Społeczeństwo XXI wieku starzeje się z godnością i dąży do nieśmiertelności
Kika Szaszkiewiczowa to bodaj najstarsza polska blogerka. Urodziła się prawie sto lat temu, bo w marcu 1917 roku. W zeszłą niedzielę minął rok od powstania jej bloga - „Kika. Moje pierwsze 100 lat”, na którym jak sama pisze – wspomina. W spisywaniu wydarzeń z przeszłości i refleksji pomaga jej rodzina. 97-latka, artystka Piwnicy pod Baranami, działaczka AK i pisarka, pokazuje, że wiek nie jest przeszkodą, a może być atutem.
Rok 2012 to czas Europejskiego Roku Seniora, którego zadaniem było propagowanie aktywności osób starszych i solidarności międzypokoleniowej. W tym samym roku ruszył projekt Stowarzyszenia „Miasta w Internecie”, Polska Cyfrowa Równych Szans, wspierany przez Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji oraz ówczesnego ministra, Michała Boniego.
Projekt ten rozwija się i działa do dziś, a jego założeniem jest wprowadzenie osób 50+ w nieznany im świat komputerów, Internetu i nowoczesnych technologii przez wolontariuszy zwanych Latarnikami. Latarnicy, zapewniając seniorom pierwszy kontakt z komputerem i Siecią, mają pokazać im możliwości tych dóbr, zaprezentować dobre i złe strony Internetu, jednocześnie uświadamiając, że nawet w dojrzałym i podeszłym wieku można realizować siebie, swoje pasje i poznawać świat.
Według danych GUS z 2013 za rok 2012 społeczeństwo polskie żyje coraz dłużej. Od roku 2000 średni wiek życia kobiety i mężczyzny wzrósł o 3 lata, a jeśli cofnąć by się o 20 lat, wiek ten wydłużył się o lat 6. Przeciętny Polak w 2012 roku żył 72,1 lat, natomiast Polka 81.
Najstarszy człowiek na świecie miał 122 lata. Żyjemy coraz dłużej, jesteśmy coraz bardziej aktywni oraz coraz później się rozmnażamy.
Oprócz programu „Teen Mom”, w ostatnich latach coraz częściej mówi się o świadomym i późnym macierzyństwie. Z roku na rok zmienia się sytuacja społeczna młodych ludzi, którzy stawiają na karierę i „dorobienie się”, a dopiero potem myślą o rodzinie i dzieciach. Nie ma już nic dziwnego w kobietach, które swoje pierwsze dziecko rodzą w wieku 30, 40, czy nawet 50 lat.
Dojrzałe macierzyństwo, mimo że wciąż budzi kontrowersje, stało się faktem wśród zwykłych zjadaczy chleba, ale chyba największą popularnością cieszy się wśród gwiazd kina i estrady.
Mamy-babcie rzutem na taśmę próbują przedłużyć swoje własne istnienie. Zamiast dzieci robią sobie wnuki. Choć w Polsce wciąż najwięcej dzieci rodzą matki w wieku 26-29 lat (średni wiek kobiety, podczas narodzin pierwszego dziecka to 29 lat, podczas gdy ok. 40 lat temu było to lat 21!) to takie tendencje do późnego posiadania dzieci mogą mieć ogromny wpływ na obniżenie poziomu ludności oraz zmiany w strukturze wieku, co negatywnie odbija się na rozwoju gospodarczym państw.
Oczywiście, żyjemy dłużej i jesteśmy w coraz lepszej kondycji psychicznej i fizycznej, ale wszystkiego nie można przypisać genom. Za późne macierzyństwo odpowiada technologia i medycyna, np. zabieg in vitro, czyli sztucznego zapłodnienia.
Maria del Carmen Bousada de Lara jest bodaj najstarszą kobietą, która urodziła dziecko – w chwili porodu miała 67 lat. Zabiegu in vitro dokonała w klinice w Stanach Zjednoczonych, jednak co istotne – odmłodziła się o 12 lat, ponieważ inaczej nikt nie mógłby jej zapłodnić ze względu na wiek i możliwości powikłań.
W USA to właśnie wiek 55 lat jest górną granicą dopuszczenia do przeprowadzenia in vitro. Przypadek Marii de Carmen Bousady de Lary stał się wiec pewnym szczególnym wydarzeniem – pokazał, że kobieta blisko 70-letnia może zostać matką… Ale czy wychować potomstwo?
Kobieta 2 lata po porodzie zmarła na raka i tu technologia okazała się być zawodna.
Takich przypadków dojrzałych kobiet jest więcej. Wystarczy przypomnieć Lauren Cohen (59 lat podczas porodu), najstarszą mamę bliźniaków, czy kogoś bardziej rozpoznawalnego – Kelly Preston, która urodziła w wieku 48 lat, czy Halle Berry (została matką w wieku 47 lat).
Czy późne macierzyństwo to mądra i świadoma decyzja? Dojrzałość matek, czy ostatnia próba przedłużenia własnego „ja”? Psychologowie zastanawiają się jaki wpływ na rozwój dziecka może mieć kontakt z dużo starszą matką. Z jednej strony ta relacja może być pogłębiona, bardziej przemyślana, z drugiej zaś może upodobnić się do związku babci i wnuka lub wnuczki, którzy będąc oczkiem w głowie są rozpieszczani.
Czy na pewno powinniśmy podporządkowywać się technologii, a nie naturalnemu rytmowi naszego życia i rozwojowi psychobiologicznemu?
Ludzie od lat starają się walczyć ze starością na różne sposoby – obracają się w młodszym od siebie towarzystwie, wychowują dzieci w późnym wieku czy poddają się operacjom plastycznym, zaczynając przypominać karykaturalne formy (kto dziś odróżni Cher od woskowego posągu?). Niektórzy tej walki upatrują… w nieśmiertelności.
Czym miałaby być nieśmiertelność w XXI wieku? Według transhumanistów stanem post-ludzkim, który możliwy jest np. dzięki inżynierii genetycznej, transferowi umysłu, zaniedbywaniu starzenia się (np. projekt SENS) czy sukcesywnemu przemienianiu ludzi w cyborgi.
W ramach projektu „Avatar” jeszcze w tym wieku nasz mózg ma być pośmiertnie transplantowany do humanoidalnej maszyny, która pozwoli żyć nam po śmierci, czyli w konsekwencji uniknąć końca życia.
Sposobem na uniknięcie zgonu ma być również hibernacja. Pierwsze eksperymenty związane z zamrażaniem żywych stworzeń zostały przeprowadzone w XVIII wieku. Benjamin Franklin zamrażał owady, a konkretnie muchy, które zabieg ten przeżywały. Choć nie wszyscy wierzą, że można być nieśmiertelnym dzięki zamrożeniu w ciekłym azocie, znajdują się amatorzy takich przygód. Trzech naukowców z Uniwersytetu Ludzkości działającym przy University of Oxford w roku 2013 ogłosiło, że zamierzają się zamrozić, aby zostać nieśmiertelni. Zabieg taki ma kosztować ich 28 tysięcy dolarów.
Dwóch z nich wybrało zamrożenie samych mózgów. Trudno powiedzieć na czym oparte jest ich przekonanie, że się obudzą. Wszak, żeby można było ciało bądź mózg zamrozić, trzeba najpierw umrzeć.
Czy naprawdę długowieczność lub sztuczne przedłużanie życia (nie ratowanie, a przedłużanie w celu osiągnięcia nieśmiertelności lub młodszego wyglądu) jest na pewno dobrym wyjściem z sytuacji? Czy technologia ma stać się kamieniem filozoficznym naszych czasów? „Ze śmiercią jej do twarzy” jawi się jako zabawna komedia… albo raczej przerażająca przyszłość. Człowiek dąży do samodoskonalenia, chce przezwyciężać swoją niemoc, słabości, zapominając o tym, że jest tylko człowiekiem.
A co jeśli jednak lepiej jest umierać?
Autorka jest redaktor prowadzącą sPlay.pl.
Zdjęcia Unidentified pedestrians at Shibuya crossing, In vitro Fertilisation, Neutral face profile with aesthetic surgery sign oraz Man within block of frozen ice with eyes open pochodzą z serwisu Shutterstock.