Samsung Galaxy S 4 - pierwsze wrażenia
Wracałam na piechotę z premiery Samsunga Galaxy S 4 i czytałam jakiś tekst. Zapomniałam rękawiczek, więc kciuk, którym przewijałam stronę zmarzł mi niemiłosiernie. Pomyślałam, że inteligentne przewijanie z SGS-a 4 mogłoby mi się teraz przydać.
To w zasadzie tyle. Bo co innego z nowości Samsunga jest czymś, co chcę, tu i teraz? Samsung pokazał mnóstwo nowych funkcji, wiele z nich oparte na nowoczesnych i faktycznie ciekawie wyglądających rozwiązaniach. Mamy więc przewijanie wzrokiem, za pomocą przechylania ekranu, wstrzymywanie wyswietlanego wideo jeśli oderwiemy wzrok od ekranu, podgląd treści po przytrzymaniu palca nad ekranem, plus masę, dosłownie masę dodatkowych, mniej lub bardziej imponujących funkcji.
Spędziłam z Galaxy S 4 ponad pół godziny. Testowałam funkcje aktywowane za pomocą wzroku czy gestów i... tak naprawdę, to nic. Galaxy S 4 jest szybki. Galaxy S 4 ma większy, pięciocalowy ekran o oszałamiającej rozdzielczości. Jest cienki, lekki, potrafi więcej, niż prawdopodobnie każdy inny telefon na rynku. To w końcu Galaxy S 4. Aż Galaxy S 4 i tylko Galaxy S 4.
Bo "czwórka" wygląda niemal tak samo, jak "trójka". Jest większa, ale ogólny szlif pozostał ten sam. Kolorystycznie za to postawiono na czerń i biel. O ile biel jest biała, o tyle czerń jest bardziej szara, z nieco metaliczną fakturą. I oczywiście plastikowa oraz błyszcząca.
Galaxy S 4 urósł do pięciu cali, chociaż na pierwszy rzut oka tego nie czuć. Wydaje się, jakby S 4 był niemal taki sam jak poprzednik - może dlatego, że jest bardzo cienki (7,9 mm). Sprawia to, że da się stosunkowo łatwo dosięgnąć krawędzi ekranu i raczej osoby o przeciętnym rozmiarze dłoni nie powinny mieć z tym problemu.
O ekranie mogę powiedzieć tylko tyle, że robi wspaniałe wrażenie. Nie do końca widzę różnicę między HD a FULL HD, ale nie dam sobie głowy uciąć, że wprawne oko też jej nie dostrzeże.
Za to nowych dodatków do samego systemu jest mnóstwo. Wstrzymywanie odtwarzania czy "floating touch" działa, inteligentne przewijanie także, chociaż to ostatnie jest nieco oporne. Tłumaczenie niesprzyjającymi warunkami jest dosyć nie fair - telefonu używa się w końcu w różnych warunkach.
Galaxy S 4 nauczy się tego, jak używamy dźwięku czy wyświetlacza i dostosuje je automatycznie, pozwoli stworzyć albumy, podzielić się nimi czy nawet wydrukować, pograć w gry multiplayer, zrobić zdjęcie z podglądem z przedniej kamery, rozmawiać wideo z widokiem z obu aparatów, pomoże zarządzać głosowo telefonem podczas jazdy samochodem, przetłmaczy maile czy dyktowany głos na żywo..., czego ten Galaxy S 4 nie zrobi!
Tylko że sam TouchWiz wciąż nieco niespójny - S Health wygląda jak wyjęte z innej bajki, na liście aplikacji wciąż obok samsungowej aplikacji mailowej widnieje GMail, a obok Samsung Apps Google Play.
Nie zrozumcie mnie źle - używanie Galaxy S 4 jest przyjemne, ale można łatwo zgubić się w gąszczu zyliona dodatkowych funkcji, które trzeba włączyć, a potem nauczyć się ich używać. Przewijanie stron lekkim przechyleniem telefonu przy jednoczesnym patrzeniu na ekran, czy powiększanie zdjęć przy przytrzymaniu dwóch palców na ekranie i manipulowaniu położeniem telefonu robi wrażenie nawet na mnie. Jednak czy będzie faktyczne przydatne w życiu codziennym?
W zasadzie nie da się tak na szybko podsumować Galaxy S 4. Za dużo w nim nowości w postaci aplikacji i dodatków, takich, które trzeba sprawdzić w codziennym użytkowaniu. Wiadomo natomiast jedno - Galaxy S 4 spodoba się wszystkim dziesiątkom milionów osób, które lubią swojego Galaxy S 3. Nie do końca wiadomo, co miałoby przekonać ich do kupienia następcy, ale kto wie.
Natomiast nie do końca wiem, czy SGS 4 zachwyci tłumy. Wygląda podobnie do poprzednika, ma stos nowych funkcji, które ciężko przedstawić nawet na prezentacji w formie broadwayowskiej, wciąż oferuje ten sam 'feeling" i tak naprawdę wiele osób będzie miało problem z rozróżnieniem S 3 i S 4. I nie będzie można się im dziwić.