REKLAMA

HP TouchPad - czegoś tu nie rozumiem

hp-touchpad
HP TouchPad – czegoś tu nie rozumiem
REKLAMA

Przyznam się, że czegoś tu nie rozumiem - HP uruchomił dodatkową linię produkcyjną tabletu TouchPad by sprzedać go ze stratą. Jak to, dlaczegóż to? Przecież to wbrew logice biznesowej, ba - w tym konkretnym przypadku wbrew logice wizerunkowej. Dziwnie się ostatnio HP zachowuje w wymiarze medialnym, tak jakby nowa rządząca ekipa nie bardzo 'chwytała' jak prowadzić komunikację marketingową, szczególnie tę związaną z komunikacją w kryzysie.

REKLAMA

Sprawa w ujęciu historycznym wygląda tak: HP ogłosił, że wycofuje się z projektu własnego tabletu TouchPad i kończy rozwój nad systemem operacyjnym, który go napędzał, czyli webOS. Aby wyprzedać stany magazynowe produktu, który nie sprzedawał się w liczbie odpowiadającej planom, HP drastycznie obniżył cenę podstawowego modelu z 399 dol. na 99 dol., po czym zamówienia na tablet wystrzeliły. W międzyczasie, po tym jak rozgorzała medialna dyskusja na temat jak świetny jest webOS i jaki wielki problem popełnia HP porzucając go, firma nagle zaczęła wysyłać kontrujące sygnały, że jednak webOS będzie żył, ale w innych produktach i bla bla bla. Co więcej, okazało się, że zamówienia na TouchPady złożone za pośrednictwem strony internetowej HP przekroczyły stan magazynowy produktu i… HP zamierza wznowić linię produkcyjną, aby wszystkie zamówienia zrealizować. Czyli - mówiąc dosadnie - dopłaci do interesu, bo przecież 99 dol., za które chce TouchPady sprzedać klientom z pewnością jest niższe od kosztu TKW (całkowity koszt wytworzenia). Kompletny nonsens?

Wychodzi więc na to, że HP niby porzucił TouchPada, ale będzie go dalej produkował i sprzedawał ze stratą. Nie wiem, w jakiej szkole biznesu studiował Leo Apotheker, ale na pewno nie była to Akademia Ekonomiczna w Katowicach, którą ja kończyłem (dzisiaj funkcjonuje już jako Uniwersytet Ekonomiczny) - tam bowiem uczono, że podstawą działalności firmy jest generowanie zysków, jak również tego, że jeśli nawet zdarzają się sytuacje, że trzeba sprzedawać po kosztach, to nie uruchamia się specjalnej partii produkcyjnej by tę sytuację obsłużyć.

Trudno też uwierzyć we wspaniałomyślność przedstawicieli HP, którzy aby - tu cytat - "wyjść na przeciw niezrealizowanym zamówieniom" decydują się na produkowanie i sprzedawanie ze stratą. W końcu najnormalniej w świecie takie wyprzedaże prowadzi się właśnie do wyczerpania zapasów. Wystarczyło więc ogłosić, że TouchPady się skończyły i odmówić tym, którzy nie zdążyli odpowiednio wcześnie zamówić. O co tu chodzi? Nie wiem. Wiem tylko, że nie wygląda to dobrze także z wizerunkowego punktu widzenia. Sprzedane w ten sposób produkty nie będą przecież rozwijane, przez co zapewne będzie problem także z ich serwisowaniem. Wyobraźmy sobie taką sytuację - ktoś kupuje TouchPada w ten sposób, ale urządzenie jest wadliwe; ktoś więc zechce takie urządzenie wymienić na dobre lub naprawić. Co wtedy?

Swoją drogą może dziwić i jednocześnie dawać do myślenia szaleństwo jakie ogarnęło świat na punkcie TouchPada za 99 dol. Wychodzi bowiem na to, że kiedy debiutował w cenie 499 dol., to nie był cool, ale za 99 dol. już jest cool. To zastanawiające, także w kontekście tego, że coraz częściej dochodzą do głosu ci, którzy twierdzą, że ludzie jednak nie chcą tabletów…, tylko chcą iPada. Jak to w końcu jest? Skoro - jak twierdzą przedstawiciele Lenovo - pierwszy tablet Samsunga - Galaxy Tab sprzedał się do końcowego użytkownika w zaledwie 20 tys. egzemplarzy, HP rezygnuje z biznesu tabletowego w zaledwie kilka miesięcy po wejściu, a inni producenci nie informują o wynikach sprzedaży swoich tabletów (zapewne gdyby były dobre, to by to robili), to jest problem. Jaki? Oczywiście - cena.

Ktoś pamięta nasz wpis z listopada 2010 r. pt. "iPad jest tani jak barszcz"? Wychodzi na to, że mieliśmy wtedy rację - patrząc na konkurentów na rynku tabletów, iPad był po prostu tani. A skoro jest tańszy i na dodatek reprezentuje markę od zawsze traktowaną jako premium, to po co kupować konkurencyjne produkty?

REKLAMA

Teraz skonfrontujmy to z nagłym wielkim zapotrzebowaniem na TouchPada i mamy odpowiedź - ludzie chcą tabletów, ale ich cena musi być zdecydowanie niższa niż benchmark, który ustanowił Apple z iPadem na poziomie 399 dol. Jeśli bowiem ceny tabletów od czołowych producentów (a nie chińskich podróbek) będą oscylować w okolicach 150 dol., to zainteresowani pewnie się znajdą w ilościach hurtowych. Ba, nawet rynek będzie wtedy ustawiony tradycyjnie, czyli że marka premium - w tym przypadku iPad - jest sporo droższa od konkurentów z segmentu 'value for money'.

Tyle, że przygotować konkurencyjny pod względem jakości produkt do iPada w cenie o połowę niższej od produktu Apple'a będzie niezwykle trudno. Żeby nie powiedzieć, że niemożliwe.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA