REKLAMA

Czy Microsoft może być jeszcze wizjonerem?

19.07.2011 07.10
Czy Microsoft może być jeszcze wizjonerem?
REKLAMA
REKLAMA

Kiedy parę dni temu pisałem o pozycji tabletów w strategii Microsoftu, miałem cichą nadzieję, że to koniec wszelkich rewelacji, jakie czekają nas ze strony Ballmera i jego towarzyszy. Jak się okazało, minęła mi przed nosem jedna dość istotna informacja. Andy Lees (tak, ten odpowiedzialny za potraktowanie tableta jako PC), zapowiedział, że na przełomie 2015 i 2016 roku Microsoft zaprezentuje platformę jednoczącą wszystkie możliwe urządzenia. Więcej szczegółów nie zdradził, jednak sam pomysł nie jest zbyt nowy. Nowością co najwyżej może być przepowiadanie, że dzięki wspólnemu ekosystemowi każde urządzenie będzie pozwalało na „wykorzystanie pełnej mocy komputera PC na jednym urządzeniu”. Prawdopodobnie też o to chodziło szefowi działu mobilnego, kiedy zapowiadał posłanie do piachu nadziei na stworzenie wersji Windows Phone 7 dedykowanej tabletom.

Czy Microsoft jest aż tak wizjonerski? Niestety niekoniecznie. Zapowiedzi wprowadzenia jednej platformy krążyły już od dawna po sieci. Z większych koncernów Apple i Google były pierwsze. Apple zapowiedziało wprowadzenie iCloud już jakiś czas temu, a od wprowadzenia jednej platformy przez Google minęły – w internetowej rachubie czasu – eony. iCloud, oczywiście, wywołało burzę dyskusji, jednak zdaje się być logicznym krokiem ku zjednoczeniu wszystkich urządzeń, jakie posiada na stanie użytkownik Apple.

Google pełnię unifikacji pokazało po wprowadzeniu najpierw Androida, następnie Chromebooków, wieńcząc to swoją społecznościówką. W ten sposób właściciel konta w Google może korzystać z większości dobrodziejstw, które wymagałyby sterty oprogramowania z firm trzecich, a wszystko może to dodatkowo kontrolować w warstwie mobilnej.

Microsoft natomiast poszedł najwyraźniej ścieżką implementowania alternatyw. Windows Live relatywnie niedawno doczekało się Office’a w chmurze, Phone 7 natomiast nie jest sukcesem takim, jaki by sobie zażyczyli menedżerowie firmy. Azure nie jest powszechnym rozwiązaniem, a na portal społecznościowy, mimo pewnych podejrzeń wywołanych Tulalip, trzeba czekać. De facto nawet propagowane kafle w Windows 8 raczej nie podgrzewają atmosfery (mimo że niżej podpisany jest ich entuzjastą), a i w tym przypadku nie można Microsoftu posądzać o nadmierne wizjonerstwo, bo graficzne wodotryski raczej nie definiują rynku. Chyba, że jest to coś naprawdę pożądanego przez konsumentów (jak choćby kopiowany przez Samsunga interfejs iOS). Na to jednak na razie się nie zanosi, bo kafle owszem, są ładne, ale nie wiadomo, jak ma się z nimi pracować na np. pakiecie Office.

Microsoftowi zarzuca się nie od dziś kopiowanie wszystkiego jak leci. Cóż, może to i jest faktycznie metoda na przetrwanie na rynku, jednak nie zyskuje on w ten sposób zwolenników. Gorzej – krytykę da się słyszeć wszędzie.

Z drugiej strony mamy XBoxa i Kinecta. XBox jest sukcesem rynkowym, nie da się tego ukryć, Kinect również znalazł swoich zwolenników. Prawda jest jednak taka, że tylko Kinect z tych dwóch tak naprawdę był czymś zaskakującym i odsadził Wii w przedbiegach, mimo pewnych problemów, z których najbardziej karykaturalne było mimowolne rasistowskie działanie polegające na problemach w rozpoznawaniu sylwetki murzynów w ciemnym pomieszczeniu. Nie jest to jednak wyznacznik działania firmy z Redmond, ale raczej wyjątek potwierdzający regułę.

Co zatem z Microsoftem? Wygląda na to, że trochę jest to kolos przypominający Imperium Rzymskie – ma swoich zwolenników, ma gigantyczny udział w rynku i jakoś działa. Można jednak odnieść wrażenie, że niechęć, albo też nieumiejętność w wytyczaniu trendów, powoduje, że faktyczny jego udział w kreowaniu rzeczywistości jest o wiele niższy, a pola oddaje on Apple i Google. Szkoda, że firma, która chociaż w wizjonerski sposób potrafiła sprzedać swoje pomysły jeszcze kilkanaście lat temu i wytyczyła pewne standardy, teraz dostała zadyszki.

A co ze wspomnianą platformą? Cóż, prawdopodobnie będzie to bardziej zintensyfikowana wersja Windows Live. Tak też można. Pytanie tylko, gdzie w tym będzie miejsce flagowego produktu w postaci Windowsa i czy tak użytkownicy, jak i sam Microsoft się w tym odnajdą. Oraz, czy gigant z Redmond sam będzie umiał przygotować rynek na tę zmianę, bo jeśli będzie chcieli zatrząsnąć światem, to będzie musiał pójść o krok dalej niż Apple i Google. Na razie jednak trudno powiedzieć, na czym miałoby to polegać.

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
Aktualizacja: tydzień temu
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA