REKLAMA

Grand Theft Auto: San Andreas Mobile – świetna konwersja, średnia zabawa – recenzja Spider’s Web

Grand Theft Auto: San Andreas Mobile - recenzja dla Windows Phone
REKLAMA

Mobilne Grand Theft Auto: San Andreas w końcu wylądowało w sklepie Windows Phone. Tytuł nabyłem na zasadzie impulsu i chociaż nie żałuję ani jednego wydanego grosza, znowu jestem rozczarowany. Chyba nigdy nie doczekam się udanej, trójwymiarowej odsłony GTA, która doskonale sprawuje się na dotykowych ekranach.

REKLAMA

Konwersja doskonała

Od strony technicznej przenośne San Andreas zostało wykonane po mistrzowsku. Tytuł jeszcze nigdy nie był ani tak piękny, ani tak przystępny. Pomimo zaskakująco szybkiego czasu produkcji, przygody Carla Johnsona są niezwykle dopracowanym portem, który zaskakuje ilością detali oraz nowych elementów.

Grand Theft Auto San Andreas Mobile 1

W przeciwieństwie do edycji na iOS, posiadacze sprzętów z Windows Phone mogą dowolnie zmieniać ustawienia w menu gry. Rozdzielczość, cienie, odbicia na karoserii pojazdów, poziom efektów wizualnych czy dystans, jaki w świecie gry zostaje wypełniony obiektami i jaki daje się zobaczyć graczowi – na to wszystko mamy wpływ, optymalizując San Andreas pod własnego smartfona i jego moc. W przypadku Lumii 920 najnowsze GTA działało bez większych problemów na średnich ustawieniach, lecz przy włączeniu wszystkich graficznych udoskonaleń urządzenie dostawało czkawki, rozpalając się do czerwoności. Swoboda ustawień graficznych do bez wątpienia ogromny plus konwersji Rockstara. Osoby posiadające nieco słabsze urządzenia zobaczę dokładnie takie samo GTA, jak na komputerach osobistych, natomiast właściciele potężnych mobilnych urządzeń spotkają się z zupełnie nową jakością, niespotykaną nigdy wcześniej.

Grand Theft Auto: San Andreas Mobile 2

Od teraz karoserie pojazdów odbijają zniekształcony obraz w połyskującym lakierze. Efekty świetlne znacznie bardziej inwazyjnie wpływają na to, co widzi gracz. Modele postaci zostały wykonane z większą pieczołowitością. Dłonie mieszkańców San Andreas w końcu przypominają ludzkie odpowiedniki, natomiast twarze zyskały na wyrazistości. Większa rozdzielczość to bardziej wyraziste ubrania oraz modele broni. W mobilnym San Andreas wszystko jest znacznie bardziej ostre i ładniejsze, chociaż mówimy przecież o tytule na małe ekrany.

Niedoskonała rozgrywka

Niestety, o ile na płaszczyźnie wizualnej mobilne San Andreas naprawdę ma się czym pochwalić, tak w kontekście miodności samej rozgrywki jest już znacznie gorzej. Oczywiście wciąż mówimy o tym samym GTA, które w 2004 roku katowaliśmy na komputerach osobistych. Port został przeniesiony na smartfony i tablety w skali 1:1, bez żadnych kompromisów, nie licząc odchudzonej ścieżki dźwiękowej. Niestety, coś, co zdawało egzamin na blaszakach i konsolach, nie zawsze odnajduje się na platformach mobilnych.

Grand Theft Auto: San Andreas Mobil

GTA III, Vice City i w końcu San Andreas – wszystkie te tytuły łączy jedna, ale niezwykle silna, drążąca każdy organ choroba. Jak pewnie się domyślacie, chodzi o sterowanie. Nie mogę zarzucić Rockstarowi, że się nie starał, na pewno nie. Twórcy oddali graczom aż trzy odmienne od siebie szablony kontrolowania gry. Wirtualny analog, imitacje przycisków fizycznych czy w końcu przesuwanie palcem po ekranie – żaden z dostępnych trybów nie daje oczekiwanych rezultatów i żaden nie staje na wysokości zadania. Oczywiście od czasu upchnięcia trzeciej części na ekrany dotykowe Rockstar dokonał sporego postępu w kwestii sterowania, ale wciąż mówimy tutaj o rozwiązaniach, które nie pomagają, ale przeszkadzają.

Grand Theft Auto: San Andreas Mobil

O ile w przypadku swobodnego chodzenia po mieście czy biegania w poszukiwaniu sklepów nie jest jeszcze dramatycznie, tak szybkie pościgi w zabudowanym, wypełnionym innymi samochodami terenie są niemożliwe do zrealizowania. Chociaż spece z Rockstara maksymalnie dostosowali wszelkie mini-gry do możliwości urządzeń dotykowych, esencja rozgrywki, jaką jest brawurowa jazda, poddana jest nieustannemu sabotażowi ze strony dotykowego ekranu. San Andreas jest wręcz stworzone dla fizycznych kontrolerów (MOGA), dotykowe sterowanie zamieniając w spektakl tortur i niepowodzeń.

Grand Theft Auto: San Andreas Mobil

Bardzo ciekawie został rozwiązany problem ze strzelaniem. Negocjacje między gangsterami zawsze dokonywały się przy użyciu ostrej amunicji i nie inaczej jest w San Andreas. W przeciwieństwie do poprzednich odsłon na smartfony i tablety, tym razem wymiana ognia jest bajecznie prosta. Właściwie, to zdecydowanie zbyt prosta. Twórcy zdecydowali się na rozwiązanie, dzięki któremu wyznaczy zaznaczyć wroga palcem, aby CJ wykonał całą resztę. Po prostu wskazujemy wrogów jeden za drugim, a protagonista posyła ich do piachu. Proste, komfortowe i przeraźliwie łatwe, co odczuwalnie niszczy wypracowany w 2004 roku poziom trudności.

Udany zakup?

Pomimo wielu technicznych niedoskonałości, które Rockstar przyjął niejako „z dorobkiem inwentarza”, wchodząc na mobilne platformy, San Andreas to bardzo dobry zakup. Chociaż gra sprawia olbrzymie trudności w sterowaniu, to wciąż te samo ogromne GTA, jakie pamiętacie z komputerów osobistych. Tyle tylko, że jeszcze ładniejsze. Chociaż różnica 10 lat w branży gier jest teraz odczuwalna bardziej, niż kiedykolwiek wcześniej, za sprawą premiery GTA V, mobilny tytuł wciąż posiada magię. Misja po misji, przypominam sobie, przez co tak bardzo upodobałem sobie właśnie tę część.

REKLAMA

Cieszę się przy tym od ucha do ucha, słuchając kultowej ścieżki dźwiękowej oraz przypominając sobie postacie Rydera, Big Smoke’a i całej reszty. Chociaż gra nie należy do tanich, 24 złote to odpowiednia cena za tytuł takiego kalibru. To w końcu te same, kultowe San Andreas. Od teraz w kieszeni Twoich jeansów. Inwestycja na całe tygodnie.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA