Google walczy o twórców aplikacji- dlaczego tak późno?
To było 27 czerwca br. ciepły słoneczny jeszcze wieczór gdy z małym poślizgiem o 18:40 rozpoczęła się transmisja z konferencji deweloperów Google. Miałem akurat wolne więc postanowiłem obejrzeć na żywo konferencję, zobaczyć jak będzie wyglądała nowa odsłona systemu Android i co dodatkowo Google zaprezentuje. Pomimo wielu ciekawych rzeczy, jakie pokazano podczas ponad dwóch godzin trwania tej prezentacji, mi w pamięci najbardziej utrwalił się jeden dość krótki moment kiedy to po ok. pół godziny od rozpoczęcia na scenę wkroczył Chris Yerga, szef działu Inżynierii w Google i zaczął opowiadać o usprawnieniach przygotowanych przez Google dla deweloperów. Pierwsza rzecz którą poruszył brzmiała mniej więcej tak: „Wiemy że spędzacie dużo czasu i pieniędzy na tworzenie świetnych aplikacji. My z kolei działamy by pomóc wam chronić wasze inwestycje. W JellyBean wprowadzamy Szyfrowanie Aplikacji. (cisza) Zaczynąjąc od Jelly Bean… (nieśmiałe oklaski) Tak tak, możecie pokazać trochę miłości, no dalej (brawa). Zaczynając od Jelly Bean, płatne aplikacje w Sklepie Play będą szyfrowane dedykowanym dla danego urządzenia kluczem zarówno zanim zostaną pobrane na urządzenie jak i w czasie przechowywania na urządzeniu (brak reakcji ze strony publiczności i płynne przejście do kolejnego punktu prezentacji)”. Mimo że słowo nie padło ani razu wszyscy wiedzieli o co chodzi: piractwo. Temat bardzo delikatny do poruszenia zwłaszcza w zgromadzeniu ludzi, którzy zarabiają mniej niż by mogli przez to zjawisko. Piractwo na Androidzie jest traktowane przez wszystkich jako tajemnica poliszynela i wydaje mi się, że stąd wzięła się owa cisza po zapowiedzi Szyfrowania Aplikacji.
Nie jest to nowy problem. Bardzo barwnie opisali w brytyjskim Wired swój przypadek twórcy gry Football Manager Handheld. Po wielu nagabywaniach ze strony potencjalnych klientów postanowili przeportować swoją grę z iOS na Androida, zabrało im to dużo czasu i pieniędzy lecz wydali ją na platformie z zielonym robotem. Po przekroczeniu progu 10 tyś. pobrań z Play Store twórcy rzucili okiem na statystyki pobrań dodatkowych plików do gry i jak się okazało pliki owe pobrano 113 tyś. razy. Piractwo w skali 9 do 1. Podobnie rzecz się ma z hitem „Dead Trigger” od Madfinger. Cena gry wynosiła tylko dolara ale i to nie było żadną przeszkodą do powstania jak to opisali twórcy w oficjalnym oświadczeniu „gigantycznego poziomu piractwa” tej aplikacji. Wobec czego zdecydowali się oni na udostępnienie gry za darmo. Według przeprowadzonej w 2011 roku sondy 1/3 twórców aplikacji przyznaje, że na piractwie każdy z nich stracił minimum 10.000 $. Co prawda Google mogło zlikwidować opcję instalowania aplikacji „z nieznanych źródeł” jak to ładnie jest nazwane w Androidzie ale wątpię by powstrzymało to nawet niedzielnych hakerów. Skoro większość portali poświęconych Androidowi publikuje newsy z tytułami jak „Tablet Nexus 7 zrootowany na tydzień przed oficjalną premierą” gdzie na końcu w źródłach umieszczony jest stosowny link przekierowujący najczęściej do odpowiedniego postu na forum XDA, w którym oprócz instrukcji napisanej językiem „idiotoodpornym” załączone są odpowiednie pliki niezbędne do uzyskania praw administratora. Co w takim przypadku da zablokowanie instalacji aplikacji spoza oficjalnej dystrybucji, skoro ominięcie tego jest tak banalne?
Niestety problem piractwa na Androidzie szybko nie zniknie. I to nie z powodu zabezpieczeń, które zostały zastosowane (a które znając życie prędzej czy później uda się obejść dzięki niespożytej wyobraźni domorosłych techników-magików) ale raczej z powodu powolnej adaptacji nowej wersji na urządzenia. I fajnie że producenci telefonów cały czas chcą byśmy byli na bieżąco z nowościami, tylko że mało kogo stać na wymianę telefonu co 3 miesiące. To jak będzie wyglądało wprowadzenie JellyBean możemy sobie wyobrazić na przykładzie „tryumfalnego” pochodu aktualizacji Androida do wersji Ice Cream Sandwich na obecne modele. Jeszcze kilka miesięcy brakuje do pierwszej rocznicy ale 10% to bieda aż skrzeczy, bo piszczeć przestało pół roku temu. Do momentu aż JellyBean będzie najniższą wersją na wszystkich urządzeniach z Androidem (tak jak to ma miejsce obecnie z wersją Eclair) upłyną tryliardy hektolitrów w rzekach a kolejne aplikacje będą piracone na niewyobrażalną skalę. To także olbrzymi okres czasu przez który piraci będą mogli dogłębnie poznać mechanizmy zabezpieczania aplikacji przez Google by w sobie znany sposób móc je w przyszłości obejść.
Jednym ze sposobów na obronę zysków, który Google wprowadził dla twórców aplikacji są płatności wewnątrz aplikacji i stworzenie modelu freemium. Był to bardzo dobry pomysł jeśli chodzi o obronę zarobków twórców aplikacji ale stał się on też furtką dla deweloperów na obniżenie jakości aplikacji w związku z niewiadomym przychodem związanym z pół-darmowym modelem publikacji: ile osób rzeczywiście pobierze daną aplikację oraz co ważniejsze- ilu klientów spośród nich zdecyduje się płacić za opcje dodatkowe czy przyśpieszenie postępu w grze. Poza kilkoma aplikacjami na które natrafiłem, duża część to po prostu niedorobione wersje beta, które z uwagi na oszczędność pieniędzy oraz czasu zostały opublikowane jako pełnoprawne aplikacje. Walka z piractwem stała się dla twórców wymówką na wypuszczanie aplikacji wydanych najtańszym sumptem, co skutkuje zaniżeniem jakości i zniechęceniem klientów do aplikacji wydawanych w modelu freemium oraz przeważnie wyborem spiraconych wersji aplikacji, które dostępne są na odległość dwóch kliknięć myszką.
Jak już napisałem powyżej piractwo nie jest ani problemem nowym ani zbyt szybko nie zniknie ale tym bardziej dziwi mnie dlaczego Google podjęło walkę o swoich najcenniejszych współpracowników tak późno. Jest wielce prawdopodobne, że gdyby udało się wyeliminować piractwo lub chociażby zmniejszyć jego zasięg Android byłby dla deweloperów tak samo atrakcyjną platformą jak iOS, zyski generowane na aplikacjach przyciągnęłyby nowych twórców, którzy nie baliby się poświęcić czasu i środków na tworzenie świetnych jakościowo aplikacji. Tymczasem to my użytkownicy sami jesteśmy sobie winni, nasze oportunistyczne podejście do piractwa sprawia, że nasza ulubiona platforma jest uboższa o fajniejsze aplikacje, bo skoro jest to czemu nie skorzystać. Ale w rzeczywistości oprócz tego że okradamy twórców z pieniędzy, które słusznie mu się należą za całą wykonaną pracę to dodatkowo zniechęcamy tych twórców do tworzenia kolejnych aplikacji. Najskuteczniej walczyć z piractwem możemy walczyć my sami poprzez nie korzystanie z łatwej drogi proponowanej przez piratów, chociaż jak pokazuje nasza natura wcale nie jest to prostsze niż poruszenie molocha jakim jest Google do podjęcia działań ograniczających piractwo.