Maszynka do zbierania pieniędzy (SONDA: Czy płaciłbyś za Facebooka?)
Gdyby Google zaczął testować możliwość zapłacenia, by wysyłany e-mail trafił do skrzynki priorytetów odbiorcy, podniosłaby się wrzawa, że powariowali, że jest to sprzeczne z zasadami e-maili, że wyciąganie pieniędzy... Gdy Facebook zaczyna testować podobną funkcję, to wprawdzie niektórzy się oburzają, ale ogólnie jest ona traktowana jako "kolejny pomysł Facebooka, który już nawet nie dziwi".
Tak to już jest z Facebookiem w ostatnich latach: dziesiątki, jeśli nie setki usprawnień, tych mniejszych i większych, tych bardziej i mniej kontrowersyjnych, zaczęło stawać się nudne i wtórne. Bo ile można interesować się tym, że Facebook zmienia delikatnie wygląd strumienia statusów, dodaje kolejne reklamy, funkcje widoczności wpisów, grzebie przy algorytmach czy wprowadza sponsorowane posty, które może kupić każdy?
W pewnym sensie Facebook staje się takim webowym Windowsem - zna go każdy, używa większość, ale tylko niewielu jest w stanie połapać się w choćby połowie jedno możliwości. Dlatego poradniki do Windowsa mają postać grubych ksiąg. Gdyby takie poradniki stworzyć do Facebooka, to też byłyby one obszerne, i to bardzo. Przeciętnemu użytkownikowi jednak są niepotrzebne, bo korzysta tylko z części najpopularniejszych funkcji i ustawień społecznościowych. Tak jak Windowsa, tak używa się Facebooka, bo... nie ma żadnej sensownej alternatywy.
Facebook niestety o tym wie - Mark Zuckerberg wie, że miliard użytkowników to kilkukrotnie więcej, niż ma jakakolwiek konkurencja, że firmy zainwestowały mnóstwo pieniędzy w tworzenie fanpejdży i budowanie baz fanów i nie pozwolą sobie nagle na opuszczenie miejsca, w które wpakowały środki (jakieś skojarzenie z Windowsem w firmach?). Dlatego może pozwolić sobie na szalone pomysły. Takie jak ten, żeby wprowadzić opłaty za wysyłanie wiadomości.
Facebook zmienia skrzynki wiadomości i ustawienia, od kogo wiadomości wędrują do głównej skrzynki, a od kogo do "innych". Przy okazji tłumaczy, że wiadomości sortowane są według kontaktów i znajomości oraz według treści - te czynniki decydują priorytecie. Wszyscy pewnie znamy za to sytuacje, gdy ważna wiadomość ląduje w "Innych", przez co zostaje przegapiona. By temu zapobiec, Facebook testuje kontrowersyjna funkcję uiszczenia drobnej opłaty tak, by wysłana przez nas wiadomość trafiła prosto do głównej skrzynki odbiorcy.
Dokładnie to: zapłać, by mieć pewność, że odbiorca przeczyta Twoją wiadomość (a przynajmniej dostanie o niej powiadomienie). Facebook tłumaczy to tym, że często poznajemy kogoś na konferencji czy chcemy wysłać obcej osobie coś ważnego, ale nie mamy pewności, że nie wyląduje to w "Innych", a taka opłata zapewni widoczność. Poza tym ma to być też broń na spamerów, którzy zastanowią się 5 razy i pewnie zrezygnują, jeśli będą musieli zapłacić nawet symboliczną kwotę. Przeczytać o powodach, nowościach i testach nowej funkcji można tutaj.
Nie wiem, jak Wam, ale mi wydaje się to okropnym pomysłem, który zabije całkowicie sensowność kontaktowania się z ludźmi spoza najbliższego grona znajomych przez Facebooka. Wprowadzenie funkcji nie jest jeszcze przesądzone, ale już teraz można zastanowić się, co ona by oznaczała i czy na pewno chodzi o walkę ze spamerami.
Często dostajecie spam we wiadomościach na Facebooku? A jeśli nawet tak, to czy faktycznie jest on irytujący? Z doświadczeń moich i praktycznie wszystkich moich znajomych wynika, że spam w "pełnoprawnej" skrzynce mailowej jest o wiele bardziej irytujący - tej na Facebooku używamy w całkiem inny sposób, a niemal automatyczne przenoszenie wiadomości od kompletnie obcych osób do "Innych" powoduje, że nawet, jeśli dostajemy spam, to nie jest on przesadnie uciążliwy.
Po co więc opłaty za wiadomości priorytetowe? Nie chcę siać domysłów, jednak przecież Zuckerberg nie robi niczego przypadkowo, w praktycznie wszystkich zmianach jest cel. Teraz wystarczy sobie wyobrazić płatności za dostarczanie wiadomości do głównej skrzynki i połączyć z reklamami. Przecież to doskonała oferta dla reklamodawców - wprawdzie koszt takiej reklamy w wiadomości byłby spory, nieporównywalnie większy, niż w innych formatach, jednak skuteczność też byłaby niesamowicie duża. Reklamy z powiadomieniami, dostarczane w jedno z najważniejszych dla większości użytkowników miejsc na Facebooku, reklamy z wysokim progiem wejścia - genialne!
Przesadzam? Możliwe, ale taki format reklamowy dla najbogatszych nie jest wcale nierealny. Facebook monetyzuje wszystko jak tylko może, jednocześnie pokazując, że użytkownik oraz małe podmioty typu strony czy firmy z mniejszym budżetem nie znaczą wiele. Wystarczy wziąć za przykład mniejsze firmy, marki i strony obecne na Facebooku. Najpierw musiały zdobyć bazę fanów, często wydając na to pieniądze, bo im większa baza fanów, tym większy ruch i zasięg. Teraz okazuje się, że im większa baza fanów, tym mniejsze dotarcie i trzeba wydawać kolejne pieniądze na reklamy i sponsorowane posty. Wszystko, by dotrzeć do ludzi, którzy już kliknęli "lubię to".
Dlatego dla Facebooka tak ważny jest EdgeRank, czyli zbiór algorytmów decydujących, w jakiej kolejności pojawiają sie posty w głównym strumieniu Facebooka. Nawet filtr "Mosr Recent" nie zapewnia chronologicznego wyświetlania wszystkich aktualizacji od znajomych i ze stron. Znacie to uczucie, gdy po kilku gdzinach nieobecności odwiedzacie Facebooka, a w strumieniu nie zaszły praktycznie żadne zmiany i wyświetlają się te same co wcześniej posty, mimo że wiecie, że znajomi w tym czasie coś wrzucali? To działa EdgeRank.
Facebook tłumaczy to segregacją najważniejszych treści, tak, żeby te mało interesujące znikały. Jednak chodzi też o pieniądze: w ten sposób łatwej niż w przypadku chronologicznego wyświetlania prezentować posty sponsorowane. To, że my jako użytkownicy nawet jeśli chcemy nie mamy możliwości wyświetlić wszystkich statusów po kolei od naszych przecież znajomych - ludzi, których świadomie dodaliśmy, stron, przy których świadomie kliknęliśmy "lubię to", jest nieważne.
A form reklamowych na Facebooku jest od groma. Przez zwykłe reklamy, reklamy z wykorzystaniem aktywności naszych znajomych, widoczność na Tickerze, w wyszukiwarce na konkretne zapytania, po nawet sponsorowanie postów zwykłych użytowników, którzy wrzucili link do strony sponsora (jak w przypadku Allegro). Część z nich nie jest oznaczona, więc do końca nie wiadomo, czy patrzy się na reklamę, czy na realne rekomendacje.
Płać, płać, płać! Sytuacja, w której po wykupieniu sponsorowanego posta, żeby zobaczyło go jak najwięcej prywatnych znajomych, dowiaduję się, że bez opłaty zobaczyłoby go ponad dwa razy mniej osób, jest niepokojąca. Jednak tak jest, tak działa Facebook, i dlatego pomysł wprowadzenia opłat za wiadomości priorytetowe nie wydaje się specjalnie odległy.
Pytanie tylko, ile podobnych pomysłów może wprowadzić Facebook, by nie przesadzić i nie zrazić do siebie użytkowników. Jak długo jest w stanie balansować na krawędzi sieci społecznościowej, a wielkiej platformy reklamowej.
Osobiście jestem tym zmęczona, brakuje mi chronologicznego strumienia postów i z chęcią zapłaciłabym za dostęp do Facebooka w zamian za usunięcie reklam i skupienie się na społecznościowej części. Bo wyjścia nie mam, skoro wszyscy są na fejsie... Zapłaciłabym. A Wy?
View poll on GoPollGo//