Jak długo żyje smartfon? Zdecydowanie zbyt krótko
Decydując się na zakup nowego telefonu najczęściej wybieramy opcję pozornie najbardziej opłacalną – zakup urządzenia u operatora, z wyraźnym rabatem, którego wysokość zależna jest od długości i wysokości naszego abonamentu. W ten sposób możemy zmniejszyć cenę naszego wymarzonego urządzenia z np. 2000zł do 199zł czy nawet 1zł, wierząc przy tym, że urządzenie posłuży nam przez (w większości przypadków) dwa kolejne lata. Jak długo jednak faktycznie jesteśmy w stanie wytrzymać ze smartfonem, zanim nie uznamy, że jest on już przestarzały?
Najnowsze badania wskazują na to, że średni wiek wymiany telefonu gwałtownie spada. Podczas gdy „normalne” telefony wymieniamy średnio co 2-2,5 roku, a średnia dla obydwu kategorii wynosi 17 miesięcy, rynkowe wyniki wskazują na to, że duża część klientów decyduje się na zmianę swojego wysłużonego „inteligentnego telefonu” po zaledwie 11 miesiącach. Wygląda więc na to, że postęp technologiczny jest w niektórych wypadkach na tyle intensywny, że podpisując standardową umowę nie jesteśmy w stanie przetrwać standardowego okresu umowy z jednym urządzeniem, aby nie naraził się on na opinie o byciu przestarzałym.
Wyniki te mogą części z nas wydać się dość dziwne, zwłaszcza jeśli należymy do osób, które nie stawiają swoim smartfonom zbyt wysokich wymagań, jednak patrząc na wnikliwe badania Tomiego T Ahonenena, porównujące ilość nowych telefonów na rynku do rozrostu bazy użytkowników oraz procent użytkowników zamieniających zwykłe telefony na smartfony, wydają się one być jak najbardziej poprawne. Po wielkim kryzysie w 2009, kiedy nieco przystopowany został wzrost częstotliwości zmiany telefonów komórkowych (średnia wyniosła 18 miesięcy), z roku na rok obserwujemy niemal równoległy ze wzrostem popularności smartfonów (które zmieniamy o wiele częściej niż ich poprzedników), wzrost tego parametru.
Kto jest temu winny? Oczywiście producenci, ale i użytkownicy. Ci pierwsi zauważyli doskonałą okazję na sprzedaż kolejnych urządzeń, zwłaszcza na tak dynamicznie rozwijającym się rynku, podczas gdy użytkownicy końcowi dają się raz za razem łapać na podobne hasła reklamowe i zagrywki dostawców telefonów. „Pierwszy dwurdzeniowy”, „najwyższa rozdzielczość ekranu”, „najcieńszy”, „najlżejszy”, „z nową wersją systemu operacyjnego” – te same hasła przyświecały lata temu producentom komputerów czy laptopów i tak samo wtedy na nie reagowaliśmy – wymieniając nasz sprzęt często o wiele częściej niż potrzeba i emocjonując się najnowszymi premierami. Dziś średni czas wymiany PC to około 3,5 roku, a wymiana wszystkich (przynajmniej ilościowo) urządzeń tego typu na rynku zajęłaby ponad 7 lat. W tym samym czasie, wymiana całej „populacji” smartfonów zajęła nam zaledwie 2 lata – od końca 2009 roku, do dziś.
Udział w tak wyraźnej zmianie częstotliwości wymiany urządzeń ma też bez wątpienia ich budowa. Są one coraz cieńsze, wyposażone w większe ekrany dotykowy, co w rezultacie – nawet pomimo starań producentów – powoduje, że są o wiele bardziej podatne na wszelkie uszkodzenia. Podczas gdy jeszcze w 2007 roku, problemy techniczne (w tym fizyczne uszkodzenia) dotyczyły zaledwie 8% telefonów komórkowych, w tym roku jest on o wiele wyższy. W przypadku coraz popularniejszych urządzeń z Androidem, nie chodzi nawet o fizyczne uszkodzenia – aż 14% użytkowników reklamuje swoje smartfony z tym systemem operacyjnym ), gdzie problemy nie wynikają z ich winy, a z winy niedoskonałości zastosowanych materiałów i rozwiązań, które nie są w stanie wytrzymać nawet normalnego użytkowania. Nawet iPhone 4, który w badaniach przeprowadzonych przez Square Trade zapracował na miano najbardziej niezawodnego urządzenia pod względem ilości usterek „fabrycznych”, w przypadku usterek wynikających już z winy użytkownika osiągnął wynik niemal 10%. Niezależnie więc od tego, czy dbamy o nasz telefon, czy nie – istnieje duże (przynajmniej statystyczne) prawdopodobieństwo, że z przyczyn technicznych będziemy musieli wymienić go wcześniej, niż początkowo planowaliśmy.
Przy okazji okazuje się, ze wcale nie tak łatwo jest zrzucić wieloletnich gigantów rynku z opanowanych przez nic pozycji. Podczas gdy mogłoby się wydawać, że liderem wśród obecnych systemów operacyjnych jest Android, w rzeczywistości (jeśli chodzi o ilość telefonów na rynku, nie sprzedanych kwartalnie) dopiero dogonił on Symbiana, którego wszyscy dawno już spisali na straty, a Nokia w dalszym ciągu jest niedoścignionym liderem, nawet bez pomocy Windows Phone. Wysoką pozycję pod tym względem utrzymuje również Research In Motion, który może pochwalić się udziałem realnym w rynku smartfonów wyższym niż nawet Samsung, który niedawno przecież raportował rekordowe wyniki sprzedaży swoich urządzeń z serii Galaxy S.
Wyścig na parametry, które działają jak magnes na niesamowitą (przynajmniej patrząc na obecne wyniki badań) ilość klientów, prawdopodobnie z powodzeniem będzie trwał jeszcze kilkanaście miesięcy lub nawet kilka lat. Przed nami przecież jeszcze szał na procesory czterordzeniowe, wyświetlacze w rozdzielczości HD czy dodatki, które producenci będą starali się zmieścić w naszych telefonach komórkowych, byleby tylko podtrzymać nasze zainteresowanie nimi. W końcu przyjdzie jednak moment, kiedy rynek mobilny podzieli los rynku komputerów i przestaniemy z wypiekami na twarzy śledzić nowości na tym rynku, a do naszych poczciwych „komórek” będziemy przywiązywać się na czas o wiele dłuższy niż obecnie.