Do tworzenia gier trzeba mieć cohones. Twórcy Feza ich zabrakło
Wczoraj byłem świadkiem przedziwnej, prześmiesznej wręcz sytuacji na Twitterze, a w chwilę później w okołogrowych mediach. Dwóch panów związanych z grami się tak pokłóciło, że jeden z nich się obraził i… skasował swoją grę.
Fez okazał się bardzo ciekawą grą. Rodził się w bólach, jego premiera była wielokrotnie przekładana, aż w końcu się pojawił. I podbił serca dziesiątek tysięcy graczy. Fez okazał się prawdziwym hitem na Xboxa 360. I może nie był koncepcyjnie tak innowacyjny, jakby się niektórym wydawało (swój „pierwowzór” miał jeszcze w czasach Commodore 64), to i tak wniósł powiew przyjemnej świeżości.
Fez to opowieść o pewnym ludziku, który odkrywa, że jego świat nie ma dwóch a trzy wymiary. Musi jednak ratować ów świat, bowiem na skutek błędu w komputerze, wszystko zaczyna się walić. Sama gra jest bardzo relaksująca. Prosta, prymitywna, a mimo tego ciesząca oko oprawą graficzną. Bardzo przyjemne udźwiękowienie. No i sama grywalność i zabawa w obracanie w koło trójwymiarowego świata.
Jej twórca, Phil Fish, ma dość… emocjonalne podejście do świata. Zbuntował się przeciwko firmie Microsoft, która promowała jego grę, i oświadczył, że nie zapłaci za jej ponowną certyfikację. Miał przy tym sporo racji. Na Xbox Live Arcade pojawiła się wersja Feza z kilkoma irytującymi usterkami. Ową grę zatwierdził Microsoft, licząc sobie za to pieniądze, po czym zażądał ich ponownie za certyfikowanie łatki. Od tej pory drogi Fisha i Microsoftu się rozeszły, a programista nie szczędził krytyki swojemu byłemu partnerowi.
Gra odniosła jednak komercyjny sukces, więc należące do Fisha studio Polytron wzięło się za tworzenie drugiej części. Wiele osób, w tym ja, bardzo ta wiadomość ucieszyła. Mam jednak dla was złe wieści: Fez II został anulowany. Powód jest wręcz kuriozalny.
- Fez II jest anulowany. Skończyłem. Zabieram kasę i spadam. Tego już za wiele na mój żołądek. To nie jest rezultat jednej rzeczy, ale koniec długiej i krwawej kampanii. Wygraliście – takie oto, krótkie oświadczenie, opublikował Fish. Czarę goryczy przelała faktycznie jedna rzecz. A konkretniej, pyskówka na Twitterze.
Fish i Marcus Beer z portalu GameTrailers pokłócili się o „hipokryzję” Fisha. Beer zwyzywał swojego gościa już po emisji programu, w którym obaj występowali. Fish, nadal obrażony na Microsoft, odmówił komentowania starań, jakie są dokonywane by zwabić niezależnych deweloperów na platformę Xbox One.
Wierzę Fishowi, że nie chodziło tu tylko o to, ale ogólnie o falę „hejtu”, z jakim się spotyka praktycznie każda osoba publiczna w Sieci. Patrzę na to jednak z politowaniem. Zajrzyjcie pod dowolny artykuł na dowolnym serwisie Internetowym. Im popularniejszy tekst, tym więcej bluzgów. Czy to na autora, czy na innego komentującego. Niektórzy to po prostu kochają, inni trollują, a jeszcze inni to smutni, malutcy ludzie, którym anonimowość pomaga wylać żółć. To normalne.
Na Spider’s Web i tak panuje względna kultura, za co wam wszystkim dziękuję. I tak jak życzenie śmierci i obrażanie cudzej matki jest niezmiennie paskudę i karygodne, tak… normalne w świecie Internetu. Fish jednak tego nie rozumie i wycofuje się z branży.
Ma do tego pełne prawo i szanuję jego decyzję, ale zastanawiam się o czym on w ogóle myślał. Czy spodziewał się, że jak stanie się celebrytą wśród twórców gier (Fez ma wielu fanów, a sam Fish występował w filmie Indie Game: The Movie jako jeden z głównych bohaterów), to wszyscy będą go głaskać? Z całą pewnością miał styczność z Siecią wcześniej. Po prostu nie wytrzymał naporu bluzgów pod swoim adresem. Sam miałem podobne chwile zwątpienia, gdy byłem po pierwszym miesiącu pracy na CHIP.pl siedem lat temu. Szybko się nauczyłem, że owa żółć wiele nie znaczy. Fish wykazał się mniejszą dojrzałością.
Szkoda. Bo liczyłem na Fez II.
Maciek Gajewski jest dziennikarzem, współprowadzi dział aktualności na Chip.pl, gdzie również prowadzi swojego autorskiego bloga.