W HTC przyznają - dajemy ciała w marketingu. I w tym się nie mylą
W wywiadzie dla "Wall Street Journal" CEO HTC Peter Chou z pokorą stwierdza, że działania marketingowe jego firmy w 2012 r. były niewystarczające i że to one w głównej mierze leżą u podstaw rynkowych i finansowych problemów tajwańskiej firmy w zeszłym roku. Przychylam się do tej opinii. Pisałem o tym zresztą w kwietniu 2012 r.
Sytuacja HTC na koniec trzeciego kwartału 2012 r. nie była godna pozazdroszczenia - główne finansowe współczynniki tj. przychody i zyski pałętały się na najniższym od sześciu lat poziomie, cena akcji spółki na giełdzie spadła o 80% od czasu, gdy w 2010 r. HTC był największym producentem smartfonów z Androidem. HTC przegrał głównie z rozpychającym się łokciami Samsungiem, choć sporo rynku zabrali mu także szybko rosnący chińscy konkurencji na czele z ZTE i Huaweiem, nie wspominając o rosnącej dominacji Apple'a.
- kala się w WSJ Peter Chou i zapowiada, że w 2013 r. jego firma nie popełni takiego błędu.
Wprawdzie szef HTC mówi tylko o niewystarczającym budżecie i intensywności działań marketingowych, ale problem leży nie tylko tam, lecz przede wszystkim w strategii marketingowej. Prześledziłem maile od PRowców HTC z informacjami o kolejnych akcjach marketingowych. Oto kilka nagłówków w ujęciu chronologicznym (pierwszy od góry najstarszy):
Wspólny mianownik tej strategii jest oczywisty - HTC postawił na life-style, na wykorzystaniu zwykłych ludzi, którzy zostają wybrani do wykonania jakieś spektakularnej czynności. Towarzyszyły temu reklamowe spoty tv, w których ktoś skacze ze spadochronu wykonując podniebne akrobacje.
Co ta strategia marketingowa mówiła o marce? Niewiele, żeby nie powiedzieć, że nic. Co ma wspólnego ze smartfonami? Niewiele, poza tym, że można je użyć do "upamiętnienia spektakularnych chwil". Jakie reakcje takie działania wywołują u konsumentów? Co najwyżej zadowolenia z obejrzenia, czy zapoznania się z ciekawą historyjką. Równie dobrze mogłyby być one opowiedziane przez marki spożywcze, modowe, czy motoryzacyjne. Czy w głowach przeciętnych klientów smartfonów jawi się dziś dzięki temu jakikolwiek obraz marki HTC? Czy te smartfony mają jakąś unikalną marketingową cechę? Czy charakteryzują się czymś, czego konkurencja nie ma?
W czasie, gdy HTC skakał ze swoimi flagowymi modelami z samolotów, głównie rywale postawili na działania marketingowe skupione wokół użyteczności i innowacyjności swoich produktów. Samsung skutecznie wykreował swoje linie Galaxy S oraz Note na innowacyjnych liderów ekosystemu Android. Galaxy S był promowany poprzez notoryczne pokazywanie wszystkich jego nowych funkcji, a Note, tworząc nową pod-kategorię usytuowaną pomiędzy smartfonami a tabletami, rozbił bank konceptem zaawansowanego cyfrowego notatnika z rysikiem.
Chińczycy z kolei skupili się w 2012 r. na dwóch kwestiach: w ujęciu marketingowym robili wszystko by dowieść, że ich produkty wcale nie są gorsze od tych, od uznanych marek pokazując wszem i wobec swoje spektakularne nowości i opierając komunikację na produkcie a nie life-style'u wokół nich; w ujęciu sprzedażowym z kolei postawili na budowanie dystrybucji ilościowej - nagle produkty marek ZTE i Huawei zaczęły się pojawiać w salonach operatorskich obok Samsungów, Nokii i właśnie HTC.
W końcu Apple, nie bacząc na nikogo innego w branży, kontynuował swoją strategię komunikacji iPhone'a jako prominentnego członka wielkiego ekosystemu, w którym za pomocą świetnych aplikacji można wszystko zrobić.
By wyjść z głębokiego dołka, w 2013 r. HTC będzie musiał nie tylko znacznie zwiększyć budżet oraz zakres działań marketingowych, lecz także kompletnie przemodelować strategię marketingową i w końcu zacząć skupiać się na promowaniu produktów.