Nonsens - słowa Facebook i Twitter zakazane we francuskich mediach
Internet wraz ze wszystkimi towarzyszącymi mu zjawiskami rozwija się tak szybko, że nie sposób za nim nadążyć. Przykładem jest zakaz, który przed weekendem wprowadziła francuska Conseil Supérieur de l'Audiovisuel, odpowiednik polskiego KRRiT. W radiu i telewizji we Francji zakazała używania dwóch magicznych dla.naszych czasów słów - "Facebook" i "Twitter". Te dwa samoistne fenomeny nie są zrozumiałe dla ludzi trzymających się tradycyjnych dróg przekazu informacji.
Christine Kelly, rzecznik prasowy Conseil Supérieur de l'Audiovisuel pyta, po co dawać fory Facebookowi, który i tak jest wart miliony dolarów, kiedy można dać szanse na zainstnienie innym, mniejszym serwisom społecznościowym. I te mniejsze serwisy mają pytać komisję, dlaczego Facebook i Twitter, a nie one...
Najbardziej oczywista odpowiedź, czyli popularność i wpływowość nie wpadła francuskiej Komisji do głowy. Gdyby zamiast Facebooka i Twittera największymi serwisami na świecie byłyby NK.pl i Skyrock.com to pewnie do nich odsyłano by w audycjach i programach.
Za decyzją o zakazie kryje się potężna warstwa polityki, ale informacja, która dociera do mediów jest jednoznaczna. Oprócz cenzurowania samego internetu zaczyna się cenzurowanie zjawisk z nim związanych w “starych” mediach. We Francji użycie słów “Facebook” czy “Twitter” zasadne będzie tylko w określonych kontekstach (na przykład podawaniu źródła materiału czy informacji).
O ile zakaz odsyłania do profili we wszystkich zewnętrzych serwisach społecznościowych w celu odnalezienia niedostępnych innymi drogami materiałów możnaby jeszcze w miarę racjonalnie wytłumaczyć, o tyle skupienie się na tylko na dwóch konkretnych serwisach jest kontrowersyjne.
Jednak Francja nie jako pierwsza zwróciła uwagę na serwisy społecznościowe, zwłaszcza Facebooka, obecne w “starych” mediach. W Szwecji w publicznych radiach i telewizjach również nie można odsyłać do profili. Nawet w Polsce KRRiT wydała podobnie brzmiące oświadczenie, choć nie zakaz.
Te decyzje wyraźnie pokazują, że serwisy, które w ciągu zaledwie kilku lat zdobyły globalną siłę rażenia (w jakim innym medium można było śledzić na żywo informacje z ataku na kryjówkę Osamy bin Ladena z perspektywy osoby trzeciej?) nie są zrozumiałe dla prawodawców. Osoby wprowadzające takie zakazy mają podejście typowe dla czasów sprzed ery Web 2.0. Jeśli coś pojawia się w wielu programach czy audycjach, to znaczy, że jest reklamą lub kryptoreklamą. A sprawa jest o wiele bardziej złożona.
Serwisy społecznościowe dały “starym” mediom narzędzie do szybkiego dotarcia nawet poza czasem antenowym. Dały możliwość zaangażowania odbiorców, co sprawia że nadal są konkurencyjne dla tych tylko internetowych serwisów rozrywkowych czy informacyjnych. W dzisiejszych czasach liczy się szybkość + zaangażowanie. Tradycyjne media w obu tych dziedzinach przegrywają z internetem.
Nie dziwi więc obecność Facebooka i Twittera praktycznie wszędzie. To prawda, że przecież nie każdy ma tam konta. Ale prawdą jest też, że z fanpage’y na Facebooku i wiadomości z Twittera można korzystać bez rejestracji. I prawdą jest też, że skoro odbiorcy już od długiego czasu odsyłani są do tych serwisów to znaczy, że spełniają one swoją rolę.
Rynek serwisów społecznościowych reguluje się sam. Dziś Facebook, jutro może inny serwis. Zakazywanie używania w audycjach i programach nawet nazw tych gigantów internetu ma dawać szanse mniejszym serwisom, ale tak naprawdę dugoterminowo stracą na tym rozgłośnie i stacje telewizyjne. Brak informacji na antenie równa się mniejszy ruch na fanpage’ach czy kontach, co równa się zmniejszonemu poczuciu zaangażowania widzów.
Bo dzisiejsze media do sukcesu potrzebują jak najszerszej interakcji. A zachęcanie do niej odbiorców jest naturalnym procesem ewolucji - a czy odbywa się na Facebooku, Twitterze czy innym YouTube? O tym powinien decydwać sam twórca programu. Sztuczne regulacje przyniosą więcj złego, niż dobrego.