Klikali i słuchali na Spotify, więc... Złota Płyta się należy
Legalny streaming, od momentu kiedy zaczął być popularny budzi wiele kontrowersji. Jedni sugerują, że może być to zmiana w sposobie dystrybucji muzyki, na którą czekali zarówno artyści jak i odbiorcy, inni natomiast twierdzą, że jest to tylko przejściowa moda i nie da się na tym nawet zarobić. Zwolennicy pierwszej z tych tez zyskali jednak poważny argument: od teraz Złotą Płytę można otrzymać nie tylko za sprzedaż fizycznych nośników, ale też cyfrowe odsłuchania.
Do wniosku, że streamingu nie można lekceważyć doszedł odpowiedzialny m.in. za przyznawanie Złotych, Platynowych i Diamentowych płyt ZPAV (Związek Producentów Audio-Video), w którego regulaminie możemy znaleźć następujący fragment:
W efekcie łatwo policzyć, że jeden sprzedany np. przez iTunes utwór jest wart 250 jego odsłuchań za pomocą Deezera, Spotify czy Rdio. Przynajmniej według tej klasyfikacji.
Oznacza to, że aby uzyskać tytuł Złotej Płyty, dla której przyjętą dolną granicą jest 15 000 sztuk sprzedanych płyt (dla muzyki rozrywkowej, repertuar krajowy), łączna liczba odtworzeni utworów w ramach streamingu musi być równa iloczynowi 2500 i 15 000, czyli… 37,5 miliona. Nieco łatwiej, tak samo jak w przypadku klasycznych nośników, będą mieli autorzy muzyki jazzowej i bluesowej czy poważnej. Nadal jednak mówimy o dziesiątkach milionów odtworzeń.
Ile odsłuchań byłoby konieczne do zasłużenia na Platynową czy Diamentową Płytę – lepiej nie liczyć (i nie pytać).
Czy jest to w ogóle możliwe? Prawdopodobnie przy obecnej formie rynku streamingowego w Polsce – tak, ale raczej zajmie dość dużo czasu. Według danych podawanych przez Spotify, najpopularniejsze utwory (i mówimy tu o największych zagranicznych hitach) są w naszym kraju odsłuchiwane w ciągu tygodnia około 70-80 tysięcy razy, co nawet przy nierealnym założeniu, że wszystkie utwory z danej utrzymywałyby bez przerwy na szczycie, daje całkiem sporo czasu, zanim przekroczymy magiczną barierę. Dla porównania, w USA tygodniowe rekordy odsłuchać to około 1,8-2 milionów.
Pozostaje jeszcze pytanie, ile może zarobić płyta do momentu, kiedy stanie się Złotą Płytą. Zakładając najmniej optymistyczną wersję przy streamingu ze Spotify (firma jako jedyna podaje średnie kwoty za odsłuch), czyli 0,006 za pojedyncze odtworzenie, do naszych kieszeni trafi około 225 000 dolarów, czyli niemal 680 000 zł. W wariancie optymistycznym (0,0084) zarobilibyśmy natomiast 315 000 dolarów, czyli około 950 000 złotych. Oczywiście przy założeniu, że nikt nie stanie pomiędzy nami, a naszymi pieniędzmi i za cały nasz sukces jesteśmy odpowiedzialni tylko my.
Zanim streaming stanie się w naszym kraju równie popularny co zakup klasycznych płyt (czy, niestety, piractwo), minie prawdopodobnie sporo czasu. Dobrze jest jednak już teraz widzieć, że ta forma dystrybucji oraz konsumpcji muzyki nie jest już traktowana wyłącznie jako ciekawostka dla osób siedzących całymi dniami przed komputerem lub smartfonem, ale czymś, z czym powinni się liczyć wszyscy. W tym i artyści, dla których może być to jedna z dróg do uzyskania istotnego wyróżnia.