Polskie audiobooki są jednymi z najlepszych na świecie. Przy jednym pracuje niemal 200 aktorów
Różnego rodzaju badania pokazują, że przeczytanie książki jest dla przeciętnego Polaka wysiłkiem porównywalnym ze zdobyciem Mount Everestu idąc na rękach. Jednak dzięki takim wynalazkom jak czytniki ebooków i audiobooki czytanie ma szansę stać się popularniejsze. Jako wielki fan książek elektronicznych nie interesowałem się zbytnio audiobookami, bo nie przemawiała do mnie idea słuchania gościa, który będzie mi po prostu czytał książkę. Okazało się jednak, że moja opinia na temat słuchowisk zupełnie nie pokrywała się z prawdą. Udowodniła mi to warszawska firma Fonopolis, których audiobooki bardziej od czytanej książki przypominają film pozbawiony obrazu.
Mój pierwszy poważny kontakt z audiobookami miał miejsce w sierpniu, kiedy PC Format, do którego regularnie piszę, zlecił mi wybranie się do siedziby firmy Fonopolis i opisanie procesu powstania audiobooka „Lux Perpetua”, czyli ostatniej części Trylogii Husyckiej . Początkowo nie widziałem w tym zleceniu nic ciekawego. Spodziewałem się spotkać wspomnianego faceta, który po prostu będzie czytał książkę. Owszem, spotkałem go. Mężczyzną tym był Krzysztof Gosztyła, który pełni rolę narratora. Okazało się jednak, że to tylko początek. Oprócz głosu narratora potrzebne jest też nagranie poszczególnych postaci. Jest to zadanie trudne i drogie, gdyż w audiobookach Fonopolis na niemal każdą postać przypada osobny aktor.
Rezultat tego jest taki, że w każdym tomie trylogii husyckiej gra ponad setka aktorów. Co więcej, nie są to aktorzy-amatorzy, ale twarze znane z kina i telewizji. Na dodatek forma audiobooka sprawia, że aktorzy mogą się spełnić w rolach, których nie mogą otrzymać w telewizji. Przykładowo, Artur Barciś, który najczęściej gra role pozytywne, w audiobookach decyduje się odgrywać najgorsze i najczarniejsze charaktery. Te i wiele innych informacji uzyskałem od Błażeja Kukli, właściciela firmy Fonopolis, jednej z najważniejszych osób na rynku audiobooków. Zdecydowałem się przeprowadzić wywiad, w którym poruszyliśmy tematykę tworzonych przez jego firmę słuchowisk.
Dawid Kosiński, Spider's Web: Powiedz kilka słów o sobie. Jestem przekonany, że moi czytelnicy mogą nie wiedzieć, kim jesteś, mimo że korzystają z tworzonych przez Ciebie produktów.
Błażej Kukla, Fonopolis: Z wykształcenia jestem reżyserem dźwięku. Od ponad 14 lat pracuję w zawodzie udźwiękowiając filmy i seriale. W 2011 roku założyłam firmę Fonopolis, która zajmuje się produkcją audiobooków i słuchowisk. Wraz z reżyserem Teatru Polskiego Radia Januszem Kukułą już w 2009 roku rozpoczęliśmy wspaniałą przygodę z dziełami Andrzeja Sapkowskiego. Z powodzeniem udaje nam się realizować największe superprodukcje audio: Trylogię Husycką (Narrenturm, Boży bojownicy, Lux Perpetua) oraz dwa tomy opowiadań wiedźmińskich. Przygotowujemy się też do adaptacji dzieł Williama Shakespeare’a.
Widzę, że skupiłeś się twórczości Andrzeja Sapkowskiego? Co jest tego powodem? Czy ma na to wpływ popularność gier z serii Wiedźmin?
Jest to jeden z bardziej poczytnych polskich pisarzy a jego twórczość daje duże możliwości kreacji dźwięku. Przygoda z Sapkowskim zaczęła się, gdy działałem jeszcze w Audiotece. Był to okres, w którym serwis pozyskał dotację unijną i były pieniądze na jego promocję. Wraz ze wspólnikami myśleliśmy o tym, co tu zrobić, by zwrócić uwagę klientów na audiobooki. Tak jak powiedziałem wcześniej, jestem mocno związany z Telewizją i Teatrem Radiowym, stąd skierowałem się z tym "problemem" do Janusza Kukuły. Był to jedyny znany mi człowiek z tak olbrzymim doświadczeniem, jeśli chodzi o radio i słuchowiska. Byłem ciekaw, czy ma jakiś pomysł na stworzenie spektakularnego audiobooka. Takiego o jakim on by marzył, którego nikt jeszcze nie zrobił.
Możesz przybliżyć, co masz na myśli mówiąc „spektakularny audiobook”? Wielu moich czytelników może tego nie rozumieć. Dopóki nie podesłałeś mi próbki swojej twórczości (dwie części Trylogii Husyckiej), nie słuchałem wcześniej audiobooka.
Oczywiście. Pan Janusz zapytał mnie, czy mamy jakieś ograniczenia. Gdy odpowiedziałem że nie, stwierdził, że musimy zrobić to nie gorzej niż film, a każda postać która występująca w powieści grana ma być przez innego aktora. Do tego mieliśmy tworzyć różnego rodzaju efekty synchroniczne - czyli odgłosy różnego rodzaju kroków, zamykania drzwi i połączyć je z muzyką zamówioną u kompozytora. Krótko mówiąc różnego rodzaju efektami dźwiękowymi chcieliśmy nadrobić brak obrazu i sprawić, że słuchacz wczuje się w świat książki. Uważam, że ta sztuka się nam udała dzięki połączeniu doświadczenia radiowego Janusza Kukuły z moim - filmowym.
Zatem to pierwsza tego typu produkcja w Polsce? Czy może ktoś realizował już słuchowisko w ten sposób?
W radiu do tej pory takich przedsięwzięć jeszcze nie realizowano. Powstawały adaptacje powieści, ale nie było zagranej powieści od deski do deski bez skrótów. Oczywiście radio produkowało i produkuje duże seriale słuchowiskowe, takie jak puszczani od 1956 roku „Matysiakowie” oraz „W Jezioranach”, jednak wówczas wynikało to z braków ówczesnej techniki. Kiedyś nie było seriali telewizyjnych tylko seriale radiowe, więc ludzie zbierali się przed odbiornikami i ich słuchali.
Teraz chcemy dać ludziom alternatywę i pokazać, że książka nie jest reliktem dawnych lat i może być podana w nowoczesnej formie. By zapoznać się z jej treścią, nie trzeba siadać z wielkim tomem w fotelu pykając sobie fajkę. Audiobooka można zgrać na smartfona lub kupić płytę i słuchać jej w samochodzie. Wracamy zatem do korzeni, ale nie licząc na tani sentyment, a oferując produkt naprawdę najwyższej jakości.
No dobrze, ale mimo wszystko audiobook dla dzisiejszego odbiorcy może wydawać się formą mało atrakcyjną. Internet i media społecznościowe pokazują, że żyjemy w cywilizacji obrazkowej. Czy w czasach filmu, komiksów i różnego rodzaju komputerowych animacji jest w ogóle miejsce dla słuchowisk?
Czy audiobook jest mało atrakcyjną formą? Nie powiedziałbym. Porównując go i książkę do filmu, to rzeczywiście okazuje się, że większość z nas woli oglądać filmy niż czytać lub słuchać książek. To signum temporis, znak czasów, i nie da się z tym walczyć. Myślę że to kwestia wyboru człowieka, jego potrzeb. Jeżeli ktoś nie chce czytać, nie będzie dało się go przekonać żadną formą książki. Nie pomoże tu nawet jej cyfrowy odpowiednik ani słuchowisko. W najmłodszych latach w człowieku kształtuje się potrzeba czytania i szkoły powinny zrobić wszystko, by ją pielęgnować. Bo jeśli ktoś będzie chciał czytać, będzie to robić. A jeśli nie będzie miał na to czasu, sięgnie po audiobooki.
Wbrew pozorom audiobooków najlepiej słucha się wykonując inne czynności, na przykład jadąc samochodem, zwłaszcza podczas dłuższej trasy. Wówczas zamiast słuchać po raz kolejny tych samych wiadomości, możemy zagłębić się w świat książki. Trzeba pamiętać, że słuchowiska nie mają ambicji zastąpienia pachnącej i szeleszczącej, na swój sposób żyjącej książki. Jego zadaniem jest pomaganie w zaszczepieniu lub pielęgnowaniu miłość do literatury w naszym, bardzo zabieganym świecie.
Udaje się to zrobić? Jakie są opinie na temat Twojej pracy innych osób współpracujących przy tym projekcie i przede wszystkim słuchaczy?
Mam nadzieję że z zespołem wspaniałych Twórców udało nam się stworzyć coś na miarę dzisiejszych potrzeb. Słuchowiska, które tworzymy cieszą się dużym zainteresowaniem. Opowiadają o tym aktorzy, którzy wzięli udział w tworzeniu tych audiobooków. Otrzymuję dużo maili z pytaniami o kolejne produkcje oraz podziękowania za te już zrealizowane. To bardzo pokrzepiające, gdy znajdują się ludzie, którzy doceniają naszą pracę.
Doceniając tylko wysyłając pochlebne opinie czy też kupując i polecając Wasze audiobooki? To rentowny biznes, udaje się Wam wychodzić na swoje? Jak pozyskujecie środki na kolejne inwestycje?
Grupa miłośników książki mówionej wciąż rośnie. Są to ludzie, którzy oprócz wartości słowa, doceniają profesjonalne udźwiękowienie. Produkcja „Bożych bojowników” czy „Lux Perpetua” to olbrzymie przedsięwzięcie kosztujące ogromną ilość pieniędzy. Mimo to wierzymy, że w najbliższym czasie zaczniemy zarabiać. Tworząc „Lux Perpetua” uznaliśmy, że nie warto czekać z zarabianiem na premierę słuchowiska. Uznaliśmy, że mamy ogromne grono fanów, które zechce nas wesprzeć już teraz i nie myliliśmy się. Pokazał to nam stworzony przez nas serwis kolekti.pl, który gromadzi osoby wierzące w powodzenie takich produkcji, gotowych zapłacić za nie zapłacić nawet na kilka miesięcy przed oficjalną premierą.
Taki sposób wspierania projektu podczas tworzenia go zrodził kolejne pomysły, które bardzo spodobały się słuchaczom. Fani płacą za możliwość zagrania w słuchowisku, czy spersonalizowaną dedykację przed audiobookiem. Dzięki temu "Lux perpetua" stała się czymś więcej niż książką czy słuchowiskiem. Trzecia część trylogii otworzyła kolejny rozdział w reaktywowanej historii książki mówionej - to dzieło tworzone wraz ze słuchaczami i zrobione na ich życzenie. Kolekti.pl odpowiada na potrzeby dzisiejszych czasów. Pozwala nie tylko otrzymać produkt najwyższej jakości, ale też sygnowany naszymi inicjałami.
W przypadku Lux perpetua sprawdziło się to bardzo dobrze i mam nadzieję, że cykl o Wiedźminie spotka się również z zainteresowaniem. Przedpremierowe wsparcie projektu „Krew elfów” pokaże, czy jest popyt na takie produkcje, czy też nie.
Na popyt i zainteresowanie chyba nie narzekacie. Nie znam dokładnych danych sprzedaży, ale na Youtube mogę znaleźć mnóstwo Waszych utworów.
Rzeczywiście ludzie chętnie słuchają naszych produkcji i to jest bardzo dobra wiadomość. Często jednak nie mają świadomości, że sięgają po nielegalne kopie produktu dostępne w Internecie. W przypadku „Wiedźmina” przez pewien czas liczba odsłon na Youtube równała się liczbie sprzedanych płyt CD, a od tamtej pory zapewne znacznie wzrosła. Nie wspominam już o innych stronach, gdzie można pobrać audiobook, bo miejsc tych jest za dużo.
Z jednej strony jest to sukces, ale chyba nie jesteście zadowoleni z tego procederu?
Ze strony wydawcy sprawa jest wyjątkowo prosta. Miarą sukcesu jest co najmniej taka liczba sprzedanych produktów, aby pokryła koszty produkcji, a najlepiej przyniosła zysk. Nie pracujemy za darmo. Stworzenie słuchowiska kosztuje bardzo dużo i zwrot inwestycji rozciąga się w czasie, co powoduje wydłużony czas premier kolejnych produkcji.
Czy to stąd wziął się pomysł na crowdfunding, przedpremierowe pobranie pieniędzy od, jakby nie patrzeć, Waszych klientów?
Dokładnie tak! W praktyce okazało się, że kontakt ze słuchaczami zaowocował szerszą współpracą. Niektórzy z nich wsparli nas swoim głosem i odegrali role w słuchowisku, inni kontaktowali się ze mną, aby podzielić się uwagami co do nagrania, kolejni napisali zaskakująco piękne dedykacje, które przeczytali aktorzy wcielający się w postaci przez siebie grane. Jeszcze inni wysyłali nam linki, gdzie można było pobrać nielegalnie całego audiobooka dołączając informacje, że bardzo zależy im na kolejnych produkcjach takiego kalibru. Nie sami, ale wspólnie, powtarzam: wspólnie, stworzyliśmy niepowtarzalny produkt. Było to miłe doświadczenie dla mnie, jako dla wydawcy. Dzięki temu utwierdziłem się w przekonaniu, że są ludzie, którym naprawdę zależało na powstaniu dźwiękowej wersji książki. Bardzo im za to dziękuję. Wierzę, że grupa świadomych konsumentów będzie rosła z każdą naszą propozycją.
Również w to wierzę, życzę powodzenia i dziękuję za wywiad.
Także dziękuję, miłego dnia.
Jeżeli jeszcze nie nabraliście ochoty na słuchanie książek, zapewne zmienicie zdanie po uświadomieniu sobie, jak skomplikowanym procesem jest stworzenie audiobooka. Nagranie postaci nie ogranicza się do zarejestrowania głosów aktorów. W słuchowiskach nie ma obrazu, więc w inny sposób trzeba zobrazować wygląd postaci. Skąd mamy wiedzieć, że dana postać jest rycerzem? Konieczne do tego jest zasymulowanie dźwięku uderzających o siebie kawałków zbroi, jego kroków oraz idącego obok konia. Oczywiście nie oznacza to, że aktor odgrywając swoją postać stoi w zbroi, a po swojej prawicy ma konia.
By ograniczyć tego typu problemy, konieczne jest zaangażowanie dźwiękowców. Dźwięk zbroi symulują oni ocierając o siebie dwoma kawałkami metalu, zaś kroki konia to sprawa klepek i różnych rodzajów podłoża. Dźwiękowcy dysponują pokojem, który jest studiem nagraniowym, ale bardziej przypomina kobiecą torebkę w wersji makro. Znajduje się tu absolutnie wszystko, w tym kilkadziesiąt par różnych butów, kurtki, deski… po prostu wszystko, co jest potrzebne do wytworzenia niemal każdego dźwięku.
Warto pamiętać o tym, że jednocześnie słyszymy wiele dźwięków. Podczas nagrywania bitwy nawet kilkadziesiąt. Więc po nagraniu każdego odgłosu trzeba je zebrać do kupy i sprawić, by razem brzmiały dobrze i to nawet na tanich słuchawkach dwukanałowych. Audiobooki same w sobie są produktami niszowymi, więc by je spopularyzować, ich twórcy chcą, by działał dobrze na każdych, nawet najtańszych sprzętach. Na dźwięk stereo zdecydowano się również, gdyż duża liczba kanałów oznacza większą ilość zajmowanego miejsca i większą liczbę płyt, co podnosi koszty tłoczenia i sprawia, że obsługa takiego słuchowiska może być uciążliwa, zwłaszcza że coraz rzadziej korzystamy odtwarzaczy płyt CD. Mojego pierwszego audiobooka nie mogłem odtworzyć przez tydzień, bo… nie miałem w domu napędu optycznego. Dlatego jeśli zdecyduję się na kupno następnego, z całą pewnością zdecyduję się na lepiej dostosowaną do dzisiejszych standardów wersję cyfrową.
Czy warto słuchać audiobooków? Tak, jeśli tego potrzebujemy. Jak zostało słusznie zauważone w wywiadzie, słuchowiska nie mają zabić książek, są tylko ich inną formą, przeznaczoną dla osób, które nie mają czasu na tradycyjne czytanie książek. Jako że każdego dnia udaje mi się zarezerwować trochę czasu na czytanie, słuchowiska w mojej opinii zostaną tylko ciekawostką. Jeśli jednak dużo jeździcie samochodem i macie dość słuchania cały czas tych samych utworów, wiadomości i prognoz pogody, audiobooki mogą być czymś, co urozmaici Wasze podróże i jednocześnie sprawi, że nie tracąc czasu nadrobicie książkowe zaległości.
Wywiad nie był autoryzowany
Zdjęcie girl with headphones at outdoor pochodzi z serwisu Shutterstock