Sony to kolejny producent, który chce zrezygnować z produkcji laptopów. Jaka przyszłość czeka ten segment rynku?
Po próbach tchnięcia nowego życia w rynek komputerów osobistych jakie znaliśmy do niedawna, wszystko wskazuje na to, że nadszedł czas podsumowania tego, komu proces przystosowania do nowych realiów powiódł się, a komu nie. Jednak tym razem bohaterem nie jest Samsung, a Sony.
Zeszłotygodniowe doniesienia o planach wycofania się Samsunga z rynku komputerów osobistych po raz kolejny wzbudziły sporo dyskusji na temat tego, czy doczekaliśmy się ery post-PC, czy nie i właściwie jak ją w ogóle definiować. Przy założeniu, że chodzi o spadek dynamiki sprzedaży, prowadzący do spowolnienia rozwoju produktów (lub z niego wynikający) i powstanie rynku, na którym mniejsi gracze mają ogromne problemy z uzyskaniem jakichkolwiek zysków, Sony może już wkrótce dorzucić do tej dyskusji swoje dwa grosze.
Jeśli potwierdzą się najnowsze informacje, które w mediach przewijają się już o kilku dni, z rynku komputerów może zrezygnować jeden z producentów, który wydawał się być na nim niemal od zawsze.
Mowa oczywiście o Sony oraz jego linii VAIO i choć część osób początkowo podawało firmę Lenovo, jako potencjalnego zainteresowanego, Chińczycy dość szybko zaprzeczyli tym doniesieniom. VAIO miałoby trafić w ręce japońskiego funduszu inwestycyjnego Japan Industrial Partners, za kwotę szacowaną na 391-489 milionów dolarów, a do podpisania umowy ma dojść jeszcze przed końcem przyszłego miesiąca.
Jeśli do tego dojdzie, Sony ma zachować niewielką część udziałów i kontynuować operacje na kilku rynkach, na których radzi sobie względnie dobrze, w tym m.in. Japonii, gdzie oferowane będą głównie laptopy określane jako „biznesowe” (tak samo jak Samsung). Swoją pracę zachowałoby dzięki temu większość pracowników VAIO – w części przypadków zostaliby po prostu przesunięci do innych działów firmy. O ile oczywiście Sony zdecyduje się na taki ruch.
Szczerze mówiąc, trudno byłoby się temu dziwić. Sony, podobnie jak Samsung, nigdy nie było dominującym graczem na rynku komputerów osobistych, w ostatnich latach zajmując miejsca daleko za czołówką. W całym roku finansowym 2013 Japończykom udało się sprzedać 7,5 miliona komputerów – to o ponad 5 milionów mniej, niż w ciągu jednego kwartału liderujące Lenovo i zaledwie 3 miliony więcej niż znajdujący się na równi pochyłej ASUS zamykający pierwszą piątkę – też jest to wynik uzyskany w ciągu 3 miesięcy a nie 12.
Do tego Sony samo zrewidowało swoje prognozy dotyczące wyników działu VAIO, zgodnie z którymi sprzedaż miała być i tak niska, a będzie jeszcze niższa i ma wynieść około 5,8 miliona (przewidywano 6,2 miliona). Jeśli tak się stanie, popularność produktów z logo VAIO w tej kategorii zanotuje drugi z rzędu spadek rok do roku i to tym razem rekordowy, bo o ponad 20%. To nadal mniej niż Acer (4. miejsce w światowym rankingu) czy ASUS (spadki o ponad 30%), ale i tak ponad dwukrotnie więcej, niż w cały rynek.
Biorąc pod uwagę sam drugi kwartał roku finansowego 2013, również nie nastrajał optymistycznie.
Sprzedaż działu mobilnego (uwzględniająca również produkty z serii VAIO) wzrosła rok do roku o 40%, a straty udało się zmniejszyć z ponad 20 miliardów do 0,9 miliarda jenów, ale… nie była to w żadnym wypadku zasługa PC, które trafiły zaledwie do 1,5 miliona klientów.
Samo Sony w sprawozdaniu finansowym przyznało, że wzrost zarówno sprzedaży, jak i zysków (czy też raczej zmniejszenie strat) wynika przede wszystkim z rosnącej sprzedaży smartfonów (10 milionów egzemplarzy) oraz ich średniej ceny sprzedaży, poprzez wprowadzanie urządzeń z wyższej półki i ich pozytywne przyjęcie przez rynek. Komputery były natomiast tym, co ciągnęło cały dział w dół.
Nikt zresztą nie ukrywał, że plany Sony na ten rok skupione są głównie wokół smartfonów i tabletów, czyli rynku, na którym jest jeszcze nieco miejsca na rozwój, a już na pewno więcej, niż na rynku komputerów. Głównymi celami japońskiej firmy w tym roku miały być oprócz tego rozwiązania związane z obrazem, rozrywką i grami, telewizją oraz technologie stosowane w medycynie. Laptopy zostały wprawdzie wspomniane przy okazji działu mobilnego, ale głównie przy okazji wzmianki na temat podejmowania próby przywrócenia ich do rentowności.
Oczywiście nie oznacza to, że Sony nie wprowadził w ostatnich miesiącach na rynek dobrych urządzeń z tej kategorii. Wręcz przeciwnie – spora część jego standardowych oraz nieco mniej standardowych konstrukcji (jak np. VAIO Duo 13, który trafił do nas na testy) zebrały dobre recenzje, ale mimo to nie udało im się znaleźć zbyt wielu odbiorców. Zgodnie z badaniami przeprowadzonymi przez IDC, pomiędzy styczniem a wrześniem 2013, na terenie Stanów Zjednoczonych jedynie co… 50 sprzedany w tym czasie komputer nosił na sobie logo Sony. 1,9% udziałów to z całą pewnością nie szczyt marzeń tego producenta.
W tym samym czasie, choć nadal bez miejsca w pierwszej piątce, Sony coraz odważniej radzi sobie na rynku smartfonów, gdzie modele takie jak Xperia Z, jej następcy czy najnowsza Xperia Z1 Compact zdają się zdobywać coraz większą grupę klientów. Na tyle dużą, że jest ona w stanie przynajmniej częściowo pokryć straty przynoszone przez dział komputerów.
I choć Japończycy, podobnie jak koreański Samsung, nigdy nie byli specjalnie widoczni na rynku PC, to ich obecność była dla wielu osób czymś absolutnie oczywistym. Jeśli jakimś trafem okaże się, że w pewnym momencie ich zabraknie, chyba już nikt nie będzie w stanie powiedzieć, że komputery osobiste, w formie w jakiej znaliśmy do tej pory, nadal są świetnym biznesem.
Tym bardziej, że kto tylko może, stara się jak najszybciej znaleźć swoje miejsce również i na rynku mobilnym. Widać to chociażby po liderze – Lenovo, które zdecydowało się nawet na ogromne ryzyko i wydatek związane z przejęciem Motoroli, HP, które po kilkunastu miesiącach powróciło na ten rynek tylnymi drzwiami oraz Acerze i ASUSie, które na swój sposób próbują zaistnieć. Teoretycznie wszystkie firmy mogłyby po prostu skupić się na swoim głównym biznesie, komputerach, starając się podgryźć osłabioną konkurencję. W praktyce perspektywy potencjalnych zysków są jednak tak niewielkie, że każdy stara się znaleźć inne działalności, które będą w stanie w przyszłości przynieść solidne dochody.
Nie, rynek komputerów osobistych w postaci klasycznych laptopów czy nawet wielkich blaszanych pudełek nie zniknie jeszcze przez bardzo, bardzo długie lata, tak samo jak przez długie lata będzie istniał rynek smartfonów, choć pojawią się ich „ubieralni” następcy.
Nie chodzi też o to, że przestaniemy zupełnie korzystać z komputerów – niektórzy nadal muszą, niektórzy nie chcą albo nie widzą potrzeby przesiadki na tablet czy smartfon. Nieprzerwanie od siedmiu kwartałów (według Gartnera) obserwujemy jednak spadek popularności PC, a od kilku lat - niemal absolutną stagnację. Pocieszający jest natomiast fakt, że sprzedaż nadal oscyluje rocznie w granicach 80 milionów egzemplarzy, więc zdecydowanie jest jeszcze miejsce dla kilku producentów. Pytanie tylko jak wielu?
Nawet jednak przeciwnicy określenia „post-PC” sami zgadzają się z tym, że mało co jest w obecnych czasach w stanie przekonać nas do zmiany komputera, do zakupu nowego laptopa. To, co kupiliśmy rok czy nawet dwa lata temu zdecydowanie wystarczy do większości zastosowań, przez co odkładamy zakup do momentu, kiedy laptop całkowicie nie odmówi posłuszeństwa. To dobrze dla nas – możemy zamiast tego kupić tablet, smartfona czy inteligentny zegarek – ale źle dla tych producentów, którzy nie mają poza komputerami nic ciekawego do zaoferowania lub nie potrafią na tym jeszcze zarobić.
Możliwe, że przynajmniej częściowe odprężenie przyniesie tutaj wyjście, które stara się forsować już większość twórców sprzętu – pełnoprawne laptopy w formie tabletu, z dołączaną klawiaturą, która przywróci im „klasyczną” budowę. Pozwoliłoby to jednocześnie odciągnąć klientów od zakupu tzw. tabletów internetowych, jednocześnie sprzedając im nic innego jak coś, co według wszelkich standardów można zakwalifikować jako PC. Nowocześniejsze, efektowniejsze, czasami droższe.