że Apple zaprzestanie sprzedawania 4S, to różnica pomiędzy modelami 5 a dużym 6 wyniesie 1,5 cala. Dużo.
To spory problem.
Apple to nie Samsung - tu liczy się pełna koherentność UI pomiędzy urządzeniami z tej samej kategorii. Jeśli iPhone, to w każdej wersji sprzętowej "doświadczenie" z korzystania z niego musi być identyczne.
Jeśli wierzyć doniesieniom blogera 9to5Mac, Marka Gurmana, którego źródła w Apple są mocne, nowe iPhone'y utrzymałyby proporcje ekranu 16:9, który jest we wszystkich piątkach (5, 5S oraz 5C), ale nie w modelach 4 i 4S. To sugerowałoby porzucenie wsparcia dla czwórek i częściowo problem by się rozwiązał.
Częściowo, bo jest jeszcze problem rozdzielczości. Nowe iPhone'y miałyby mieć ekrany o rozdzielczości 1704 x 960, co oznaczałoby - jak policzył Wojtek Pietrusiewicz - że mniejszy iPhone 6 miałby 416 ppi, a większy - 356 ppi. Retina używana od modelu iPhone 4 do iPhone'a 5S to 326 ppi, więc różnica w porównaniu z modelem 5,5" iPhone'a 6 wynosiłaby aż 90 ppi!
A to już jest spory problem, który dobrze unaocznił Pietrusiewicz:
A no właśnie - w ten sposób "doświadczenie z korzystania" z iPhone'a 6 (dużego) mogłoby się znacznie różnić od doświadczenia z korzystania z innych iPhone'ów.
To zresztą nie jedyny problem.
Jeszcze ciekawszą rzeczą jest funkcjonalne wyróżnienie 5,5" iPhone'a 6 od jego mniejszego bliźniaka iPhone'a 6 z 4,7" ekranem.
To, że wypuszczając phableta Apple chciałoby objąć sprzedażowy fenomen tej kategorii to jedno; to, jak Apple marketingowo pozycjonowałoby taki produkt to drugie. I bardziej problematyczne.
Samsung wyróżnia Note'a rysikiem, który ma szereg dedykowanych rozwiązań software'owych.
Wątpię, żeby Apple poszedł w podobnym kierunku - nie dość, że Tim Cook musiałby gęsto się tłumaczyć ze złamania słynnego zdania Steve'a Jobsa, który mówił o rysiku w smartfonach i tabletach następująco: "Once you see a stylus, you know they blew it", to na dodatek taki rysik stanowiłby właśnie nowe, inne i rozbieżne od pozostałych iPhone'ów "doświadczenie z korzystania".
No, chyba że ów iPhone 6 5,5" nie będzie iPhone'em, lecz czymś nowym, na przykład nową kategorią produktów pomiędzy iPhone'em, a iPadem.
Tyle że.. wtedy Apple niebezpiecznie podcinałby skrzydła najważniejszej podkategorii marki iPad, czyli iPadowi mini z ekranem Retina. Tyle że... może Apple właśnie chciałby to zrobić po analizie dynamiki sprzedaży marek: iPhone i iPad, która wybitnie przechyla się na korzyść tej pierwszej.
Takich logicznych pytań nie brakuje. Obojętnie jednak w którą stronę funkcjonalną w dużym iPhonie 6 Apple by nie poszedł, to musi to coś być, a to oznaczałoby mini fragmentację marki iPhone. Nie wierzę, że iPhone 6 5,5" będzie po prostu większym iPhone'em 6, a Apple liczyłby na to, że zagorzali fani marki kupią je oba. Jest ich mimo wszystko za mało, by miało się biznesowo uwiarygodnić.
Spekulacji o zasadność dwóch iPhone'ów 6 nie brakuje. I o ile nie ma oczywistych odpowiedzi, o tyle jest mnóstwo trudnych pytań, które na dodatek sugerują odejście Apple'a od dotychczasowej polityki.