Programisto, chcesz zarobić? Odpuść sobie Androida i iPhone'a
Bez wątpienia rynkiem mobilnym rządzą i dzielą się iOS i Android. Symbian i Blackberry OS, mimo wciąż wielkich udziałów, są w odwrocie. A reszta? Reszta to plankton, który może i ma potencjał w danych niszach, ale póki co należy je traktować jako „interesujące ciekawostki”. Ma to swoje odzwierciedlenie w aplikacjach mobilnych: App Store i Android Market mają nieporównywalnie bogatszą ofertę od konkurencji. Sposób myślenia deweloperów jest dość logiczny: większy udział na rynku, to większy potencjalny zysk. No cóż… niekoniecznie.
Coraz więcej deweloperów inwestuje w „alternatywne” systemy operacyjne, czyli takie, które są nowe na rynku i jak na razie nie potrafią się przebić do pozycji ważnych graczy z uwagi na znikomą bazę użytkowników. Szaleństwo? Być może, ale jest w nim metoda.
Przykładem takiego „szaleńca” jest firma Anlock, zajmująca się tworzeniem edukacyjnych aplikacji dla dzieci. Na swoim oficjalnym blogu firma ta dzieli się swoimi spostrzeżeniami dotyczącymi sklepu Apple’a i Microsoftu. Jak twierdzi, wyniki finansowe z tego drugiego są co najmniej zaskakujące.
Jako przykład firma podaje aplikację First Words: Learning Animals. Została ona wydana w lipcu, równocześnie w wersji dla iOS-a i Windows Phone. Przy czym ta dla systemu Apple’a miała nieco więcej funkcji, niż ta udostępniona w wersji dla sklepu Microsoftu. Co więcej, Anlock postarał się o promocję iOS-owej wersji aplikacji. Na reklamę wersji dla Windows Phone nie wydano prawie nic.
Można było się spodziewać, że przy takiej bazie użytkowników aplikacja zarobi najwięcej na App Store. Tymczasem, jak się okazało, wyniki sprzedaży na Windows Phone Marketplace okazały się pięciokrotnie lepsze niż wersji dla iOS-a (aczkolwiek Anlock nie podaje konkretnych liczb).
Powód jest jednak bardzo prosty i nie wynika z możliwości technicznych Windows Phone Marketplace czy czegokolwiek innego, świadomie stworzonego przez Microsoft. Chodzi tu o tak zwany efekt niszy. W sklepie Apple’a obecnie znajdziemy pół miliona aplikacji. W sklepie Microsoftu około trzydziestu tysięcy. W sklepach Apple’a i Google’a po prostu trwa zażarta konkurencja między gigantami rynku aplikacji mobilnych. W sklepie takim, jak Windows Phone Marketplace czy Samsung Apps dla systemu bada najzwyczajniej w świecie łatwiej się wybić.
A co z aplikacjami darmowymi? Tymi, które nie są sprzedawane za pieniądze na Marketplace, a umieszczane tam za darmo? Te aplikacje najczęściej zarabiają na reklamach. Ich twórcy liczą na to, że podczas korzystania z ich produktów klikniesz w wyświetlany gdzieś z boku banner reklamowy. Ręka do góry ci, którzy myśleli, że aplikacje działające pod Androidem są pod tym kątem najbardziej opłacalne. Sam bym podniósł (Google to król internetowej reklamy i kropka), gdybym tego nie sprawdził.
Firma analityczna Smaato przeprowadziła badanie, które mnie zainteresowało. Wynika z niego, że najlepszym współczynnikiem CTR (click through rates) może pochwalić się Windows Phone, na drugim miejscu uplasował się Symbian, a na trzecim BlackBerry OS. Co jeszcze ciekawsze, Android jest na samym końcu listy.
Dla nas, użytkowników końcowych, nie oznacza to, że na Windows Phone Marketplace jest lepiej. Wręcz przeciwnie: im mniejsza konkurencja, tym deweloperzy mniej się starają. Na Android Market i App Store, z logicznego punktu widzenia (bo, umówmy się, jakoś aplikacji jest nie do zmierzenia), aplikacje po prostu muszą być bardziej dopracowane, bo inaczej nigdy by się z tłumu nie wybiły. To jednak bardzo istotne wieści dla deweloperów i niemała zachęta, by spróbować swoich sił w pisaniu dla Windows Phone, bady, MeeGo czy reszty planktonu. Nie czekają na nich setki milionów użytkowników, a „tylko” miliony. Za to bardzo wygłodniałe miliony.
Maciek Gajewski jest dziennikarzem, współprowadzi dział aktualności na Chip.pl, gdzie również prowadzi swojego autorskiego bloga.