Perły z lamusa: Supaplex
Supaplex powstał ponad dwie dekady temu, bowiem w zamierzchłym roku 1991. 16-bitowa produkcja wyszła spod rąk dwóch studentów ze Szwajcarii, Philipa Jespersena oraz Michaela Stoppa. Klon Boulder Dasha został wydany przez Digital Integration.
Supaplex to jedna z kultowych gier, o której trudno jest zapomnieć. Wtedy jeszcze egzotyczny klimat dla młodego miłośnika klocków Lego był niesamowity. Mimo piekielnego poziomu trudności, Supaplex skradł moje serce. Ach, te dźwięki wydawane przez głośniczek systemowy...
Produkcja ukazała się na platformy Amiga oraz MS-DOS (później trwały prace nad przeniesieniem na Atari ST, jednak z uwagi na ograniczone możliwości graficzne projekt został porzucony).
W gąszczu płytek drukowanych
O co chodziło w Supaplexie? Poruszaliśmy się Murphym, niejako kuzynem Pac Mana (dla odmiany kolor czerwony) zjadającym jednak nie punkty i uciekającym przed stworkami, a płytki drukowane będąc momentami ściganymi przez… nożyczki. Tak, w końcu PCB najbardziej boi się tego narzędzia.
Celem gry było zebranie wymaganej ilości infotronów (czasem było ich więcej na mapie) oraz dotarcie do punktu wyjścia oznaczonego po prostu jako E. Tak, to od Exit. Same infotrony przypominały kłębek nici lub coś na wzór tego.
Poziomy zbudowane więc były nie ze ścian, tylko części komputerowych. Płytki drukowane oddzielone były wszelakiej maści tranzystorami, dławikami i kośćmi RAM. Na planszach znajdowały się też terminale do zdalnej detonacji… utilisty-disków, które mnie przypominały dyskietki startowe, które musieli używać starsi koledzy, gdy coś popsułem. Wewnątrz Supaplexa dyskietki służyły tylko i wyłącznie sianiu pożogi wśród płytek drukowanych, co dodatkowo wzmagało emocje przy każdorazowej konieczności wkładania dysku startowego do napędu FDD.
Niektóre z dyskietek można było zbierać i wydalać je w dowolnych miejscach. Tak to własnie wyglądało - Murphy robił dziwną minę jakby miał zaraz krzyknąć: "Maaaaamaa, juuuż!".
Nie dało się też zapomnieć o nożyczkach, które bez ładu i składu poruszały się po dostępnych przestrzeniach polując na Murphy’ego i zabawić się z nim niczym we Fruit Slice. Jednym z moich ulubionych poziomów był ten z numerem 11 – pusta plansza i 1024 Snik Snaksy. Żartuję, nie było ich 1024. Nie wiem, jaka była ich liczebność – byłem zbyt zajęty uciekaniem przed nimi.
Gra docelowo posiadała 111 poziomów, jednak pojawiało się wiele dodatkowych, już mniej oficjalnych.
Kolejne poziomy należało przechodzić kolejno, jednak w każdym momencie można było przeskoczyć o jeden poziom do przodu. Łącznie trzy razy. Na 111 poziomów. Dodając do tego długie poziomy, brak możliwości zapisania w trakcie i całkiem wysoki poziom trudności, przy manewrowaniu pomiędzy kościami RAM a utility-diskami można było spędzić bardzo długie godziny.
Piekielnie trudny Supaplex
Tak, gra była piekielnie trudna. Do dziś pamiętam, jak w salach komputerowych wszyscy katowali części komputerowe, a osoby, którym się powiodło z danym poziomem wychodziły z niej z podniesionym czołem.
Do gry podchodziłem jeszcze jako brzdąc, więc wielu poziomów nie udało mi się ukończyć. Każdy skończony poziom dawał mi jednak ogromne poczucie satysfakcji. A jakie są Wasze wyniki?
Do dzisiaj zastanawiam się, po co wpisywało się trzycyfrowy kod na początku...
Zachęcam do obejrzenia jednego z poziomów:
Gdyby ktoś chciał pograć w Supaplexa, można to zrobić pobierając grę z tego odnośnika. Miłej zabawy!
PS. Nasz Czytelnik Radosław Bułat stworzył remake gry Supaplex i możecie teraz zagrać w nią również online na kongregate.com.