REKLAMA

iTunes w Polsce - co z tego?

29.09.2011 08.37
iTunes w Polsce – co z tego?
REKLAMA
REKLAMA

Od wczoraj trwa istne szaleństwo na punkcie iTunes. Serwisy informacyjne, blogi i media społecznościowe zapełniły się informacjami o uruchomieniu sklepu Apple’a w Polsce. Wszyscy przechwalają się co kupili, że obciążą przez to mocno swoje karty kredytowe, że dzięki temu zmieni się w końcu polski rynek dystrybucji cyfrowych treści. Tylko co z tego? Na razie nic. Przynajmniej dla znacznej większości z nas.

W długoterminowym okresie wejście do Polski iTunesa może odbić się pozytywnie na rynku, ale nie nastąpi to szybko. Po pierwsze – w iTunes jest drogo. Ceny w euro żywcem przeniesione z zagranicy nijak mają się do polskich oczekiwań. Przykładowo za “I’m With You” Red Hot Chili Peppers trzeba zapłacić ok. 55 zł.; w Ovi Music Store od Nokii jedynie 35 zł. “Black and White America” Lenny’ego Kravitza wychodzi jeszcze drożej, bo w iTunes prawie 58 zł, a w Ovi – 35 zł.

Tak jest z większością albumów i utworów. Ktoś wczoraj chwalił się, że znalazł album taniej niż w innych sklepach, ale to jeden z niewielu przypadków. Ceny porównywalne są do cen albumów fizycznych, płyt CD. Nie uwierzę, że w Polsce to się sprawdzi. Nie wśród społeczeństwa, które przywykło do ściągania wszystkiego za darmo i dopiero powoli uczy się płacić w sieci za cyfrowe treści.


Poza tym nie dość, ze drogo, to jeszcze… niewygodnie. Tak, iTunes jest niewygodne. Blogi technologiczne i serwisy są mocno skupione wokół całego ekosystemu Apple, więc narobiły szumu co niemiara. “Jest iTunes!” – zakrzyknęli dosłownie wszyscy. Jednak trzeba spojrzeć na sprawę w trochę bardziej realnym wymiarze. W Polsce sprzęty Apple to nisza. Króluje Windows wespół ze smartfonami za niską cenę i z rozpoznawalną od dawna marką – Samsung czy Nokia. Apple wciąż zarezerwowane jest dla pasjonatów, nie dla mas. Na razie nie pomogło wprowadzenie Apple Store Online – ceny wciąż są jakie były (a za pamięć RAM nawet większe). Na Windowsie bez posiadania urządzeń spod znaku jabłka iTunes ma niewielką rację bytu – ze sklepu nie da się korzystać przez przeglądarkę bez instalowania programu, wrzucenie muzyki na inne urządzenia niż od Apple też nie jest przyjazne i odbiega od prostego “ściągnij i skopiuj z pulpitu do telefonu”.

Naprawdę mam uwierzyć, że rozochoceni długo oczekiwaną możliwością legalnego kupowania muzyki Polacy zaczną masowo ściągać iTunes, zakładać konta Apple i kupować drogą jak na nasze warunki muzykę? Jeszcze długo nie. Tym bardziej, że model iTunes wyklucza praktycznie całkowicie możliwość zakupu pod wpływem chwili.

Może to zabrzmi kontrowersyjnie, ale w Polsce wciąż panuje kultura internetowego piractwa. W Stanach Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii czy Niemczech ludzie przyzwyczajeni są do płacenia, mają więcej sprzętów Apple i są bardziej świadomi płatności online za cyfrowe dobra. U nas wciąż najchętniej wybieranym sposobem płacenia jest… SMS Premium. Good luck Apple.

Dotychczas żadnemu dostarczycielowi wirtualnych treści nie udało się przełamać polskich przyzwyczajeń, mimo że wielu próbowało. Apple musi naprawdę mocno się postarać, żeby odnieść sukces nad Wisłą. To mogłoby się stać pod kilkoma warunkami – stopniowym obniżaniem cen za produkty, lepszą współpracą z operatorami i jednoczesnym mocnym promowaniem iTunes wespół z wirtualnymi płatnościami. I oczywiście przy dostosowaniu cen do polskich warunków, bo na razie pod tym względem jest tragicznie. Może dla posiadaczy produktów Apple nadpłata za “wygodę” użytkowania i kompatybilność jest tego warta, ale dla mas to nadpłata za niewygodę.

Jest za to jedna bardzo, bardzo pozytywna strona uruchomienia u nas iTunes – skoro Apple w końcu nas zauważyło, może zrobi to także Amazon i Microsoft z genialnym Zune? Na to liczę, bo nie ma nic lepszego niż konkurencja, no i wyjście z cyfrowego “trzeciego świata”.

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA