REKLAMA

Frontman Radiohead o tym, że Apple i Google psują muzykę. Nie ma racji, niestety

Grupa Radiohead należy do mojego top topu muzycznego. W zasadzie obok Porcupine Tree i Dave Matthews Band, to z kapel powstałych w latach 90 ubiegłego wieku tylko Radiohead należy do moich muzycznych świętości, reszta to już naprawdę stare dziadki w większości od dawna na zasłużonej emeryturze.

Frontman Radiohead o tym, że Apple i Google psują muzykę. Nie ma racji, niestety
REKLAMA

Radiohead, a w szczególności jego frontman Thom Yorke, to bardzo mądrzy ludzie, którzy na dodatek mają realny wpływ na zmiany na rynku muzycznym. Ich głos na temat tego co dzieje się aktualnie na rynku wydawniczym musi być więc słyszalny i jest. W wywiadzie dla "Guardiana" Thom Yorke mocno skrytykował Apple'a i Google'a za - i tu cytat:

REKLAMA

To mówi Thom Yorke, który wcale nie tak dawno razem ze swoimi kolegami z Radiohead wywrócił do góry nogami realia sprzedaży nowych albumów hitowych grup muzycznych. Pięć lat temu Radiohead wydali album "In Rainbows" (notabene genialny) w sieci prosząc fanów by zapłacili za niego tyle, ile uważają za stosowne. Jeśli chcieli go wziąć za darmo, to również mogli to zrobić.

freecovers.net

Pamiętam, że spekulowano wtedy, że był to najbardziej dochodowy album w historii Radiohead, bo fani z wdzięczności za gest płacili niekiedy wyższe sumy aniżeli standardowa cena (wtedy) płyty CD. Ja sam zapłaciłem (o ile dobrze pamiętam) 9 funtów i w żadnej mierze nie żałowałem, nie tylko dlatego, że album był fenomenalny.

Taki ruch ze strony Radiohead odebrany został jako pokazanie gestu palca muzycznemu establishmentowi, w tym głównie wytwórniom, które zarabiają na płytach znacznie więcej od samych muzyków.

Wracając jednak do wywiadu Yorke'a dla "Guardiana", którego warto przeczytać w całości, bo jak już pisałem powyżej, wokalista Radiohead to bardzo mądry człowiek, a mądrych ludzi należy słuchać i czytać - Yorke ma rację, że Apple, Google, czy Amazon sprowadzają muzykę do elementu swoich własnych "ekosystemów". W takim systemie muzyka jest właśnie typowym "contentem", o którym mówi Yorke i jest nim obok: e-booków, e-prasy, aplikacji mobilnych, czy e-video. To prawda, że pod przykryciem wzniosłych haseł na temat uwolnienia muzyki spod jarzma wydawców, dostawcy "contentu" budują własne biznesy, najczęściej scalone z innymi.

Ba, wystarczy spojrzeć na wyliczenia Horace'a Dediu z Asymco, który twierdzi, że przychody ze sprzedaży w iTunesie mają być tym elementem, który obroni spadające marże Apple'a na iPhone'ach i iPadach, by zrozumieć, że rewolucja Apple'a ma podłoża finansowe.

sai-cotd-022813

Tyle że Yorke w swoim rozumowaniu zapomina o jednym - rynek sterowany dziś z jednej strony przez Apple'a, Amazon, czy Google'a, a z drugiej przez nowych graczy tj. Spotify, Deezer, czy WiMP jest odpowiedzią na zmiany w sposobie konsumpcji muzyki i innych mediów. Cyfrowy styl życia - nie z przypadku coraz częściej mówi się o pokoleniu osób, które rozrywkę znajdują tylko w tym, z czym mają styczność za pośrednictwem smartfonów, tabletów, czy usług w przeglądarce internetowych.

REKLAMA

To nie Apple, Amazon, czy Spotify decydują, w którym kierunku rozwija się rynek, lecz ci, którzy z ich usług korzystają. Jeśli konsument w cyfrowym świecie lubi mieć wszystko w jednym "ekosystemie", a wiemy, że lubi, to narzekanie na firmy - podmioty z natury rzeczy nastawione na zarabianie pieniędzy - wydaje mi się nieuzasadnione. To bardziej dostawcy "contentu" powinni szukać nowych dróg do popularyzacji własnej twórczości, chociażby za pośrednictwem takich gestów jak ten Radiohead z 2008 r.

Zawiódł mnie trochę Thom Yorke swoją wypowiedzią. Czuję się trochę jak uczeń profesora, który po wieloletnim zachwycie bystrością intelektu swojego mentora nagle dostrzega, że ten nie rozumie współczesnej rzeczywistości.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA