Oto jak Amazon zintegrował serwis Goodreads z Kindle
Wraz z aktualizacją oprogramowania w Kindle Paperwhite do wersji 5.4.4 pojawiła się na moim czytniku, znana już posiadaczom nowszego modelu, możliwość obsługi serwisu społecznościowego Goodreads. To jeden z przykładów na to, że nowoczesne urządzenia elektroniczne nie tylko są w stanie zastąpić papierowe wydania, ale też przebić je pod względem użyteczności.
Czytniki ebooków to bardzo zmyślne urządzenia. Ważą i zajmują mniej miejsca, niż kieszonkowe wydanie krótkiego harlekina w miękkiej oprawie i mają ekran, który bardzo dobrze imituje papier. W ich pamięci zmieścić można kilkaset, jak nie kilka tysięcy książek jednocześnie, a od momentu zakupu nowej książki do jej dostarczenia mija kilka sekund.
Same czytniki nie tylko dorównują papierowym książkom, ale też przeganiają je pod względem użyteczności
Najbardziej znanym przedstawicielem tej kategorii sprzętów jest naturalnie rodzina czytników od Amazonu, a sprzęty z linii Kindle spokojnie można nazwać iPhone’ami rynku czytników ebooków. Dlaczego? Bo to w końcu szalenie popularny sprzęt, praktycznie benchmarkowy dla danego segmentu, a przy tym, pomimo wielu ograniczeń nałożonych przez producenta na oprogramowanie, będzie on idealnym wyborem dla większości konsumentów.
Czytniki mają wiele innych zalet ponad te opisane w pierwszym akapicie. Droższe modele mają podświetlenie ekranu, które jest na tyle sprytnie zrealizowane, że pozwala czytać po zmroku. E-papier nie emituje przy tym światła w tak męczący wzrok sposób, jak ekrany LCD w tabletach. Możliwość robienia cyfrowych notatek i przeszukiwania treści to też coś, czego użytkownicy klasycznych książek mogą pozazdrościć. Nie do przecenienia jest możliwość sprawdzania trudniejszych słów w słowniku
A teraz na pierwszym Kindle Paperwhite ląduje Goodreads.
Po zakupie serwisu społecznościowego Goodreads przez Amazon było tylko kwestią czasu, zanim zostanie on zintegrowany z ekosystemem Kindle. Jako fan tego portalu dla miłośników książek wyrażałem od początku umiarkowany entuzjazm - trochę obawiałem się, że Amazon zrobi z portalu, z którego korzystam z prawdziwą przyjemnością, tubę reklamową dla księgarskiej gałęzi swojej działalności.
Tak się na szczęście - przynajmniej do tej pory - nie stało. Goodreads jest tym, czym był, czyli bodaj największym nowoczesnym internetowym centrum skupiającym fanów wszelakiej literatury, zarówno w wersji analogowej, jak i cyfrowej. Implementacja mojego ulubionego serwisu dla książkowych moli w używanym przeze mnie czytniku naturalnie też ogromnie cieszy.
Zwykła książka nie mogła być społecznościowa
Czytanie to z jednej strony czynność intymna, którą powinniśmy móc zachować dla siebie, a z drugiej to świetny sposób na zaangażowanie szarych komórek do dyskusji na temat lektury z innymi czytelnikami - czy to znajomymi, czy też innymi czytelnikami z całego świata. Amazon poprzez integrację Kindle z Goodreads chce właśnie umożliwić dostęp do innych osób, które czytały tą samą książkę, prosto z urządzenia, które - no cóż - służy do czytania.
To naprawdę świetny pomysł i winszuję twórcom. Sama decyzja Amazonu, polegająca na kupnie serwisu i integracji go z własnym ekosystemem, była zresztą strzałem w dziesiątkę. Pierwsze próby budowania społeczności zbudowanej tylko wokół Kindle się nie udały - tutaj już na start Jeff Bezos ma wielomilionową bazę użytkowników - którzy są obecnymi lub potencjalnymi klientami.
Do czego służy i jak działa Goodreads na Kindle?
Po uruchomieniu nowego czytnika Kindle Paperwhite 2 lub zaktualizowaniu pierwszej generacji tego urządzenia użytkownik może zauważyć, że na pasku ze skrótami zaraz między ikonkę ustawień i lupy trafiła literka “G”. Tapnięcie w nią powoduje uruchomienie aplikacji Goodreads, która została napisana z myślą o wykorzystaniu na czarno-białym, e-papierowym ekranie dotykowym i jest spójna wizualnie z resztą interfejsu urządzenia.
Po tapnięciu w nią palcem, użytkownik będzie musiał podać swoje dane logowania i jednorazowo połączyć serwis z kontem Amazonu, na które zalogowany jest w swoim czytniku. Główny ekran aplikacji to ściana aktualności, która przypomina nieco tablicę oglądaną codziennie na Facebooku. Zbiera ona ostatnie statusy osób, które użytkownik dodał uprzednio do znajomych - ograniczając się oczywiście do informacji związanych z książkami, w tym dodania książki na jedną z półek lub wystawieniu jej oceny.
Social media dla mola książkowego
Już z poziomu głównej tablicy z aktualnościami użytkownik może, widząc np. dobrze ocenioną książkę przez znajomego, dodać ją do swojego profilu, kładąc ją na wirtualną półkę o nazwie “to read”, czyli po naszemu “chcę przeczytać”. Każdy wpis umieszczony przez znajomego można też skomentować i, oczywiście, polubić. Działa to podobnie jak w przypadku wersji smartfonowej lub w przeglądarce internetowej.
Nie mniej istotnym elementem aplikacji jest profil użytkownika, gdzie można przeglądać swoje półki - czyli książki oznaczone jako wspomniane “to read” (chcę przeczytać), “currently reading” (właśnie czytam) oraz “read” (już przeczytane). Co więcej, przy pierwszym uruchomieniu aplikacji można szybko uzupełnić swoją wirtualną biblioteczkę poprzez dopasowanie do bazy ebooków i książek papierowych zakupionych przez Amazon.
Niestety, implementacja tego rozwiązania jak na razie pozostawia nieco do życzenia
Serwis Goodreads opisywałem już szeroko na łamach Spider’s Web i już wiecie, że dla mnie to jest taki “reader’s companion” o naprawdę potężnych możliwościach. Zaznaczam w nim książki, które obecnie czytam, czytam opinie innych użytkowników, a także zapisuję sobie, ile procent każdego z ebooków mam już za sobą. Do tej pory po każdorazowej sesji z Kindle wyciągałem smartfona, żeby odpalić aplikację serwisu, a po integracji Goodreads z ekosystemem Kindle… nadal będę to robił.
Paradoks, prawda? Niestety Amazon najwyraźniej implementował literkę G w menu pozwalającą na odpalenie serwisu “na szybko” i po prostu zabrakło tak podstawowej funkcji, jak zapisywanie procentu książki, na którym się skończyło. Nie mówię już tutaj nawet o automacie, który by teoretycznie mógł robić to bez mojego udziału (a przyznam, że na to trochę liczyłem) - nie da się tego zrobić nawet “z palca”.
Czy to znaczy, że Goodreads na Kindle nie ma sensu? Bynajmniej!
Goodreads na Kindle to prosta aplikacja i chociaż nie do końca zgadzam się z programistami w formie zakresu, w którym ogołocili serwis względem aplikacji mobilnej i strony internetowej, to przynajmniej rozumiem pobudki, jakie nimi kierowały. Zbytnie skomplikowanie interfejsu odstraszyłoby bowiem użytkowników Kindle, którzy z serwisem nie mieli do tej pory nic wspólnego.
Sama integracja Goodreads bezpośrednio w oprogramowaniu ma szansę na spopularyzowanie tego serwisu wśród użytkowników czytnika i… na odwrót. Do tej pory mechanizmy społecznościowe Amazonu były dość biedne, a teraz użytkownicy jak na dłoni mają dostęp do informacji o tym, jaką lekturą raczą się teraz ich najbliżsi. Do wystawiania ocen w Goodreads zachęca teraz nowy ekran po zakończeniu czytania oraz nowa pozycja w menu udostępniania obok Facebooka i Twittera.
Mam jednak nadzieję, że aplikacja Goodreads dla Kindle dostanie przynajmniej ciut więcej funkcji, jak chociażby możliwość zaznaczania, ile procent książki już mam za sobą. Tak samo nie bardzo rozumiem, czemu nie da się sprawdzić podstawowych informacji o książce, a jedynie podejrzeć recenzje innych użytkowników - zwłaszcza, że nie ma (jeszcze) przycisku przenoszącego użytkownika bezpośrednio na stronę sklepu, a jedynie do wyników wyszukiwania.
Przed programistami jeszcze sporo pracy, ale zapowiada się, że będzie teraz już tylko lepiej.