REKLAMA

Zły, monopolistyczny Microsoft chce zniszczyć Linuksa? Bzdura

Clipboard01
Zły, monopolistyczny Microsoft chce zniszczyć Linuksa? Bzdura
REKLAMA

Jeszcze kilka lat temu gdy mieliśmy do czynienia z czymś, co niektórzy na wyrost nazywali "wojną Windowsa z Linuksem", często słyszeliśmy o tzw. FUD-zie, czyli taktyce dezinformowania, zastraszania i zaciemniania, wykorzystywanej przez Microsoft. I faktycznie coś było na rzeczy, bo szefowie Microsoftu, na czele ze Steve'm Ballmerem, lubowali się w opowiadaniu niejasnych i praktycznie nieweryfikowalnych bzdur na temat systemu spod znaku pingwina. Teraz role się odwróciły - po FUD (Fear, Uncertainty, Doubt – strach, niepewność, wątpliwość) sięgnęła druga strona. Od kilku tygodni Microsoft jest odsądzany od czci i wiary za próbę wprowadzenia do Windows 8 pewnej funkcji zabezpieczającej. I wygląda na to, że tym razem koncernowi dostaje się za niewinność.

REKLAMA

Co jest powodem całego zamieszania? Funkcja o niewinnej nazwie Secure Boot, która - w wielkim skrócie rzecz ujmując - ma sprawić, że niemożliwe będzie uruchomienie złośliwego kodu przed albo podczas startowania systemu operacyjnego. Microsoft nie może tego wprowadzić na własną rękę -  niezbędna będzie współpraca producentów sprzętu. Chodzi o to, by zastąpili oni w swoich komputerach przestarzały BIOS jego znacznie nowocześniejszą wersją - UEFI (Unified Extensible Firmware Interface). Zastosowanie UEFI (a dokładniej funkcji o nazwie Secure Boot) pozwoli na znacznie ściślejszą kontrolę tego, co jest uruchamiane w komputerze - uruchomiony zostanie tylko ten kod, który będzie w stanie przedstawić odpowiedni certyfikat.

Gdy Microsoft ujawnił kilka tygodni temu plany, w Internecie zawrzało - krytycy (pierwszy był niejaki Matthew Garrett z Red Hata) natychmiast oświadczyli, że to nie jest żadne zabezpieczenie, a podły i szczwany plan wyrugowania Linuksa ze świata komputerów. Ich zdaniem Microsoft zamierza zmusić producentów komputerów do sprzedawania maszyn, na których nie da się zainstalować nic poza Windows. Brzmi to faktycznie strasznie, nieuczciwie i totalnie monopolistycznie - tyle, że to bzdura.

Microsoft faktycznie przedstawił wstępne wytyczne dla producentów komputerów, w których zaleca im domyślne włączenie weryfikacji klucza podczas próby uruchomienia dowolnego oprogramowania. Chodzi o to, by żadne złośliwe oprogramowanie nie było w stanie uruchomić się w komputerze przed systemem operacyjnym (obecnie jest sporo szkodników, które w ten sposób ukrywają się przed aplikacjami zabezpieczającymi).

Przy sporych pokładach złej woli można było wstępnie założyć, że Secure Boot może również posłużyć do zablokowania konkurencyjnych systemów operacyjnych - ale jeśli ktoś wykazał choć odrobinę dobrej woli i wczytał się w propozycje Microsoftu, bez problemu mógł dowiedzieć się, że takie zagrożenie jest wyssane z palca.

Po pierwsze, Microsoft nie namawia producentów sprzętu do tego, by ich komputery przyjmowały jedynie klucz wystawiany przez Windows 8 - koncern chce jedynie, by weryfikowano, czy ów klucz został wystawiony prze zaufanego dostawcę. Czyli na takim komputerze bez problemu da się uruchomić dowolny OS, który będzie w stanie przedstawić poprawny klucz (do tej grupy zalicza się całkiem sporo dystrybucji Linuksa).

Co więcej - żądanie klucza jest opcją i użytkownik w każdym momencie będzie mógł ją wyłączyć. Wystarczy wejść w ustawienia UEFI i zmienić odpowiedni parametr - tak, jak dziś zmieniamy opcje BIOS-u. Ok, nie jest to coś, co jest w stanie zrobić każdy użytkownik, ale z drugiej strony - jeśli ktoś bierze się za instalowanie niszowych systemów operacyjnych, to chyba możemy założyć, że jakąś tam wiedzę o funkcjonowania peceta posiada. Doprecyzujmy - pisząc "niszowych" nie mam na myśli Linuksa jako takiego, lecz te dystrybucje, które nie będą w stanie przedstawić poprawnego klucza.

REKLAMA

Microsoft od dobrych kilkunastu dni powtarza na lewo i prawo te argumenty, tłumacząc wszystkim, że Secure Boot nie jest po to, by niszczyć Linuksa i że naprawdę chodzi tylko o lepsze zabezpieczenie kolejnej wersji Windows. Krytyków to jednak nie zraża - wymyślają coraz to nowe, bardziej absurdalne akcje. Free Software Foundation zaczęła np. zbierać podpisy pod petycją przeciwko wprowadzeniu Secure Boot (żeby było śmieszniej - pod hasłem walki o wolność). Do tej pory podpisało się już ponad 15 tys. osób.

Szczerze mówiąc, mam nadzieję, że nic z tego nie wyjdzie, bo jeśli stanie się inaczej, to w Windows nie pojawi się naprawdę porządnie zaprojektowane zabezpieczenie - tylko dlatego, że kilku krzykaczom udało się wmówić wszystkim dookoła, że Microsoft nie marzy o niczym innym, jak tylko o zmiażdżeniu desktopowego Linuksa. Kiedyś to mogła być prawda, ale już się dawno zdezaktualizowała. Microsoft ma swoje problemy i konkurentów, z którymi może i pewnie chce walczyć wszelkimi środkami -  ale desktopowy Linux obecnie się do nich nie zalicza.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA