Vine z Bostonu - jak strzał w pysk
Nie używam Vine, choć już w dniu debiutu aplikacji wyczuwałem jej wielki potencjał, podobnie jak wcześniej, kilka lat temu w przypadku Instagram. Jest coś niewytłumaczalnie niepokojąco-intrygującego w sześciosekundowych klipach wideo nagrywanych telefonem. Widać to szczególnie teraz w obliczu medialnych relacji z dramatu w Bostonie.
Od wczoraj, jak chyba każdy, kto codziennie obcuje z mediami, oglądam, czytam i dyskutuję na temat tego, co się stało wczoraj podczas maratonu w Bostonie. Czytam relacje live na TVN24.pl, przeczesuję zdjęcia na Gazeta.pl, oglądam co jakiś czas na TVN24 oraz patrzę jak komentuje kolejne doniesienia Twitter.
Dzieje się to raczej mimowolnie - chłonę informacje nie zastanawiając się nad nimi. Oczywiście gdy czytam nagłówek, że wśród ofiar był 8-latek, który wyszedł przytulić swojego ojca, kiedy ten przekroczył linię mety robi mi się cholernie przykro, ale nie przerywam, czytam dalej. Na chwilę wzrok skupiam na zdjęciu, które media już zdążyły nazwać ikoną tego wydarzenia: chwilę po wybuchu bomby 78-letni biegacz próbuje wstać z jezdni, wokół trzech policjantów w biegu w trzech różnych kierunkach. Czytam jednak dalej, chłonę kolejne doniesienia, nie zatrzymuję się na dłużej.
Aż trafiam na tweeta z klipem wideo z Vine. W zasadzie nic szczególnego - nie jest to wideo z pierwszej ręki, nagrane przez naocznego świadka tragedii, lecz nagranie programu telewizyjnego, w którym prezentowano moment wybuchu jednej z bomb. To 6-sekundowe zapętlone nagranie ekranu telewizora, na którym wyświetlany jest program telewizyjny. I nie mogę od tego oderwać wzroku. Nie wiem czemu. Żaden inny materiał, żadne inne doniesienie, relacja, zdjęcie, czy program telewizyjny nie wywołało u mnie takiej reakcji.
Nie wiem, czy inni czują to samo. Może dla innych to tylko kolejny element medialnej układanki w obliczu kolejnej medialnej zawieruchy związanej z kolejnym aktem terrorystycznym. Dla mnie to jednak niezwykle symboliczne - super młode medium (Vine), zintegrowane z młodym medium (Twitter), wykorzystujące materiał starego medium (TV) przemawia do mnie w najbardziej dramatyczny sposób. Jak strzał w pysk.