REKLAMA

Jak zniechęcić do mikropłatności w aplikacjach na przykładzie Angry Birds

Uwielbiam i chętnie kupuję kolejne gry na smartfony i tablety od Rovio. Przy kolejnych częściach Angry Birds spędziłem długie godziny, a najnowsza odsłona markowana przez Gwiezdne wojny nadal pożera mi mnóstwo czasu. Szkoda tylko, że ktoś w Rovio nie przemyślał modelu mikropłatności prosto w aplikacji.

02.01.2013 17.28
Jak zniechęcić do mikropłatności w aplikacjach na przykładzie Angry Birds
REKLAMA

Nie mam problemu z płaceniem za cyfrowe, nienamacalne treści i świadomie godzę się na to, że nie mogę ich odsprzedać. Tyczy się to nawet głupich gierek na komórki, które służą zabijaniu czasu. Co więcej, wydałem już sporo pieniędzy poprzez tzw. in-app purchase, ale nie podoba mi się, gdy przez błąd lub celowe działanie developera tracę coś, za co już raz zapłaciłem.

REKLAMA

Wśród mikropłatności można rozróżnić dwa typy: jeden będzie zapewniał na stałe dostęp do specjalnych opcji lub map, przypisany do konta. Drugi pozwala na wykorzystanie jednorazowych bonusów, znikających po użyciu. Nie uważam tego za przyszłościowy model, gdy patrzę chociażby na kłopoty finansowe i kasowanie społecznościowych gier Zyngi, o czym pisałem kilka dni temu. Jeśli jednak dziś tak to funkcjonuje, to nie widzę problemu, ale chciałbym aby te dwa typy płatnych bonusów były dość dobrze rozgraniczone.

W przypadku Angry Birds Star Wars ten drugi typ bonusów pojawia się podczas gry. Za dobre wyniki punktowe można zdobyć ograniczoną ilość Sokołów Millenium. W trakcie rozgrywki statek ten nadlatuje siejąc zniszczenie, co pomaga w przejściu co trudniejszych poziomów. Jeśli Sokoły się skończą, można je dokupić. Nikt mnie do tego nie zmusza i nie jest zaskoczeniem, że jeśli ich nie wykorzystam to przepadną.

Kolejne poziomy Angry Birds Star Wars na Dagobah, gdzie Luke kształci się pod czujnym okiem Yody kosztują 2 dolary. Taka cena to nie koniec świata za kilka godzin zabawy, ale okazuje się, że dostęp do dodatkowych plansz przepada, jeśli tylko usunie się grę z telefonu lub tabletu. Tak dzieje się na Androidzie, a znajomi zgłaszają podobny problem na iOS. Zamiast możliwości grania w dodatkowe mapy, gra pokazuje mi okienko z informacją, że “dostęp kosztuje 2 dolary, a jeśli nie chcesz płacić to ukończ wszystkie mapy z trzema gwiazdkami”.

Płacić powtórnie nie mam zamiaru, a na odpowiedź od Rovio się jeszcze nie doczekałem. Jestem tym bardziej negatywnie zaskoczony, ponieważ w poprzedniej odsłonie Angry Birds Space także można było zakupić dodatkowe plansze. Tam jednak po przeinstalowaniu gry na innym smartfonie dostęp do map pojawił się od razu. Albo ktoś skopał ten mechanizm, albo Rovio z premedytacją chce wyciągnąć ode mnie pieniądze. Efekt natomiast jest taki, że Angry Birds Star Wars przynajmniej na jakiś czas wylatują z mojego telefonu, a gdy Rovio wyda kolejną grę dwa razy się zastanowię, czy na pewno chcę ją kupić, czy nie lepiej zadowolić się bezpłatną wersją z reklamami.

Swoją drogą, nie rozumiem, czemu zarabiające kokosy Rovio nie może zrobić ukłonu w stronę swoich klientów i zaimplementować w swoich grach mechanizmu przenoszenia zapisanych stanów gry przez chmurę. To nie może być przecież ani trudne, ani czasochłonne, a nikt mi nie wmówi że Rovio na to nie stać. Informację o tym, ile gwiazdek zdobył gracz w kolejnej planszy, można zapisać w pliku o rozmiarze kilku kilobajtów. Zresztą, pomijając chmurę, starczyłby chociaż import stanu gry do pliku na karcie pamięci, którą można przenieść na inny telefon.

Jednak to właśnie rozwiązanie bazujące na chmurze wydaje mi się naturalne. Skoro notatki, kontakty i wpisy w kalendarzu mogą płynnie przechodzić między urządzeniami, to czemu nie stan gry? W końcu coraz częściej konsumenci posiadają zarówno smartfony, jak i tablety. Synchronizacji w obecnych czasach powinna być standardem, a nie mrzonką. Swoją drogą kiedyś mailowałem na ten temat ze studiem Madfinger Games, autorami gry Dead Trigger. Tam też miałem zastrzeżenia co do straty bonusów po usunięciu gry, ale developerzy wprowadzili autorski sposób na backup profilu. Da się?

REKLAMA

Utrata stanu gry jest sporym problemem, z powodu którego rzadko po zmianie smartfonu lub czyszczeniu danych wracam do wcześniej zainstalowanych tytułów. Szkoda, bo często nowe mapy pojawiają się wraz z aktualizacją gry, ale wymagają one przejścia poprzednich poziomów, na co szkoda mi już czasu. W święta jednak odkryłem świetny sposób na dostanie się do nowych poziomów w przypadku gier, gdzie utraciliśmy stan rozgrywki.

Wystarczy zostawić na kilka godzin smartfona lub tablet w towarzystwie najmłodszych członków rodziny i gwarantuję, że problem rozwiąże się sam ;)

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA