Ten wykres w wynikach Microsoftu nie przestaje mnie zadziwiać
Jest takie internetowe powiedzonko 'kto bogatemu zabroni'. Używamy go wtedy, gdy chcemy ironicznie skomentować fakt jakieś kosztownej pomyłki, dziwnej finansowej decyzji czy po prostu wyglądającej na pierwszy rzut oka pieniężnej fanaberii. Jeśli jednak trudna do wytłumaczenia seria finansowych potknięć trwa od… 7 lat, to trudno o zachowanie ironii. Wtedy trzeba by użyć innego powiedzonka: 'ale o so choci'.
A chodzi o Microsoft i jego 'inwestycję' w rynek internetowy. W ciągu siedmiu lat firma z Redmond stracił na niej - uwaga uwaga - 12 mld dol. Ostatni zysk z działalności w Sieci, Microsoft odnotował w czwartym kwartale 2005 r. Od tego czasu traci w każdym kolejnym kwartale. W ostatnim 372 mln dol., a bywało, że w trzy miesiące Microsoft tracił ponad 700 mln dol. Szokujące.
W dziale "online" Microsoft grupuje wszystkie przychody (no, w tym przypadku raczej księguje straty…) z wyszukiwarki Bing, usług sprzedaży reklam, Windows Live Mail, Windows Live Messenger i innych. Przypomnijmy, że większość tych produktów powstawała jako konkurencja do już istniejących potężnych liderów. Bing miał powalczyć o reklamę przy wynikach wyszukiwania w wyszukiwarce Google. Podobnie było z usługami poczty, czy komunikatora - one również były odpowiedzią na rosnące znaczenie konkurencyjnych produktów. Dziś każdego kwartału Google zarabia prawie tyle, co Microsoft stracił w ciągu 7 lat. Szokujące.
Żadna z inicjatyw online'owych Microsoftu nie okazała się sukcesem finansowym, choćby w najmniejszym stopniu. Łączna strata w wysokości 12 mld dol. jest wręcz niepojęta. Jak długo udziałowcy Microsoftu mogą pozwalać na tak horrendalne straty bez jasnej i klarownej wizji wyjścia z przygnębiającego marazmu? Microsoft jest przecież spółką publiczną, podlegającą surowej ocenie mediów, analityków, a przede wszystkim własnych udziałowców. Kto odpowiada za kompromitujące działania w Sieci? Szokujące.