REKLAMA

Piotr Lipiński: CYFROWO WYKLUCZONY, czyli gdybym miał cztery głowy

Kupiłem nowy, szybszy komputer. Obawiam się jednak, że moje teksty nie staną się dzięki temu lepsze. Gdyby ludzkość rozwijała się jak komputery, dziś do pisania używałbym czterech głów.
Kilka pierwszych, nieco zaskakujących wrażeń związanych z nowym sprzętem zanotowałem w tekście „Hej Apple, ogarnij się!”. Dziś pora na bardziej ogólną refleksje, bowiem prawdopodobnie coraz rzadziej będę mógł wspomnieć, że kupiłem nowy komputer.

Piotr Lipiński: CYFROWO WYKLUCZONY, czyli gdybym miał cztery głowy
REKLAMA
REKLAMA

Od pewnego czasu wszyscy chcą być szaleńczo produktywni. Za wyjątkiem mnie. Ja pragnę być leniem i rozwijam ową umiejętność na miarę własnych sił. Kiedyś moja ówczesna szefowa na zebraniu działu reportażu stwierdziła, że jeśli będziemy pisać więcej tekstów, to zarobimy więcej. Ja wówczas sformułowałem i wygłosiłem opinię, której staram się trzymać:

- Nie chodzi o to, żeby więcej pracować i więcej zarabiać. Rzecz w tym, żeby zarabiać więcej, a pracować tyle samo albo i mniej.

Ten sposób myślenia odróżnia mnie wyraźnie od komputerów, które są mentalnie bliższe mojej dawnej szefowej. One potrzebują coraz więcej się narobić, żeby wykonać to samo. Muszą natężać coraz szybsze procesory, napinać coraz większe dyski, aby uruchomić coraz to nowsze systemy operacyjne. I nie zawiesić się z wysiłku.

imac 3

Komputery i życie z roku na rok są coraz szybsze, choć niewiele z tego wynika. Nie powstają powieści ani filmy lepsze niż dwadzieścia lat temu. Gdyby każdy kupowany przez nas kolejny samochód był - tak jak komputer - szybszy, pewnie w okolicach wieku średniego jeździlibyśmy tysiąc na godzinę. A i tak wszędzie bylibyśmy spóźnieni.

W żadnym razie dzięki szybszemu komputerowi nie napiszę szybciej tekstu. Owszem, lepszy komputer wpłynie na tempo pracy podczas obrabiania zdjęć czy montowania filmu – temu zaprzeczyć nie mogę. Na nowym komputerze wyeksportowałem partię zdjęć dla kwartalnika „Kontynenty” w tempie tak zawrotnym, że nawet nie zdążyłem się zdziwić. Ale w niczym nie były one lepsze, niż gdybym je przygotował na starszej maszynie. Na dokładkę będę się zachwycał zdumiewającą prędkością do momentu, kiedy kupię aparat z większą matrycą, co będzie oznaczało większe pliki, co znowu zwolni pracę na komputerze. Poprawie dzięki temu wyścigowi może ulec tylko techniczna strona fotografii, artystyczna – w żadnym razie.

Szybkość stała się fetyszem. Każdy test pokaże, że mój nowy komputer ma ileś tam punkcików więcej od poprzedniego.

Być może więc komputery osiągają coraz większe prędkości głównie po to, aby słupki na przeróżnych prezentacjach były coraz wyższe.

Jak dla mnie ostatni prawdziwie przełomowy mózg elektronowy pojawił się kilkanaście lat temu. To „komputer multimedialny”. Taki, który nauczył się wydawać dźwięki, wyświetlać filmy, a może nawet wystąpiłby w „You can dance”, gdyby już wtedy telewizja pokazywała takie głupoty. Wcześniej komputery były nieme i głuche. Co najwyżej trochę popiskiwały, próbując coś zakomunikować.

komputer z windows 8

Dziś już z trudem przypominam sobie, jak komputery wyglądały w epoce, zanim pojawiło się pojęcie „multimedialności”. Pierwsze, co widzę w pamięci, to czarno-biały monitor. Chyba czternastocalowy, czyli pod względem rozmiaru niebezpiecznie bliski dzisiejszym tabletom. Cały zestaw obsługiwany przy pomocy tekstu, co najwyżej za pomocą naciskania entera na poszczególnych słowach-komendach.

Zupełnie nie potrafię przypomnieć sobie, kiedy do mojego życia zakradła się się mysz komputerowa, a przecież też musiała być sporym przełomem. Czy przybyła z Windowsami, czy może jeszcze wcześniej? Wydaje mi się, że korzystałem z niej na Amidze, ale ta nie był moją własnością, więc może coś mi się poplątało.

Przywiązuję się do moich komputerów, przez co mam tendencję do „zajeżdżania” kolejnych.

Nowy kupuję dopiero, kiedy stary włącza się dwanaście godzin. Moja poprzednia maszyna pochodziła z roku 2006! Przez co w domu czułem się cyfrowo wykluczony, bo używałem najstarszego komputera, który już skrzypiał, trzeszczał i ledwo podnosił się do życia.

Przesadzam, Oczywiście, mój komputer z 2006 roku od dawna nie był demonem prędkości. Ale wciąż bardzo dobrze sobie radził z prostymi czynnościami biurowymi. W gruncie rzeczy potrzebowałbym niewiele samozaparcia, żeby nadal na nim pracować. Z rozsądkiem wygrała jednak ciekawość nowszych technologii - jak dysk ssd, aktualny system operacyjny.

apple 2 macbook

Miałem więcej komputerów niż samochodów, ale im komputery są szybsze, tym wolniej podejmuję decyzję o zakupie nowego. Częstsze zmiany w minimalny sposób ulepszają mój warsztat pracy, ale w maksymalny wpływają na stan konta.

To jednak nie wszystko. Kupowanie elektroniki stało się długotrwałym procesem.

Bo ja już nie potrafię po prostu wejść do elektromarketu i sięgnąć po coś czekającego na półce. Jak po buty, kurtkę, kilogram chleba czy płytę Diany Krall. W kupowaniu elektroniki jest coś i z magii, i z realizmu. Czyli taki magiczny realizm, jak w książkach Jonathana Carrolla. Magiczny, bo nie sposób uwolnić się od całej otoczki rytuałów, polegających na czytaniu po wielekroć tych samych testów, oglądaniu video-recenzji na YouTube. Ale to wszystko podszyte właśnie realizmem, bo wszystkie te magiczne zabiegi mają pozwolić sięgnąć po najlepsze urządzenie.

Każdy zakup poprzedzam więc przynajmniej tygodniami a niekiedy i miesiącami szukania w sieci informacji. Ostatnią decyzję o zmianie komputera podejmowałem dwa lata – ciągle coś mi nie pasowało. O kolejnym aparacie fotograficznym zaczynam myśleć dzień po zakupie poprzedniego. Łatwo wpaść w spiralę oczekiwań na coraz lepszy sprzęt, który ma się pojawić już za kwartał, już za pół roku. Choć w sumie odsuwanie zakupu w nieskończoność przynajmniej nic nie kosztuje.

Świat elektroniki wyraźnie sprzysięgał się przeciwko mnie.

Pierwszego PC-ta zamówiłem w Optimusie, ale sprzedawca był tak beznadziejny, że nie potrafił go dostarczyć w miesiąc. W końcu musiałem udać się do konkurencji. Ale co ja tu mówię o Optimusie - na pierwszego iMaca też czekałem miesiąc, bo zamarzyła mi się jakaś niestandardowa karta graficzna. Teraz zresztą mojego nowego wypatrywałem również kilka tygodni, bo tym razem postanowiłem podstawową konfigurację wzbogacić o napęd Fusion Drive.

imac

Czy wkrótce komputery będziemy zmieniać tak rzadko, jak kiedyś telewizory? Te dawniej wystarczały spokojnie na przynajmniej 10 lat. Sądząc ze statystyk przynajmniej Apple nie powinno się tego obawiać. Kiedy w roku 2006 kupowałem iMaca, sprzedało ponad 5 milionów komputerów, a w tym roku przebiło 16 milionów. Choć w poprzednim roku fiskalnym nabywców znalazło więcej, z górą 18 milionów.

REKLAMA

Z pewnością mobilny sprzęt komputerowy będzie kusił nowościami, bo z roku na rok prawdopodobnie wydłuży się czas pracy na akumulatorach. Ale stacjonarny komputer może być tylko szybszy, a to prawdę mówiąc przy pracy biurowej, korzystaniu z internetowych sklepów i banków, nie ma już od dłuższego czasu żadnego znaczenia. Cała nadzieje w graczach – to dzięki nim producenci elektronicznego hardware będą wciąż spędzać wakacje na Karaibach. Ale na mnie nie liczcie.

Piotr Lipiński – reporter, fotograf, filmowiec. Pisze na zmianę o historii i nowoczesnych technologiach. Autor kilku książek, między innymi „Bolesław Niejasny” i „Raport Rzepeckiego”. Publikował w „Gazecie Wyborczej”, „Na przełaj”, „Polityce”. Wielokrotnie wyróżniany przez Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich i nominowany do nagród „Press”. Laureat nagrody Prezesa Stowarzyszenia Filmowców Polskich za dokument „Co się stało z polskim Billem Gatesem”. Bloguje na www.piotrlipinski.pl. Żartuje ze świata na www.twitter.com/PiotrLipinski. Nowy ebook „Humer i inni” w księgarniach Virtualo – goo.gl/ZaNek Empik – goo.gl/UHC6q oraz Amazon – goo.gl/WdQUT oraz Apple iBooks – goo.gl/5lCGN

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA