Google musi się tłumaczyć z promowania swoich usług, czyli witamy w Unii Europejskiej
Władze Unii Europejskiej coraz aktywniej nękają Google’a. Domagają się wyjaśnień od giganta dotyczących mini-skandalu reklamowego sprzed 1,5 roku, kiedy to gigant manipulował wynikami wyszukiwania, by promować swoje produkty. Google’owi grozi grzywna i postępowanie antymonopolowe. Zachowanie Google’a, moim zdaniem, było nieetyczne, ale czy to nie przesada?
Konkurenci Google’a, w tym Microsoft, oskarżyli go w listopadzie 2010 roku o manipulowanie wynikami wyszukiwania tak, by promować swoje produkty kosztem konkurencyjnych rozwiązań. Sprawa została rozwiązana, jak by się mogło wydawać, błyskawicznie. Google posypał głowę popiołem, sam na siebie nałożył kary, jakie przewiduje jego własny regulamin, a Komisja Europejska zapowiedziała, że w jej interesie leży, by sprawę zakończyć szybko i bezboleśnie. Mijają kolejne miesiące, o sprawie wszyscy zapomnieli… poza Komisją Europejską, która właśnie się upomniała o zaległe „formalności” od Google’a, grożąc, że jeżeli ten ich nie dopełni, czeka go wysoka grzywna oraz, być może, postępowanie antymonopolowe.
Google obecnie musi stawić czoła szesnastu zarzutom o praktyki monopolistyczne. Póki co, nie jest na ławie oskarżonych. Ale musi byłskawicznie przedstawić plan wyeliminowania problemów, jakie pojawiają się w zarzutach. Google co prawda nie zgadza się z tymi zarzutami, ale, jak twierdzi, jest chętny do współpracy i rozmów z europejską komisją antymonopolową.
Zachowanie Google’a może i jest nieetyczne w dość pokrętnym rozumieniu tego określenia, ale nawet i tego nie jestem pewien. Czy to takie dziwne, że przeglądarka Google Chrome jest pozycjonowana wyżej w wynikach wyszukiwania, niż, na przykład, Opera? Czy to takie niezrozumiałe, że Google woli promować swoje usługi a także swoich partnerów zajmujących się, na przykład, ocenianiem hoteli, które można znaleźć w Mapach Google?
Prawo europejskie nieraz już pokazało, że dąży do absurdu. Przypominam histerię związaną z ekranem wyboru przeglądarek. To właśnie na skutek nacisków Komisji Europejskiej firma Microsoft zmuszona była do proponowania konkurencyjnych przeglądarek internetowych. Czemu, w takim razie, nie była zmuszona do proponowania alternatywnych notatników? Aplikacji do rysowania? Jestem pewien, że twórca Total Commandera może czuć się tak samo poszkodowany obecnością Eksploratora Windows w systemie, co Mozilla obecnością Internet Explorera.
Tu mamy sytuację analogiczną. To oczywiste, że Google chce promować swoje usługi, niezależnie od tego jaki jest ich Page Rank. Czy ktoś wymaga, by w salonie Forda, oprócz opon z których producentami Ford podpisał umowę, oferowane były na wystawie frontowej również opony innych firm? Litości…
Z tego, co pamiętam, wspólnota europejska miała promować wolny rynek, pozbawiony granic, ceł i regulacji. Jeżeli jakiś usługodawca czuje się poszkodowany tym, że nie jest tak wysoko w wynikach wyszukiwania Google, co usługi Google’a lub u niego opłacone, zapraszam do działu reklamy tegoż giganta. Z pewnością się dogadacie. A, nie stać was? No cóż…