REKLAMA

Recenzja ultrabooka HP Folio – Krzysztof Mogielski

03.08.2012 14.52
Recenzja ultrabooka HP Folio – Krzysztof Mogielski
REKLAMA
REKLAMA

Autorem tekstu jest Krzysztof Mogielski. To trzeci i zarazem ostatni z konkursowych testów HP Folio, które w ostatnich trzech dniach zostały opublikowane na Spider’s Web. W poniedziałek Czytelnicy Spider’s Web dokonają wyboru najlepszej recenzji ultrabooka HP. Jej autor zatrzyma na własność recenzowany komputer.

HP Folio – elegancki krok w stronę ideału – Ultrabook to modne i lansowane ostatnio hasło, pytanie tylko czy coś się za nim kryje? Kiedyś już słyszałem o zgrabnych komputerach, z długim czasem pracy na baterii – to były netbooki i jak się okazało nie zawojowały świata. Testując HP Folio doszedłem do wniosku, że tym razem producenci odrobili swoją pracę domową, wyciągnęli odpowiednie wnioski i przygotowali produkt naprawdę warty uwagi.

HP Folio to elegancki komputer o wymiarach 22×31,8 cm i grubości 1,8 cm. Jego waga to 1,5 kilograma, czyli dużo mniej niż klasyczne laptopy (ok. 2,5 kg). Górna pokrywa tego ultrabooka jest wykonana z ładnie wyglądającego i wytrzymałego metalu, obudowa wewnątrz jest także metalowa, nie licząc klawiatury i touchpada, które tak jak spód są wykonane z wysokiej jakości plastiku. Urozmaiceniem w zwartej konstrukcji obudowy jest ciekawie zaprojektowana podłużna osłona głośników czy przycisk Power. Niestety ten piękny krajobraz psują naklejki marek poprzyklejane zaraz obok touchpada. Nie do końca podoba mi się takie nachalne promowanie marek. Poza tym metalowa obudowa daje nadzieję na nieścieranie się powierzchni laptopa przy kontakcie z rękoma podczas pisania na klawiaturze, natomiast nie podejrzewam o to naklejek…

Mimo małej grubości laptop ma większość najważniejszych portów. Po lewej stronie jest umiejscowione zasilanie, port Ethernet, HDMI, USB i czytnik kart SD. Po prawej stronie zaś mamy drugi port USB oraz port audio. Z tyłu znajduje się jedynie wylot powietrza układu chłodzenia. Jeden z portów USB obsługuje standard 3.0, który jest naprawdę szybki. Było to dla mnie szczególnie przydatne, gdyż z powodu stosunkowo małej pojemności dysku wewnętrznego często korzystałem z podpiętego przez ten port dysku zewnętrznego. Nie zagłębiając się w szczegółowe statystyki wystarczy powiedzieć, że backup wykonywał się średnio 2, 5 razy szybciej niż przez USB 2.0. Nie ma oczywiście czytnika płyt CD/DVD, ale przyznam, że ani razu mi to nie przeszkadzało. Nie ma też niestety jeszcze jednej rzeczy, o której braku przekonałem się podczas próby podłączenia laptopa do firmowego projektora. Chodzi o port VGA. W Polsce jest to wciąż standard podłączania się do projektorów – HDMI jest czasem, VGA jest zawsze. Cóż pozostaje? Trzeba zabierać na prezentacje przejściówkę, tylko czy tak powinno być w sprzęcie stworzonym dla biznesu? Wątpię, dlatego ten brak zapisuję jako duży minus na konto HP.

Inną rzeczą, która zwróciła moją uwagę, jest ekran. HP Folio ma błyszczącą matrycę 13,3” o rozdzielczości 1366×768, co jest dość popularnym formatem. Jasność ekranu jest wystarczająca, gorzej z kątami widzenia. Stosunkowo niewielkie odchylenie ekranu w pionie powoduje spore zaburzenia w jakości wyświetlanego obrazu. Można powiedzieć – nie ma się czym przejmować, tak to jest z matrycami TFT. Przyznam jednak, że nie podoba mi się takie podejście i nie chodzi tu o to, że każdy komputer powinien nadawać się do profesjonalnej edycji zdjęć. Ile bowiem razy zdarzało mi się pokazywać coś na swoim komputerze innym osobom – było by wtedy bardzo miło, gdyby każdy z oglądających mógł zobaczyć coś na tym ekranie bez ściskania się za moimi plecami. Już zupełnie niedawno zaś napotkałem sytuację, gdy ktoś na laptopie o takiej samej matrycy jak tu opisywana, z powodu źle ustawionego ekranu nie dostrzegł pewnych detali na dość ważnych podesłanych projektach graficznych. Czy naprawdę trzeba poruszać ekranem, żeby mieć pewność, że się zobaczyło wszystko? Niemniej jest to moja osobista opinia – znam wiele osób, którym takie rzeczy zupełnie nie przeszkadzają, więc może powiem po prostu, że ekran jest zwyczajnie średni.

Klawiatura i touchpad są bez zarzutu. Do pisania na HP Folio przestawiłem się bez problemów, zaś touchpad jest odpowiednio duży i czuły. Możemy używać gestów multitouch, ale dla zwolenników klasycznych rozwiązań można je wyłączyć i klikać korzystając z wyróżnionych obszarów touchpada dla prawego i lewego kliknięcia. Niektóre klawisze funkcyjne (jak Power czy włącznik WiFi) mają bardzo przyjemną małą diodę w rogu przycisku wskazującą na status usługi, z którą są powiązane. Jeszcze przyjemniejszą i wygodniejszą opcją jest podświetlana klawiatura, która znacznie ułatwia pracę w nocy. Może wydawać się trochę zbyt jasna na pierwszy rzut oka, ale nawet po kilkugodzinnej pracy nie odczuwałem z tego powodu żadnych problemów.

Mamy także do dyspozycji kamerkę w rozdzielczości HD umieszczona nad ekranem oraz mikrofon – swoją drogą bardzo dobry – zlokalizowany z boku klawiatury. Dobre wrażenie sprawił na mnie dźwięk głośników, które są sygnowane logiem „Dolby Advanced Audio”. Jest to drobna rzecz, ale jeżeli już słucham czegoś na wbudowanych głośnikach, miło, że brzmi to tak jak powinno.

OK, czas zerknąć, co HP wrzucił do środka swojego ultrabooka. Pełną specyfikację można znaleźć na stronie producenta, natomiast najważniejsze elementy to:

• dwurdzeniowy procesor Intel i5 Mobile 1,6GHz – model z połowy 2011 roku
• zintegrowaną kartę graficzną Intel HD 3000
• 4 GB RAM
• Dysk wewnętrzny SSD 128GB
• Moduł WiFi b/g/n, Gigabitowy Ethernet oraz Bluetooth 3.0

Wyniki w okolicach 3000 punktów w benchmarkach PC Mark i 3D Mark nie są za bardzo obrazowe, natomiast wystarczająco dobrym punktem odniesienia będzie tutaj indeks wydajności systemu Windows dostarczany przez Microsoft.

Mamy więc dobry procesor, wystarczającą kartę graficzną i naprawdę rewelacyjny dysk, co według mnie jest najlepszą kombinacją komponentów w sprzęcie dla biznesu. Karta graficzna spokojnie wystarcza do korzystania z multimediów, odtwarzania filmów FullHD czy nawet mniej wymagających gier (jak np. moja ukochana Europa Universalis). Stawiam, że jej wydajność pierwsza da się nam we znaki, lecz stanie się to za 3-4 lata, co w pełni akceptuję. Procesor mimo energooszczędności ma naprawdę duży zapas mocy, m.in. dzięki mechanizmowi Turbo Boost, który w razie potrzeby może zwiększyć taktowanie jednego z rdzeni. W ciężkich obliczeniach radził sobie nawet lepiej niż dwurdzeniowy Intel i3 w moim stacjonarnym komputerze. Nie ma jednak nic za darmo, maksymalne obciążenie procesora pociąga krótszy czas pracy na baterii, ale o tym jeszcze powiem później.

Najmocniejszym elementem w tej ultrabookowej układance jest, jak się okazuje, dysk SSD. Powiem tak – 7,5 punktu (na 7,9 możliwych) znajduje swoje pokrycie w rzeczywistości, bo ten dysk naprawdę robi różnicę. Dość powiedzieć, że mimo iż spodziewałem się wzrostu szybkości, to po pierwszym naciśnięciu przycisku Power, gdy system był gotowy do pracy po kilkunastu sekundach, przez chwilę zastanawiałem się czy system się uruchamiał czy tylko wybudził z hibernacji. Przed rozpoczęciem testów zadałem sobie pytanie czy SSD przyspieszy pracę na dużych Office’owych dokumentach. Odpowiedź brzmi – skok jest ogromny. Dla prostego porównania: otworzenie kilku solidnych plików Excel oraz jeszcze większej prezentacji trwało do tej pory ok. 13 sekund, na HP Folio – 4 sekundy z groszami. Różnica jest widoczna praktycznie na każdym kroku, począwszy od zwykłego uruchamiania przeglądarki, poprzez intensywną pracę z dokumentami MS Office, a skończywszy na obróbce dużej bibliotek zdjęć. To właśnie znaczna poprawa komfortu codziennej pracy sprawia, że zaliczam SSD do jednej z dwóch największych zalet HP Folio. Tą drugą zaletą jest to, co tak naprawdę definiuje mobilność laptopa, czyli czas pracy na baterii.

Bateria w HP Folio jest naprawdę dobra. Podczas zwykłej pracy z dokumentami, z wyłączonym WiFi bateria wystarczyła na prawie 8 godzin działania. Jeżeli dodałem do tego włączone WiFi, kilkanaście stron otwartych w zakładkach i muzykę w tle bateria wystarczała mi na ok. 6 godzin pracy. Obejrzenie dwóch filmów w jakości HD (łącznie ponad 4 godziny) nie stanowi problemu, a nawet zostaje bezpieczna rezerwa kilkunastu procent pojemności baterii. Najkrótszy czas jaki udało mi się osiągnąć to trochę ponad 4 godziny, gdy komputer przez cały czas jednocześnie wykonywał ciężkie obliczenia statystyczne i kopiował pliki przez sieć bezprzewodową. Według mnie są to bardzo dobre wyniki, o wiele lepsze niż to, co oferują standardowe notebooki. Pomimo tego, że w ciągu normalnego dnia pracy mogę potrzebować ładowarki, to już podczas przedłużającego się czy bardziej intensywnego spotkania nie będę musiał pytać „gdzie mogę się podłączyć?”. Podobnie w podróży – jeżeli tylko nie lecimy z Warszawy do Pekinu, bez obaw wyrzuciłbym ładowarkę z bagażu podręcznego. To jest rzeczywisty plus. Jedna rzecz denerwuje mnie tylko w związku z tym tematem. Mianowicie dlaczego w tym, i w wielu innych przypadkach, producenci podają nierealną w mojej opinii wytrzymałość baterii?? Przecież możliwości takiego HP Folio, które potrafi pracować 6 do 8 godzin przy normalnym obciążeniu to już jest bardzo dobry i atrakcyjny dla konsumentów wynik. Czemu jeszcze dokładać? Nie wiem tego, jednak nie zmienia to faktu, że realna wydajność baterii w HP Folio absolutnie mnie satysfakcjonuje.

Ogólnie ultrabookowi HP Folio daję ocenę 4,5 na 5. Podoba mi się jego wygląd, jest solidnie wykonany, może zrobić wszystko czego wymagam od komputera w pracy, a ponadto ma dwa wielkie atuty: dysk SSD, który znacznie zwiększa komfort pracy oraz bardzo długi czas pracy na baterii. Do minusów zaliczam niestety brak wyjścia VGA oraz średniej jakości ekran.

Biorąc pod uwagę cenę, która zaczyna się od 3600 zł, HP Folio okazuje się bardzo atrakcyjną propozycją dla wszystkich, dla których komputer to podstawowe narzędzie pracy, nie wliczając jedynie osób o bardzo specjalistycznych potrzebach.

Poza tym cieszy mnie bardzo kierunek w którym idą zmiany w projektowaniu laptopów. Dlatego właśnie taki, a nie inny tytuł tej recenzji. Według mnie notebook to inaczej mobilny komputer, który powstał z prostej potrzeby użytkowników – „komputery są dla nas tak ważne, że chcemy móc z nich korzystać nie tylko przy biurkach, ale wszędzie gdziekolwiek się znajdziemy”. Dlatego dla mnie prawdziwy notebook powinien pozwalać na te same działania, co komputer stacjonarny, oferując przy tym mobilność, czyli lekką wagę, małe gabaryty i brak potrzeby stałego zasilania. Najpopularniejszy do tej pory segment notebooków dawał możliwości, ale nie dawał odpowiedniej mobilności głównie przez słabe baterie. Netbooki dały mobilność, ale nie dawały tych samych możliwości. Ultrabook, a w szczególności HP Folio, zdaje się wreszcie być blisko spełnienia tych dwóch podstawowych cech „mobilnego komputera”, wreszcie zaczyna wystarczać mocy i wystarczać mobilności. Wiele osób akceptuje konieczność ładowania swojego smartfona raz dziennie. Wydaje się, że jesteśmy blisko, żeby móc robić tak także ze swoim komputerem, co mnie bardzo, bardzo cieszy.

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA