Facebook Camera - kanibalizacja czy ubezpieczenie?

Dzieje się w świecie Facebooka i fotografii. Miesiąc temu Zuckerberg kupił za miliard dolarów mobilną aplikację społecznościową do robienia zdjęć, a dziś wypuścił Facebook Camera – własną aplikację na iPhone’a, za pomocą której użytkownicy mogą robić zdjęcia, kadrować, nakładać filtry, dzielić się nimi na Facebooku i w jednym miejscu oglądać też zdjęcia znajomych. Jeśli nie przypomina to sposobu działania Instagrama, to… co chce osiągnąć Facebook i dlaczego z tak szybko próbuje kanibalizować swój niedawny zakup?
Bo to, że Facebook Camera to w dużym stopniu konkurent Instagrama to jasne. Działa w oparciu o inny mechanizm – Instagram skupił się na tworzeniu odrębnej, niezależnej społeczności, która dzieli się pojedynczymi, edytowanymi zdjęciami. Facebook Camera opiera się za to na koncie Facebooka i umożliwia przesyłanie wielu zdjęć jednocześnie, jednak patrząc na zrzuty ekranu aplikacji deweloperzy Facebooka czerpali wiele inspiracji z Instagrama.
Są filtry, są możliwości edycji, jest bardzo podobny sposób wyświetlania siatki zdjęć, jest społeczność. I to na dodatek gotowa i ogromna, bo liczona w setkach milionów użytkowników. Jest możliwość przeglądania zdjęć wrzucanych na Facebooka przez znajomych, komentowania czy lajkowania. Facegram.
Facebook twierdzi, że pracował nad aplikacją długo przed ogłoszeniem kupna Instagrama. To ma sens – sukces Instagrama pokazał, jak duży potencjał tkwi w aplikacjach dedykowanych zdjęciom, więc nie dziwne, że Zuckerberg chciał stworzyć własną konkurencję. Zresztą nawet teraz to ma sens, chociaż stawia obie aplikacje w bardzo dziwnej pozycji.
Przecież Facebook wciąż nie sfinalizował miliardowego zakupu. Regulatorzy rynku jeszcze nie wyrazili pozwolenia, a Facebook Camera może być ubezpieczeniem, że gdyby coś, choć to mało prawdopodobne, poszło nie tak, Zuckerberg nie zostanie z pustymi rękami. Poza tym “Zuck” zapowiadał, że Instagram będzie rozwijany oddzielnie i nie zostanie zintegrowany z samym Facebookiem.
Jeśli faktycznie tak będzie, to szkoda marnować potencjału użytkowników, którzy chcą dzielić się zdjęciami. Zakupem Instagrama Facebook zrobił jedną bardzo ważną dla całej kategorii tego typu aplikacji rzecz: zwrócił uwagę mas na fakt, że takie aplikacje istnieją. Dało to niesamowitego kopa popularności nie tylko Instagramowi, ale też dziesiątkom mniejszych, konkurencyjnych pozycji. Nagle okazało się, że prawie każdy chce spróbować, w czym tkwi fenomen takiego dzielenia się zdjęciami i czy faktycznie warte jest to miliarda dolarów. Siłą rzeczy teraz Facebook Camera na starcie wywoła więcej szumu, niż na przykład ponad miesiąc temu.
A jeśli Facebook wypuszczeniem Camery skaże Instagrama na śmierć? To będzie oznaczało, że Facebook Camera odniesie sukces. Facebook i tak wygrywa, ale czy zlikwidowanie kilkudziesięciomilionowej społeczności to faktycznie warte miliarda dolarów zwycięstwo?
Za to układanka ułożyła się w całość – Facebook niedawno kupił Lightboksa, instagramopodobną aplikację na iOS i Androida. Kupił, by ją uśmiercić – potrzebni byli tylko jej utalentowani twórcy. Teraz już wiadomo, po co.