Niespotykany widok, gdy amerykańskie strony rządowe znikają z Internetu
Amerykanie nie dogadali się odnośnie budżetu i programu ubezpieczeń zdrowotnych ObamaCare. Efekt jest taki, że wszystkie agencje rządowe mają przymusowe urlopy. Efekty są widoczne również w Internecie.
Z jednej strony nie chcę Was zanudzać wiadomościami o podłoży politycznym, ale muszę chociaż powierzchownie wytłumaczyć skąd wzięło się hasło “US Government shutdown” - które przewija się aktualnie przez wszystkie amerykańskie i międzynarodowe media informacyjne.
Obama chce wprowadzić program opieki zdrowotnej ObamaCare, który ma zapewnić bezpłatne świadczenia dla Amerykanów. Tymczasem, Republikanie, którzy posiadają większość w Kongresie wyrazili swój sprzeciw wobec tego pomysłu. Efekt jest taki, że rząd amerykański nie zatwierdził projektu budżetu i… zatrzymało się źródełko z pieniędzmi.
Kasa nie wpływa do organizacji i agencji rządowych. Stanęły urzędy, muzea, a nawet fontanny. Tak wielki paraliż nie mógł ominąć również sfery nowych technologii i Internetu.
Wczoraj wyłączono oficjalną stronę NASA. Przez kilka godzin witryna nie działała wcale. Teraz uruchomiono zaślepkę, która informuje o powodach wyłączenia usługi i przekierowuje gości na witrynę usa.gov.
To jednak nie koniec. Okazało się, że wystarczył jeden dzień paraliżu organizacji rządowych, aby pojawiły się kolejne problemy.
Niektóre strony rządowe wyrzucają komunikat o nie ważnych certyfikatach. Dzieje się tak dlatego, że akurat teraz wygasły certyfikaty SSL dla witryn takich jak Baracka Obamy czy ui.tn.gov. Do końca tego tygodnia wygaśnie trzydzieści kolejnych certyfikatów dla stron w domenie .gov.
Wystarczyłoby, aby odpowiedni pracownik je odnowił. Jednak większość urzędników korzysta w najlepsze z przymusowych urlopów.
Nie są to zapewne najpoważniejsze przestoje w pracy amerykańskiego rządu. Jednak widzi je cały świat i zapewne po cichu parska śmiechem lub przeciera oczy z niedowierzaniem patrząc na to co dzieje się za wielką wodą.