Microsoft ma problem - Office 365 to gigant na glinianych nogach
Microsoft Office to bez wątpienia najchętniej wykorzystywany zestaw aplikacji biurowych. Większość też się zgodzi, że to jedna z najlepszych, jeżeli nie najlepszy pakiet tego typu. Sęk w tym, że, jak się okazuje, najczęściej zbędny.
Microsoft Office jest z nami od niepamiętnych czasów i wiele osób, w tym ja, nie wyobraża sobie poważnej pracy bez jego udziału. A próbowałem wielu alternatyw, z Dokumentami Google i OpenOffice.org na czele. To absolutny lider sprzedażowy i nawet kontrowersyjne przejście na model abonamentowy w niczym mu nie przeszkodziło, by nadal dominować na rynku, również w wersji konsumenckiej.
Problem w tym, że Office 365 jest dość kosztowny w porównaniu do rozwiązań konkurencji, nawet mimo coraz atrakcyjniejszych promocji i coraz bogatszej oferty przeróżnych planów abonamentowych. Za jakość się płaci, prawda? Ale czy na pewno każdy z nas potrzebuje owej jakości? Badanie przeprowadzone przez firmę SoftWatch, które znalazłem na serwisie Ubergizmo daje dość jasną odpowiedź: absolutnie nie.
Czy na pewno potrzebujesz Lexusa by jeździć po zakupy?
Microsoft Office to potężne narzędzie, dające niesamowite możliwości jeżeli chodzi o prowadzenie firmy. Również w mniej „profesjonalnych” zastosowaniach sprawdza się wybornie. Ale czy na pewno klienci potrzebują aż tak potężnego narzędzia za tak duże pieniądze? W większości przypadków, jak się okazuje, Office jest absolutnie zbędny. A przynajmniej jego płatna wersja.
Według wyżej wskazanego badania, siedem na dziesięć pracowników wykorzystuje Office’a jako… przeglądarkę dokumentów, czasem dodając do nich bardzo proste korekty. Pracownicy najwięcej czasu spędzają w Outlooku (68 proc. respondentów używa go głównie jako klienta pocztowego). Raptem 17 procent respondentów wymieniło „najlepszą aplikację w historii”, a więc Excela, jako swoje podstawowe narzędzie pracy.
Badanie trwało kwartał, obejmowało 51 firm i 148,5 tysiąca pracowników.
Wnioski?
Powyższe wyniki badań nie wskazują na to, że Office jest produktem złym. Udowadniają za to, że jest to produkt w dużej ilości przypadków zupełnie niepotrzebny. Prywatne obserwacje, które co prawda nie są żadną miarą statystyczną, ale przybliżają mi nieco problem, w pełni to potwierdzają. Projekt na zaliczenie przedmiotu na studiach, notatki ze szkoleń, wypracowanie na język polski mogłyby równie dobrze powstać w darmowym narzędziu. Webmail często w zupełności wystarczy do obsługi poczty, a do domowej księgowości Excel jest równie dobrym wyborem, co zakup miotacza ognia do ukatrupienia brzęczącego nam w pokoju komara.
Czy to oznacza, że Microsoft może mieć wkrótce wielki problem? Z całą pewnością. Teksty takie, jak powyższy będą coraz częściej pojawiać się w mediach i ludzie coraz częściej zaczną się zastanawiać czy we właściwy sposób inwestują swoje pieniądze. Robią to siłą przyzwyczajenia: kiedyś nie istniały darmowe a zarazem używalne darmowe alternatywy. Synonimem edytora tekstu stał się Microsoft Word.
Microsoft ma jednak na to odpowiedź. Sęk w tym, że bardzo niechętnie ją promuje, obawiając się (całkiem słusznie!) kanibalizacji jednego produktu przez drugi. Mowa tu o darmowym Office Online, który nie ma nawet połowy możliwości Office 365, ale w zupełności wystarczy większości użytkownikom. Na Office Online również będzie można zarobić (zachęca on do korzystania z OneDrive, Outlook.com i innych powiązanych usług). Z całą pewnością nie będą to tak wysokie przychody, jak w przypadku płatnych subskrypcji, ale lepiej mieć klienta, niż oddać go Google’owi czy innemu dostawcy podobnej usługi czy oprogramowania. Zwłaszcza, że Office Online to solidny, dobrze wykonany produkt, gwarantujący pełną zgodność w obsłudze dokumentów z używanym do tej pory Office 365.
Ja nadal nie wyobrażam sobie przejścia na darmową wersję: znam edycje Online i 365 na wylot i pierwsza z nich, do mojej działalności, jest zbyt prymitywna. Wielu z was darmowy Online również może rozczarować. Ale cała reszta powinna się zastanowić, czy nie warto przesiąść się na bezpłatną edycję, a zaoszczędzone pieniądze zainwestować w coś, co nam się może faktycznie przydać. Zarówno ze stajni Microsoftu, który oferuje wiele innych znakomitych produktów, jak i z oferty konkurencji.