REKLAMA

Rezygnacja z XBOX Live Gold - jeden wielki dramat (ale z happy endem)

27.03.2012 12.52
Rezygnacja z XBOX Live Gold – jeden wielki dramat (ale z happy endem)
REKLAMA
REKLAMA

Abonament Gold wykupiłem jakoś na samym starcie przygody z konsolą („kto bogatemu zabroni!”), wciskali mi go zresztą niemal za darmo, dosłownie za kilka złotych. Płatność banalna i prosta – kartą kredytową, rachu ciachu podajemy dane i gotowe. I to był zdaje się błąd.

Jak się później okazało, włączyłem w ten sposób subskrypcję automatyczną (była tak automatyczna, że nawet sama się aktywowała), a ponieważ taki abonament umożliwia między innymi opcję gry w trybie multiplayer (i niewiele ponad to), uznałem: niech już będzie. Mniej więcej rok od tamtego zdarzenia, kiedy brutalnie zdałem sobie sprawę, że jedyną formą rozgrywki wieloosobowej jaką uprawiam jest Pro Evolution Soccer na kanapie z kumplami, postanowiłem zrezygnować z subskrypcji Xbox Live Gold.

Nie jestem szczególnie upartym człowiekiem, cenię sobie prostotę rozpieszczony tym, co na co dzień serwuje mi Apple, Google, Facebook, czy właśnie Microsoft – wszystko da załatwić się góra kilkoma kliknięciami. Szybko jednak okazało się, że usunięcie mojej karty kredytowej jako opcji płatności z poziomu konsoli jest niemożliwe.

Spróbowałem więc przez stronę internetową przebijając się przy tym przez sporą gamę niepotrzebnych informacji. Po kilkunastu minutach w końcu udało się – są opcje płatności! Ale karty kredytowej nie dało się usunąć ręcznie. Trzeba było gdzieś wydzwaniać, numer podejrzany jakbym co najmniej dzwonił do wewnętrznych siedzib ONZ, jest godzina 23.00. Odpuściłem sobie i postanowiłem zablokować kartę, bo i tak używałem jej tylko dla usługi Microsoftu. I to zdaje się był kolejny już mój błąd.

Okazuje się bowiem, że Microsoft najpierw nalicza abonament, a dopiero potem pobiera za niego pieniądze, dając przy tym całkiem spory okres grania (czy w moim wypadku raczej niegrania) na kredyt. Na skutek pechowego akurat zbiegu terminów w jednym momencie zebrały mi się dwa niezapłacone abonamenty, których firma nie mogła pobrać z zablokowanej przecież karty, a o czym dowiedziałem się kilka miesięcy po fakcie, kiedy całkowicie zablokowano moje konto Xbox Live. Ta kropla i zrównanie mnie w statusie z piratami i innymi odszczepieńcami przelała czarę goryczy.

Ta sama procedura jeszcze raz od początku: wchodzę na stronę, szukam opcji płatności, chcę usunąć kartę – tym razem teoretycznie się da, ale się nie da, bo przecież wiszę Microsoftowi za dwa abonamenty, których nawet nie chciałem mieć. Dzwonię do ONZ, okazuje się, że do ONZ (czyli do Microsoftu, ale z przerażającym numerem) dodzwonić się nie da, przynajmniej z telefonów komórkowych, no a który student ma dziś w domu telefon stacjonarny (to jest pytanie retoryczne, jakby co). Całą sprawą zaczynam być naprawdę podirytowany. W końcu znajduję jakiś adres e-mailowy pomocy technicznej, adres jest zagraniczny, więc tak naprawdę nie mam pojęcia, czy odpisze mi na niego sam Bill Gates, czy jednak Pani Halinka, sekretarka, która przejmuje wszystkie połączenia po drodze. E-mail brzmi następująco, raczcie proszę zrozumieć co działo się wówczas w umyśle naprawdę podirytowanego człowieka, a zamieszczam go, bo z perspektywy czasu trochę mnie nawet bawi jaki byłem groźny i podirytowany:

Szanowni Państwo,

ponieważ rezygnacja z comiesięcznego odnawiania subskrypcji Xbox Live Gold jest w waszym systemie (jakkolwiek byście się państwo nie upierali) niemożliwa, niemożliwe jest również dodzwonienie się pod wskazany numer telefonu, zablokowałem kartę kredytową, z której pobieraliście państwo comiesięczną opłatę. Kosztowało mnie to trochę nieprzyjemności w banku i sporo czasu, ale zdecydowałem się nie dać państwu satysfakcji z kolejnego klienta, który macha ręką na 30 złotych miesięcznie.

Szanowni Państwo, nawet nie sądziłem, ze jesteście do tego stopnia bezczelni, by z tego powodu zablokować moje konto za rzekomo nieuregulowane płatności, skoro opłata za korzystanie z abonamentu pobierana jest z GÓRY.

W związku z tym DOMAGAM SIĘ: natychmiastowego odblokowania mojego konta xbox o loginie jakubkralka, anulowanie bzdurnej comiesięcznej subskrypcji abonamentu GOLD, która została włączona automatycznie oraz usunięcie z waszej bazy danych mojej karty kredytowej, ponieważ interesów z państwem już nie będę robił. W dobrym tonie byłaby również próba rekompensaty mi niemożliwości korzystania z usługi Xbox Live przez ostatnich kilka tygodni, choć akurat dobrych manier po państwa firmie się nie spodziewam.

Przy okazji uroczyście przysięgam, że o średniowiecznych metodach naciągania klientów ze strony Microsoft będę opowiadał na każdym możliwym dla mnie kroku, niezależnie od sposobu załatwienia sprawy z waszej strony. Teraz walczycie państwo tylko o to, jak bardzo dramatyczny będzie opis działania państwa firmy.

Ps. Kompletnie nie obchodzi mnie czy ten mail będzie czytał Chińczyk, Francuz czy Urugwajczyk, to jest jedyny mail jaki raczyliście mi państwo udostępnić w ramach pomocy technicznej, nie obchodzi mnie też jeśli to będzie umorusany smarem monter konsol – domagam się natychmiastowego rozwiązania sprawy.

To było jakiś już czas temu, nigdy nie pomyślałbym nawet, że kiedyś będę pisał o tym na Spider’s Web, a raczej ku ogólnej wesołości koleżanek i kolegów na Facebooku. Ale to jest idealne miejsce, żeby tę sprawę opisać.

W tym mniej więcej momencie zaczyna się jednak swoisty renesans wizerunku firmy Microsoft w moich oczach, która po 10 minutach w końcu zaczyna być pomocna. Dostałem namiary, dzięki którym mogę skontaktować się z jakąś obsługą i to namiary niekoniecznie związane z ONZ. Podaję je poniżej, bo choć te dane powinny, są wybitnie mało publiczne:

Wsparcie techniczne oraz informacja handlowa i licencyjna 801 802 000 lub 22 594 19 99 w godzinach 8-16 w dni robocze.

Zadzwoniłem, dodzwoniłem się, co w tamtych okolicznościach też uważałem za swego rodzaju sukces, a następnie zostałem skierowany do konsultanta o imieniu bodajże Filip, co też jest istotne, by lokalny oddział Microsoftu pamiętał przy wypłacaniu premii o pracownikach, którzy być może każdego dnia niczym zamaskowani bohaterowie ratują Xboksy od wyrzucenia ich przez okna.

Pan (zdaje się) Filip nie tylko uważnie wysłuchał moją historię, ale też zdawał się stać po mojej stronie, co w przypadku rozmów z przedstawicielami dużych firm nie zdarza się często. Szczególnie zaimponowało mi to, że mógł absolutnie wszystko, czego nie można powiedzieć chociażby o nieszczęsnej Telekomunikacji Polskiej, gdzie tajemniczy system kontroluje ludzi. Nie tylko anulował zaległe opłaty abonamentowe za dwa miesiące – byłem mile zaskoczony, bo wcale nie musiał tego robić, nie tylko usunął wreszcie dane mojej (nic nie wartej zresztą) karty kredytowej, ale również w ramach rekompensaty za straty moralne podarował dodatkowy miesiąc abonamentu gratis.

Jako klient poczułem się w końcu dopieszczony i  mile zaskoczony jakością obsługi, która – co jest kluczowe – rozładowała sporą część moich negatywnych emocji względem Microsoftu. Okazuje się bowiem, że za biurokratyczną machiną tym razem przynajmniej stoją ludzie.

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA