REKLAMA

Wczorajsza awaria Xbox Live to problem nie tylko konsoli Microsoftu

W sam raz na premierę Titanfalla serwery Xbox Live odmówiły posłuszeństwa na kilka godzin, zapewniając wiele frustracji graczom. Takie rzeczy się zdarzają i zazwyczaj nie zasługują na analizę. Jednak problem dotyczył nie tylko Xboxa One, ale też najważniejszego produktu w ofercie Microsoftu.

12.03.2014 16.33
Wczorajsza awaria Xbox Live to problem nie tylko konsoli Microsoftu
REKLAMA

Jeżeli posiadasz konsolę Xbox One i miałaś lub miałeś zamiar wczoraj się pobawić świeżo wydanym Titanfallem, lub dowolną inną grą, napotkała cię najprawdopodobniej niemiła niespodzianka. Konsole Microsoftu nie pozwalały się zalogować swoim użytkownikom przez kilka godzin, co oznaczało nie tylko brak dostępu do gier multiplayer (w tym do Titanfalla), a właściwie brak dostępu do jakichkolwiek gier zakupionych cyfrowo i wielu innych elementów.

REKLAMA

Takie rzeczy się zdarzają

Nie jest to jakiś szczególny news. Awarie platform sieciowych dla graczy to, niestety, nic nietypowego. Zwłaszcza w takie dni jak wczorajszy, kiedy to ruch sieciowy jest szczególnie duży. Wczoraj bowiem trafiła do sprzedaży gra Titanfall, długo oczekiwany next-genowy shooter, który ma być hitem na miarę Quake’a, Counter-Strike’a czy Battlefielda. Użytkownicy Xboxa One najprawdopodobniej (tu spekuluję, bowiem informacji oficjalnej informacji na ten temat w momencie pisania tej notki wciąż brak) po prostu przeciążyli tę sieć. Nie tak dawno temu, na skutek wyjątkowo udanej premiery PlayStation 4, problemy miała sieć PSN.

Co ciekawe, Microsoft przyznaje, że wina nie leżała po stronie Electronic Arts i samej gry Titanfall, a właśnie Xbox Live. Sieć już funkcjonuje jak należy, a awaria trwała kilka godzin. Skoro takie rzeczy się zdarzają a wszystko już wróciło do normy, to o czym tu w ogóle pisać?

Cloud OS, Windows Azure i setki tysięcy dedykowanych serwerów

Przy pierwszej prezentacji Xboxa One, Microsoft puszył się jak paw informując o „chmurowości” swojej konsoli. Owo napuszenie było całkiem uzasadnione, bowiem w zapowiedziach wyglądało to rewelacyjnie. Xbox Live został bowiem przeniesiony na chmurę zarządzaną przez Windows Azure, a więc najważniejszy i jeden z najbardziej dochodowych produktów Microsoftu.

300 tysięcy fizycznych i wirtualnych serwerów ma zapewnić bezbłędne działanie sieci Xbox Live, zapewniać absolutnie bezproblemową zabawę wieloosobową a także wiele więcej. Nowa chmura dla graczy to też instancje gier, które żyją własnym życiem nawet jeżeli gracz nie jest do nich aktualnie podłączony, a także… chmura obliczeniowa, odciążająca układy Xboxa One od niewymagających błyskawicznego wyniku przeliczeń.

xbox-one-cloud-powered

Chmura ta, jak widać, właśnie zaliczyła swoje pierwsze potknięcie. Drobne, ale jest to pewien sygnał ostrzegawczy. I zupełnie nie chodzi tu o graczy czy nawet o Xboxa jako całość.

Windows Azure miał być niezatapialny

Azure to fundament dzisiejszego Microsoftu. To na nim stoją takie usługi, jak Skype, Office 365, OneDrive, Outlook i wiele, wiele innych. Sam Windows Azure jest również dostępny jako platforma dla firm trzecich i cieszy się bardzo dużym zainteresowaniem. Dziesiątki korporacji wykorzystują ją do przetwarzania terabajtów danych, jako fundament dla ich aplikacji biznesowych i klienckich. Ta chmura musi być niezawodna. Każda sekunda w której ona zawodzi to duże straty dla wielu firm.

Na szczęście jedyną „poszkodowaną” usługą był Xbox Live. Skończyło się na kilku tysiącach wiązanek puszczonych przez graczy w stronę Kinecta i o sprawie można zapomnieć. Czekam jednak z niecierpliwością na wytłumaczenie Microsoftu dotyczące tejże awarii.

window_azure_banner

Jeżeli takowe się pojawi (bardzo możliwe, że Microsoft nie będzie chciał tego rozdrapywać), to stawiam dolary przeciwko orzechom, że winą zostanie obarczone jakieś xboxowe rozwiązanie i że terminy takie, jak „Cloud OS” i „Windows Azure” nie pojawią się w oświadczeniu ani razu. Z bardzo prostej przyczyny.

REKLAMA

Microsoft wolałby utopić całego Xboxa (hipotetycznie, bo to za małe potknięcie, by w ogóle o tym mówić) niż zaszkodzić swojej chmurze. Miejmy tylko nadzieję, że w Redmond inżynierowie już ciężko pracują nad tym, by nie dopuścić w przyszłości do podobnej sytuacji.

Zdjęcie future cloud word pochodzi z serwisu Shutterstock

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA