REKLAMA

Graph Search to stwór, który karmi się naszymi danymi i wymierza Google'owi kopniaka

Facebook “pozamiatał” i zrobił to, co nieudolnie próbuje zrobić Google od ponad roku z Google+ i Search Plus Your World. Graph Search Facebooka - na razie w fazie beta - to potężne narzędzie. Narzędzie, które dobrze wykorzystane może całkowicie odmienić krajobraz sieci społecznościowych i wyszukiwania, a przy okazji uśmiercić sporo serwisów.

Graph Search Facebooka to potężne narzędzie wyszukiwania
REKLAMA

O wyszukiwarce Facebooka spekulowano od dawna. Serwis zgromadził i wciąż gromadzi ogromne, niewyobrażalne wręcz ilości danych o swoich użytkownikach, które dotychczas wykorzystywane były do targetowania reklam i tworzenia połączeń między ludźmi. Jednak to było mało - nie dało się porównać informacji z profilu z informacjami znajomych, nie dawało się wyszukiwać znajomych według konkretnych danych o gustach i lajkach, nie było nawet dostępu do rzeczy, które polubiliśmy.

REKLAMA

Graph Search, czy po polsku wyszukiwanie w socjogramie Facebooka jest odpowiedzią na te potrzeby. To wyszukiwarka bazująca na danych właśnie z Facebooka, pozwalająca na zadawanie pytań językiem w miarę naturalnym. Pytania takie jak: Znajomi, którzy lubią Red Hot Chili Peppers i Soundgarden, “Restauracje w Warszawie, w których byli moi znajomi z Wrocławia, czy Najpopularniejsze fanpejdże lubiane przez moich znajomych mają dawać konkretne odpowiedzi.

Jak potężne może być to narzędzie można uświadomić sobie patrząc na to, co wie o nas Facebook - zdjęcia, na których jesteśmy, geotagi zdjęć i miejsc, lajki fanpejdży, produktów i usług, miejsce zamieszkania, dane z Open Graph z aplikacji tj: Foursquare, Instagram, Deezer, Spotify, aplikacji do przepisów, aktywności sportowych i mnóstwo innych.

graph search 2

Zadając pytanie dostaniemy odpowiedź, a nie zbiór linków jak w przypadku Google’a. Odpowiedź posortowana będzie według odpowiednich algorytmów, czyli restauracje odwiedzane przez znajomych wyświetlą się w kolejności od najpopularniejszej i najczęściej odwiedzanej, a zdjęcia znajomych według algorytmu popularności.

Google wiedział, że Facebook prędzej czy później to zrobi. Dlatego wymyślił i stworzył Google+ z systemem “plusjedynkowania”, a potem próbował zawrzeć wyniki z G+ w wyszukiwaniu. To jednak się nie sprawdziło, bo funkcja jest ograniczona do Stanów Zjednoczonych, a z Google+ wciąż korzysta o wiele mniej osób niż z Facebooka, zostawiając mniej jasnych danych z własnej woli.

Facebook nie dał Google’owi prztyczka w nos. To potężny kopniak w - przepraszam za słownictwo - w tyłek. To pokazanie “hej, ludzie, po co wam Google ze zbiorem linków, skoro u nas macie odpowiedzi oparte o waszych znajomych i dane ludzi z Facebooka? A jeśli nie mamy odpowiedzi, to nie martwcie się, wyświetlimy wyniki z Binga”.

graph search 3

To też kopniak w aplikacje trzecie, które zastępowały i uzupełniały nie do końca sensowne usługi Facebooka, chociażby takie jak Places. Zameldowanie się na Facebooku w jakimś miejscu do dziś nie miało zbytnio sensu - po prostu check-in, żeby pokazać znajomym, że jest się w Starbucksie.
Świetnie uzupełniały to serwisy trzecie, takie jak Foursquare, na którym można podejrzeć najczęściej odwiedzane miejsca i śledzić meldunki znajomych w czasie rzeczywistym. Jednak teraz Foursquare, Yelp czy im podobne tracą co najmniej połowę użyteczności. Po co sprawdzać w aplikacji trzeciej gdzie bywają znajomi, skoro można to zrobić na Fejsie?

Wreszcie finalnie Facebook staje się coraz bardziej samowystarczalnym tworem, karmionym naszymi treściami. Przeczucie, że jest to dopiero początek, nie jest bezzasadne - Zuckerberg wie jak wykorzystywać dane i będzie robił to coraz sprawniej poszerzając możliwości wyszukiwarki Graph Search o treści z postów czy analizę obrazów.

A Microsoft stoi z boku i uśmiecha się pod nosem, bo właśnie dzięki napędzaniu wyszukiwania Facebooka pokazał Google’owi, że świetnie sobie poradzi - jak nie sam, to czyimiś rękami.

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA