Tomek Wawrzyczek: Z pamiętnika “Młodego Technika” - luty 1978
Koniec lat 70-tych ubiegłego stulecia to przedsionek rewolucji technologicznej, która na dobre wybuchła w latach 80-tych między innymi w związku z upowszechnieniem się komputerów i związanej z nimi cyfryzacji. Ale nie tylko. Wiele technologii, które dziś na dobre goszczą w naszym świecie, bez których nie wyobrażamy sobie życia, po prostu w naturalny sposób z nich korzystamy, jakby były czymś oczywistym, czymś co istniało od zawsze, miały swoją premierę kilkadziesiąt lat temu. Oto kilka z nich.
“Młody Technik” z lutego 1978 roku donosi o pierwszym komercyjnym zastosowaniu światłowodu do przesyłu sygnałów na odległość. Miało to miejsce w Chicago w roku 1977. Uruchomiono wtedy pierwszą użytkową linię światłowodową, która połączyła siedzibę chicagowskiego oddziału firmy Bell Telephone Company, która zbudowała linię, z oddalonym o 2,5 km budynkiem jednego z lokalnych centrów handlowych. Kabel miał średnicę 1,25 cm i składał się z 24 włókien światłowodowych połączonych w dwie linie po 12 włókien każda. Pojemność informacyjna każdego włókna wynosiła 44,7 megabitów na sekundę, co pozwalało na transmisję jednym włóknem 672 sygnałów głosowych. Linię wykorzystano też do przesyłu sygnałów telewizyjnych i danych w systemach komputerowych.
Początki światłowodu sięgają roku 1854 roku, kiedy to irlandzki fizyk John Tyndal zademonstrował efekt światłowodowy w dielektrykach. Jednak dopiero ponad 100 lat później, w 1965 roku, padła pierwsza propozycja wykorzystania tej technologii w telekomunikacji. Pierwszy światłowód wyprodukowano w 1968 roku. Jako materiał na włókno wykorzystano szkło kwarcowe, źródłem spójnego światła z początku były lasery półprzewodnikowe później zastąpione przez diody elektroluminescencyjne. Technologia światłowodowa na początku rozwijana była na potrzeby urządzeń przeznaczonych dla medycyny. Przemysł pracujący na jej rzecz od dawna przodował w poszukiwaniu i stosowaniu nowych technologii, więc trudno się dziwić, że sięgnął jako pierwszy po światłowód.
Przed opracowaniem technologii światłowodowej znano i stosowano inne metody komunikacji wykorzystującej światło. Z historycznego punktu widzenia, komunikacja oparta na świetle liczy tysiące, o ile nie dziesiątki tysięcy lat. Wszak już Chińczycy przekazywali informację o zagrożeniu ze strony Mongołów atakujących Państwo Środka od północy rozpalając na strażnicach ciągnących się wzdłuż Wielkiego Muru Chińskiego ogniska - jakby na to nie patrzeć to przesył informacji na odległość przy pomocy sygnałów świetlnych. Do dziś na przykład w marynarce wojennej wykorzystuje się sygnalizatory świetlne do przekazywania kodem Morse’a krótkich wiadomości pomiędzy okrętami. W bliższych nam czasach komunikację opartą na przesyle sygnałów świetlnych wykorzystywano między innymi w modemach i satelitach. Ostatecznie to światłowód okazał się zdecydowanie wygodniejszych i wydajniejszym rozwiązaniem. Poza zwiększeniem przepustowości łącz na nim opartych, gwarantował wysoką odporność na zakłócenia i niewielkie straty sygnału przy ich przesyle nawet na duże odległości.
Światłowód. Kiedyś technologia niemal kosmiczna, dziś powszechna. Kiedyś metr kabla światłowodowego kosztował cudzysłowowy “majątek”, dziś jest tani na tyle, że znajduje zastosowanie nawet do celów dekoracyjnych.
“Młody Technik” z lutego 1978 roku poza premierą użycia światłowodu w telekomunikacji informował o pojawieniu się nowej metody budowy domów - natryskiwania materiałów budowlanych na szkielet. To, co dziś jest powszechnie stosowane w budownictwie, wtedy było absolutną nowością. Futurystyczne budowle wykonane tą metodą zaprezentowano w 1978 roku w Szwajcarii. Były dziełem genewskiego inżyniera Daniela Grataloupa. Prezentowana metoda budowania domów polegała na postawieniu szkieletu konstrukcji wykonanego z giętkiej siatki metalowej, na którą natryskiwało się wilgotny beton, na który następnie natryskiwano piankę poliuretanową, która stanowiła izolację cieplną budynku, zewnętrzną powierzchnię pokrywało się na koniec wodoodporną żywicą syntetyczną. Technologią tą pierwsi zainteresowali się Japończycy, którzy poszukiwali specjalnej architektury ze względu na częste trzęsienia ziemi. Widziano też jej zastosowanie w przemyśle kosmicznym do budowy przyszłych stacji na Księżycu czy Marsie.
Druga połowa lat 70-tych XX wieku to pojawianie się komputerów w coraz to nowych dziedzinach życia. Nie były to jednak komputery, jakie dziś znamy. Były to ogromne konstrukcje kosztujące równie ogromne pieniądze, przez co wzbudzały ogromne zainteresowanie. Lutowy numer “Młodego Technika z 1978 roku opisuje pierwszy komputerowy system nauczania, który firma Central Data Corporation uruchomiła na Uniwersytecie stanu Illinois w Urbana i na Uniwersytecie stanowym Florydy. Dwie inne instalacje pracowały w Minneapolis i w siedzibie firmy, która skonstruowała system.
“PLATO” - tak nazywał się system - oparty był na komputerze CDC-Cyber 70, bardzo kosztownej maszynie o potężnej jak na tamte czasy mocy obliczeniowej. CDC-Cyber 70 był urządzeniem wielodostępnym, co pozwalało podłączyć do niego nawet kilka tysięcy stanowisk uczniowskich.
Terminal, który był stanowiskiem uczniowskim, to konstrukcja opracowana specjalnie na potrzeby systemu “PLATO”. Specyfikację wymagań terminala przygotowały uniwersytety, na które trafił system. Z jednej strony był on dość typowym terminalem komputerowym, z drugiej był jednym z pierwszych terminali wyposażonych w ekran dotykowy! W obudowie monitora zamontowano 32 pary diod LED emitujących podczerwień i elementów światłoczułych: po 16 w pionie i poziomie, co pozwalało z dość dobrą precyzją identyfikować miejsce na ekranie, które dostało dotknięte palcem.
Inną innowacją zastosowaną w systemie “PLATO” była implementacja bardzo zaawansowanego w tamtym okresie systemu komunikacji między użytkownikami. To, co dziś znamy pod pojęciem wewnętrznej poczty elektronicznej i z czego powszechnie korzysta się w mniejszych i większych przedsiębiorstwach i instytucjach, wtedy było czymś nowym. Każdy użytkownik “PLATO” otrzymywał swój adres poczty elektronicznej, oprogramowanie systemu pozwalało na wysyłanie i odbieranie listów elektronicznych, komunikowanie się między terminalami w sposób znany z dzisiejszych komunikatorów, a użytkownikom o statusie lektora, przekierowywanie rozmów na innego lektora.
W latach 70-tych ubiegłego stulecia komercyjne wykorzystanie satelitów nie było niczym nowym. Przesyłano przy ich pomocy sygnały dźwiękowe i telewizyjne, prowadzono transmisję danych pomiędzy systemami komputerowymi, wykorzystywano je też do celów militarnych, czyli do podglądania z bezpiecznej wysokości, co też się dzieje u przeciwnika w ogródku. Lata 70-te to pierwsze poważne wykorzystanie satelitów do zupełnie nowych celów. Zaprzężono je do poszukiwania złóż tak zwanych zasobów nieodnawialnych, czyli na przykład ropy naftowej, rud metali. Użyto do monitorowania i gospodarowania złożami nieodnawialnymi, czyli wodą, uprawami zbóż. Wykorzystano je w planowaniu przestrzennym, kartografii, leśnictwie, oceanografii a nawet do poszukiwania ośrodków trzęsień ziemi.
W 1972 roku na orbicie zainstalowano pierwszego satelitę “Landsat”, który miał znaleźć zastosowanie w wymienionych wcześniej dziedzinach. W 1975 roku NASA wypuszcza drugiego satelitę z tej serii, w 1978 roku trzeciego. Satelity “Landsat” należą do programu Earth Resources Technology Satellite. Krążą na wysokości 900 km nad powierzchnią Ziemi po kołowej, polarnej orbicie. W ciągu 103 minut dokonują pełnego okrążenia naszej planety, czyli dobowo wykonują 14 takich okrążeń. Aparatura pomiarowa “Landsatów” widzi pas Ziemi o szerokości 185 km, a najmniejszy obszar, jaki jest w stanie rejestrować, to “piksel” o wymiarach 80x80 metrów.
Satelity “Landsat” były wyposażone w kamerę cyfrową! Obraz przez nią “widziany” nie był rejestrowany na tradycyjnej w fotografii tamtych czasów kliszy, ale na elemencie fotoczułym, odpowiedniku dzisiejszej matrycy z aparatów cyfrowych, który zamieniał go na dane transmitowane później na Ziemię, do specjalnych stacji, które zajmowały się gromadzeniem i przetwarzaniem sygnałów przekazywanych przez satelity. Kamery w satelitach rejestrowały “klatki” powierzchni Ziemi o wymiarach 185x185 km. Były one wzbogacane o dane z zamontowanych w satelicie biernych i czynnych czujników promieniowania i po obróbce, do której wykorzystywano system komputerowy oparty na przygotowanym przez koncern IBM oprogramowaniu ER-MAN II, były wykorzystywane w kartografii, geologii, leśnictwie, gospodarce wodnej i w monitorowaniu zanieczyszczeń.
“Młody Technik” z lutego 1978 roku kończył omawianie nowości technicznych i technologicznych jednostronicowym artykułem poświęconym parze sympatycznych robotów, którzy oficjalnie pojawili się publicznie w 1977 roku: C3PO i R2D2. Nietypowe dla pisma popularno-naukowego, nieprawdaż? Ale nie do końca. “Młody Technik” z właściwą sobie powagą idealnie doprawioną szczyptą humoru w podejściu do każdego tematu, opisał krótko budowę obu robotów, łącznie z tym, że wspomniał, że R2D2, a przynajmniej sześć z ośmiu wyprodukowanych jego egzemplarzy, składał się z obudowy i ukrytego w jej wnętrzu aktora Kenny Bakera.
W dziale “Pomysły genialne, zwariowane i takie sobie” kol. Jerzy Sz. ze Starego Kramska (wiek nieznany), zaproponował właścicielom samochodów Syrena 105, by zamiast wozić narzędzia luzem w bagażniku, trzymać je w wygodnej skrzynce, która miałaby być umieszczana pod fotelem kierowcy. Kol. Eugeniusz B. ze Świętochłowic (wiek również nieznany) zaproponował zaś, by w magnetofonach MK 125 zastosować wewnętrzne oświetlenie okienka kasety, co pozwoliłoby wygodniej ocenić ilość odtworzonej taśmy. Na poparcie genialności swojego pomysłu przytoczył przykład firmy Sony, która podobne rozwiązania stosuje z powodzeniem w produkowanym przez siebie sprzęcie audio. Kol. Eugeniusza B. wspiera kol. Zbigniew D. z Bytomia (tu również wiek nieznany) informując, że w nowym polskim zestawie stereofonicznym M 601 SD takie podświetlenie będzie zastosowane.
Tym żył świat techniki i nauki popularnej w 1978 roku.
Tomasz Wawrzyczek - rocznik 1969, z wykształcenia informatyk, z zawodu projektant GUI, z zamiłowania fotograf, dumny ojciec, szczęśliwy mąż, miłośnik bardzo, bardzo starych aparatów fotograficznych.